Mieszkańcy Iłży koło Radomia powitali Zmartwychwstałego Chrystusa uderzeniami w bęben. Zwyczaj ten jest bardzo stary.
Na kotle, który jest przechowywany w kościele pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny widnieje niewyraźna data: 1638 lub 1683. Bęben, od północy w Wielką Sobotę do niedzielnej rezurekcji, był niesiony przez kilkunastu mężczyzn, którzy obeszli miasto zatrzymując się co jakiś czas – wówczas następowało kilkuminutowe bębnienie. Zwyczaj barabanienia przekazywany jest z ojca na syna, dlatego nie każdy może dostąpić tego zaszczytu. Obecnie zespół liczy tylko 11 osób. Solistą iłżeckich bębniarzy jest Marian Rachudała, który z bębnem chodzi od ponad 20 lat. Regionalistka z Iłży Beata Bujakowska podkreśla, że uderzanie w baraban nie należy do prostych rzeczy. – Na tym instrumencie gra jednocześnie aż osiem osób a dwie pozostałe trzymają go, aby się nie przewrócił pod uderzeniami pałek – opowiada. Bujakowska dodaje, że kandydat do barabanienia musi być mieszkańcem Iłży cieszyć się poważaniem u ludzi a w życiu kierować się uczciwością. Bębnienie w Wielkanoc jak wspominają najstarsi mieszkańcy odbywało się od zawsze. Nie przeszkodziła kultywowaniu zwyczaju ani okupacja ani stan wojenny i co roku kiedy zbliża się Wielkanoc Iłża i okolica czeka na charakterystyczny odgłos barabana. Bęben zrobiony z blachy miedzianej ma średnicę metra i wysokość pięćdziesięciu centymetrów. Obciągnięty jest wyprawiona skórą źrebięcą lub cielęcą. Właścicielem oryginalnego instrumentu jest parafia Najświętszej Maryi Panny w Iłży. Barabaniarze otrzymują go tylko na kilka dni przed Wielkanocą. Zwyczaj wielkanocnego barabanienia spotykany jest teraz już tylko w kilku miejscach w Polsce. Oprócz Iłży dźwięk barabanu rozbrzmiewa także w czasie świąt Wielkiej Nocy w Wielopolu. rm/ju.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.