Nie będzie suspensy dla ks. Lemańskiego - skończyło się spotkanie byłego proboszcza parafii w Jasienicy z biskupami: abp Henrykiem Hoserem i bskupem pomocniczym Markiem Solarczykiem.
- Złożyłem wikariuszowi generalnemu, bp. Markowi Solarczykowi obszerną relację z obecności na Przystanku Woodstock. Można podsumować ją jednym zdaniem: cieszę się, że tam byłem, myślę, że większość moich intencji i zamiarów w kontakcie z ludźmi, którzy mnie tam zaprosili, dało się zrealizować - relacjonował dziennikarzom po wyjściu ze spotkania ks. Lemański.
Przyznał, że "być może podczas spotkania padło jedno czy drugie słowo, które warto byłoby lepiej przemyśleć, być może w jednej czy drugiej wypowiedzi jakiegoś słowa zabrakło". - Było moim zamiarem pojawić się tam jako katolicki kapłan, zaangażowany w życie Kościoła, w dialog chrześcijańsko-żydowski i wydaje mi się, że zwłaszcza pytania tych młodych wskazywały na to, że tak tę moją obecność odczytywano - dodał duchowny.
Jego przekaz jednak trafił bardzo szybko do szerszego kręgu odbiorców niż uczestnicy Woodstocku, więc "mogło się niektórym wydawać, że chcę powiedzieć co innego, niż mówiłem, i jeśli ktoś moimi sformułowaniami poczuł się dotknięty czy urażony, to przepraszam, natomiast nie było moim zamiarem komukolwiek sprawić przykrość czy krzywdę" - powiedział ks. Lemański.
Wyznał też, że szczególnie cieszy się ze swojej kapłańskiej posługi na Przystanku Woodstock, bo były osoby, które po jego wystąpieniu prosiły o spowiedź. Wskazuje to na to, że trafił w dobre miejsce, bo był nie tylko osobą odpowiadającą na pytania, ale także kapłanem, który może pojednać z Bogiem.
Jeżeli chodzi o posługę w Mazowieckim Centrum Neuropsychiatrii w Zagórzu, to przyjął tę nominację jako nowe powołanie, wezwanie, na pewno trudne, ale bardzo potrzebne, dlatego będzie się starał, zgodnie z zaleceniami pracujących tam lekarzy, poznać specyfikę 15 oddziałów, z których się ono składa i na tyle, ile będzie potrafił, będzie służył swoim słowem i posługą sakramentalną. Przygotowanie księdza do efektywnej pracy w Centrum potrwa kilka miesięcy.
Ks. Lemański poinformował także, że jednym z wątków rozmowy z abp. Hoserem było jego zaangażowanie w dialog chrześcijańsko-żydowski. - Wydaje mi się, że trafnie odebrałem reakcję ks. Arcybiskupa, że zaakceptował moją działalność na tym polu. Prosił przy tym żebym częściej go informował o moich poczynaniach w tej dziedzinie - mówił duchowny. Dodał, że jest ogrom tej pracy, więc na pewno wystarczy mu jej do końca życia.
Na końcu tematem rozmowy była parafia w Jasienicy. Abp Hoser - według relacji ks. Lemańskiego - wyraził zgodę na jego udział w liturgiach obrzędowych: ślubach i pogrzebach, a także w obchodach w najbliższą sobotę 110-lecia Straży Pożarnej w Jasienicy za zgodą miejscowego proboszcza i przy jego udziale.
Rzecznik diecezji warszawsko-praskiej Mateusz Dzieduszycki dodał, iż zakończone spotkanie jest dowodem, że jesteśmy w żywym Kościele, że miłosierdzie jest tym, co króluje w Kościele. - Nie można sobie wyobrazić lepszego zakończenia niż to dzisiejsze. Bardzo się cieszę, że ks. Wojciech Lemański będzie realizował się jako kapłan w Zagórzu i na polu dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. - To nowy początek.
Na pytanie, czy wycofuje się ze słów, jakie padły na Przystanku Woodstock, ks. Lemański odpowiedział, że się z żadnych słów nie wycofuje. Jego zdaniem część medialnej burzy, która nastąpiła po jego wystąpieniu na Przystanku Woodstock, jest efektem pracy dziennikarzy, którzy komentowali komentarze, a potem komentowano ich komentarze, była to więc "taka samonakręcająca się spirala". Natomiast gdy z bp. Solarczykiem analizowali ponad 80-minutowe nagranie ze spotkania z młodzieżą, okazało się, że biskup nie znalazł żadnych sformułowań, które można byłoby uznać za niewłaściwe, obraźliwe, niezgodne z nauczaniem Kościoła.
- To było wystąpienie do młodych ludzi, którzy byli na Przystanku Woodstock. Inaczej przemawia się do kleryków w seminarium, inaczej do teologów na sympozjum, inaczej do młodych ludzi na Przystanku Woodstock - stwierdził ks. Lemański. Podkreślił, że jego przekaz był skrótowy, natomiast nie miał na celu zaimponowania tym ludziom czy złagodzenia nauczania Kościoła. - Oni wiedzą, że ja przed przyjściem do nich byłem na Mszy św. a po tym spotkaniu wyspowiadałem wiernych. Oni wiedzą, że nie zamierzam przestać być księdzem i nie zamierzam wyrzec się jakiegokolwiek elementu nauczania Kościoła - dodał duchowny.
Jego zdaniem niektóre ze sformułowań były sprowokowane pytaniami, które do niego skierowano pod wpływem emocji, jakie tam panowały. - Jak ktoś przerywa oklaskami to trudno dokończyć zdanie, które być może powinno mieć dalszy ciąg - wyjaśnił kapłan.
Mateusz Dzieduszycki przypomniał, że to, iż ks. Lemański obecnie występuje przed mediami nie oznacza, że przestał obowiązywać go zakaz, nałożony przez abp Hosera. - To wyjątek, który może jest dobrym znakiem na przyszłość, ale na razie formalnie nic nie zmienia - stwierdził rzecznik Kurii warszawsko-praskiej.
Siostry ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej zapraszają na tygodniową kontemplację oblicza Matki Bożej.
Donald Trump przyjął nominację Partii Republikańskiej na urząd głowy państwa
Szlachetna Paczka potrzebuje ponad 10 tys. wolontariuszy do przeprowadzenia akcji w całej Polsce.