Około 20 rolników, w tym jedna kobieta, spędziło noc z piątku na sobotę przed kancelarię premiera. Rano, zmęczeni i zziębnięci grzali się w największym namiocie ustawionym naprzeciw KPRM. Więcej będzie nas od poniedziałku - mówił PAP Waldemar Golder z Lubawy.
Golder z telefonem przy uchu i dużym notesem na kolanach wydzwaniał kolejnych rolników, którzy mieliby wziąć udział w proteście; ma on charakter rotacyjny.
"Do poniedziałku żadnych rozmów nie będzie, jest weekend. Musimy utrzymać protest do tego czasu w takiej liczbie, jak jest, a po niedzieli akcja się nasili. Wtedy będzie więcej ludzi i będziemy próbowali rozmawiać" - powiedział Golder.
Wcześniej rolnicy informowali, że ich akcja zakończy się dopiero wtedy, gdy rząd spełni ich postulaty. Protestujący rolnicy domagają się odszkodowań za straty w uprawach spowodowane przez dziki, interwencji na rynkach wieprzowiny i mleka oraz zakazu sprzedaży ziemi cudzoziemcom.
Naprzeciwko KPRM przy Alejach Ujazdowskich protestujący rolnicy rozstawili trzy namioty oraz kuchnię polową. W sobotę rano w kuchni już coś się gotowało. W pobliżu rolnicy składowali zapasy, przywiezione właśnie ciężarówką - ziemniaki, kapustę kiszoną, kiełbasę.
W czwartek w Warszawie odbyły się dwie manifestacje rolników z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" i OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. Uczestniczyło w nich kilka tysięcy osób. W piątek ok. południa protestujących odwiedził wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński, który ponowił zaproszenie do wznowienia rozmów.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.