Do celu już coraz bliżej. Andrzej Derwich może liczyć na pomoc innych biegaczy.
Pan Andrzej biegnie z południowego krańca Polski do Jastrzębiej Góry. Tam znajduje się najdalej wysunięty na północ skrawek Polski. W sumie to ponad 800 km. Celem biegu jest nagłośnienie akcji pomocy dla Józia, 8-letniego chłopca, który urodził się z atrezją dróg żółciowych. Czeka go przeszczep wątroby, ale operacja jest kosztowna.
A. Derwich coraz bardziej odczuwa trudy biegu. Nogi oblepione są specjalnymi plastrami łagodzącymi ból mięśni, dlatego cieszy się, gdy ktoś choć w części go odciąży.
Wczoraj pomagał mu Adam Krylik, tata kolegi Józia z klasy. Dotarli do Żyrardowa. Dzisiejszy odcinek biegli razem z nim biegacze, którzy zgłosili się do jutrzejszego biegu w Książenicach, niedaleko Grodziska Mazowieckiego.
Z Żyrardowa dotarli do Szymanowa, gdzie mieści się klasztor sióstr niepokalanek. - Józio jest właściwie naszym sąsiadem, bo mieszka 2 km od miejsca, w którym organizujemy nasz bieg. Mama Józia zwróciła się do nas, czy nie bylibyśmy zainteresowani nagłośnieniem akcji. Dołączyliśmy do Andrzeja, który nie czuje się najlepiej fizycznie. Zalecenia fizjoterapeuty są takie, żeby nie pokonywał już tak długich odcinków. Chcieliśmy mu pomóc. Jest nas kilkanaście osób. Niektórzy z nas pobiegli jeszcze dalej do Sochaczewa - mówi Gabriela Pawłowska. Obiecała, że jutro w Książenicach odbędzie się kwesta dla Józia.
Dalszą drogę z Sochaczewa do Wyszogrodu A. Derwich przebiegł sam. Jutro kolejne wyzwanie. Niedzielny odcinek liczy prawie 70 km. Już zapowiedziały się kolejne osoby, które pomogą mu go pokonać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.