Ta nominacja zastała mnie w marszu. Mamy tu normalne obowiązki: zebrania, wyjazdy. Trzeba będzie teraz to wszystko uporządkować, zakończyć i przeprowadzić się do Sandomierza. Dlatego nie mam jeszcze ani zawołania, ani herbu biskupiego - odpowiedział biskup-nominat na pytania Radia Watykańskiego.
Jak mało kto zna rzeczywistość Kościołów wschodnich. Prawnik-kanonista, ale także duszpasterz posługujący tak wśród Włochów, jak i polskich emigrantów. Fascynat skautingu otwarty na poznawanie świata. I wreszcie popularyzator kultu Bożego Miłosierdzia. Ks. Krzysztofa Nitkiewicza odwiedziliśmy w Kongregacji dla Kościołów Wschodnich w dniu ogłoszenia jego nominacji na biskupa sandomierskiego. Ks. K. Nitkiewicz: Ta nominacja zastała mnie w marszu. Mamy tu normalne obowiązki: zebrania, wyjazdy. Trzeba będzie teraz to wszystko uporządkować, zakończyć i przeprowadzić się do Sandomierza. Dlatego nie mam jeszcze ani zawołania, ani herbu biskupiego. Na początku chcę jedynie serdecznie pozdrowić bp. Edwarda Frankowskiego, administratora diecezji sandomierskiej, i całą moją rodzinę diecezjalną: od starych po młodych, od świeckich po księży. Proszę was o modlitwę. Z Bożą pomocą, ufni w Boże miłosierdzie będziemy się starali pracować na chwałę Bożą. - Diecezjanie po ludzku są ciekawi, kto do nich przychodzi. Kim jest nowy biskup sandomierski, który przepracował w Rzymie 17 lat? Jestem białostocczaninem. Ukończyłem seminarium duchowne w Białymstoku i zostałem wyświęcony na kapłana tamtejszej diecezji, tak bardzo związanej z tradycją wileńską, z kultem Matki Bożej Ostrobramskiej, z bł. Michałem Sopoćką. Byłem postulatorem jego sprawy beatyfikacyjnej, co uważam za jakiś znak Bożej Opatrzności. Prawdą jest, że w Rzymie jestem dość długo. Najpierw skończyłem studia. Potem, po powrocie do diecezji, pracowałem w sądzie metropolitalnym, wykładałem w seminarium, uczyłem religii w liceum. Potem wróciłem do Rzymu, gdzie pracowałem w kongregacji, która zajmuje się katolickimi Kościołami wschodnimi, a także Kościołem łacińskim na obszarze Bliskiego Wschodu (Iran, Irak, Ziemia Święta, Turcja). Było to wspaniałe i ciekawe doświadczenie. Przy okazji tej pracy nauczyłem się rozmawiać z ludźmi różnych kultur, religii, światopoglądów czy opcji politycznych. Uczestniczyłem w ostatnich rozmowach z rządem izraelskim na temat umowy watykańsko-izraelskiej tydzień przed przyjazdem Benedykta XVI do Ziemi Świętej. Oczywiście to jest Kościół powszechny na Wschodzie, ale przecież Sandomierz też jest częścią Kościoła powszechnego. Myślę, że moje dotychczasowe doświadczenie okaże się bardzo pomocne. - W czasie pobytu w Rzymie Ksiądz Biskup nominat angażował się również w pracę z młodzieżą, ze skautami... Tak. Kilkanaście lat byłem, a właściwie to wciąż jestem, gdyż skautem jest się całe życie, asystentem kościelnym skautów rzymskich w Drużynie nr 66. To również było wspaniałe doświadczenie. Wyjeżdżaliśmy w weekendy w różne miejsca regionu Lacjum, nocowaliśmy pod namiotami. Latem były wyjazdy na obozy. Raz nawet z drużynowymi byliśmy w Afryce. Z pewnością w Sandomierzu są również harcerze, z którymi będę mógł nawiązać dobre relacje. - Od niedawna był Ksiądz również rektorem kościoła ormiańskiego w Rzymie… Owszem. Mam także doświadczenie duszpasterstwa włoskiego. Co niedzielę uczestniczyłem w duszpasterstwie parafii św. Klemensa papieża na Monte Sacro. Od lutego jestem rektorem kościoła św. Błażeja, w którym liturgie odprawiają Ormianie katoliccy, Ormianie apostolscy i gdzie sprawuje się także Mszę dla Włochów. To bardzo stary kościół, z X w. Na każdą Mszę przychodzi tam pokaźna grupka wiernych, z którymi również nawiązałem dobre i przyjazne relacje. - Nasi słuchacze znają Księdza Biskupa nominata także z anteny. Nadawaliśmy zarówno komentarze przy okazji wydarzeń w Watykanie, jak i relacje z licznych podróży… W Radiu Watykańskim czułem się zawsze jak u siebie w domu. Byłem przyjmowany serdecznie i gościnnie, dzieliłem się swoim doświadczeniem. Myślę, że będziemy nadal podtrzymywać te dobre relacje, że będziemy współpracowali.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.