Ewa Milewicz na łamach "Gazety Wyborczej" zastanawia się: "Dlaczego IPN nie broni Jankowskiego?"
Autorka uważa, że IPN jest pierwszy w wyścigu do napiętnowania człowieka z opozycji antypeerelowskiej i ostatni do zdementowania plotek, że ktoś jest agentem. W swoim komentarzu publicystka pyta, dlaczego IPN nie broni księdza Jankowskiego, skoro, jak przyznał Jan Żaryn, „sprawa nie jest prosta”. Autorka przypomina, że na łamach „Polski” ks. Jankowski wspomniał, że mieszkał po sąsiedzku z esbekiem. Na podstawie samych tylko rozmów sąsiedzkich ksiądz mógł zapracować sobie na sporą teczkę – wnioskuje E. Milewicz. Przypomina też zasługi prałata z początku lat 80. – w tym ze stanu wojennego, kiedy to ks. Henryk Jankowski sprawował Eucharystie w Stoczni Gdańskiej, a w jego parafii udzielano pomocy represjonowanym. Poddaje pod rozwagę kwestię, czy skoro ks. Jankowski mógł nie wiedzieć, że jest traktowany jak agent, to można go agentem obwoływać. Podsumowując swój tekst, autorka wraca do sprawy Waldemara Chrostowskiego, kierowcy ks. Popiełuszki. IPN nie reagował, gdy media określały go mianem agenta. Wnioskuje, że IPN-owi łatwo przychodzi rzucanie oskarżeń, podczas gdy instytut nie robi nic, żeby stanąć w obronie fałszywie oskarżanych.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.