Takiego tłumu gości nie pamiętają tu od czasu diecezjalnych dożynek... Zadbali o każdego! Zabrali się do szykowania blisko półtora tysiąca posiłków z sercem - i z całą gromadą pomocników.
- To wspólne działanie i zaangażowanie tylu osób jest u nas po prostu wzorowe. To naprawdę robi wrażenie - uważa ks. kan. Stefan Klajman, proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Wieprzu, który zresztą też podejmuje grupę pielgrzymów: kapłanów i kleryków. - Żartujemy sobie, że gdyby przyszło 5 tysięcy pielgrzymów, też byśmy podołali. I wiem, że pewnie trochę inaczej by to trzeba było organizować, ale na pewno dalibyśmy radę, bo mamy tu wspaniałych ludzi.
- No, mamy doświadczenie - śmieją się panie z Akcji Katolickiej. - Wystarczy wspomnieć naszą tradycję przekazywania świątecznych paczek dla potrzebujących. Przez lata poprzedzało je u nas świniobicie, żeby do każdej dołożyć naprawdę smaczne wędliny.
Nakarmiły każdego głodnego. Nie zabrakło również dla brata Jarosława ze Strumienia, który w ostatniej chwili zdecydował się dołączyć do pielgrzymki.
- Kiedy zadzwoniłem, żeby się zapisać, tuż przed wyruszeniem z Hałcnowa, okazało się, że jest już za późno. Więc zrezygnowałem, ale po południu doszedłem do wniosku, że jednak nie mogę nie iść. Zabrałem śpiwór, karimatę i wieczorem wyszedłem z domu. Szedłem całą noc i do Nidka dotarłem o piątej rano, więc jeszcze się zdążyłem zdrzemnąć za kościołem przez półtorej godzinki. Zależało mi, bo mam bardzo ważne intencje. Chcę prosić Pana Jezusa Miłosiernego za moją rodzinę, a także za sąsiadkę, która miała wypadek i na razie jest w bardzo ciężkim stanie. Czeka na jej wyzdrowienie mała córeczka, więc chcę ofiarować to pielgrzymowanie za nią i wołać do Pana, by okazał swoją miłość i opiekę tej rodzinie - mówi brat Jarek.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.