Na trzy miesiące przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech władze obserwują wzrost zagrożenia terrorystycznego - potwierdził w czwartek sekretarz stanu w MSW August Hanning. "Traktujemy to zagrożenie poważnie. Uczynimy wszystko, by mu przeciwdziałać" - powiedział Hanning w Berlinie po spotkaniu przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju.
Wskazał on m.in. na większą liczbę publikowanych w internecie przez grupy terrorystyczne nagrań wideo z pogróżkami pod adresem Niemiec oraz zwiększoną intensywność przemieszczania się osób powiązanych z grupami islamistycznymi, w tym w kierunku Pakistanu.
Zdaniem cytowanego przez agencję dpa Hanninga terroryści mogą próbować przeprowadzić zamachy przeciwko Niemcom, by wywrzeć wpływ na wybory do Bundestagu 27 września.Minister uspokajał jednak, że służby nie mają dotąd konkretnych wskazówek, jakoby planowano zamach.
O zwiększonym zagrożeniu terrorystycznym dla Niemiec przed wyborami parlamentarnymi poinformował w czwartek dziennik "Sueddeutsche Zeitung", powołując się na anonimowych funkcjonariuszy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Według gazety ewentualny zamach może mieć na celu doprowadzenie do wycofania sił Bundeswehry z Afganistanu.
"Pracujemy obecnie nad katalogiem środków bezpieczeństwa i przygotowujemy się nawet na fazę chaosu" - powiedział bawarskiemu dziennikowi wysoki funkcjonariusz służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju. Władze zamierzają nasilić obserwację środowisk podejrzanych o związki z grupami islamistycznymi i osób stanowiących zagrożenie. Rozważają także zwiększenie skali kontroli komunikacji telefonicznej.
Cytowany przez "SZ" funkcjonariusz porównuje obecne zagrożenie z sytuacją przed mistrzostwami świata w piłce nożnej trzy lata temu. Wówczas również "istniały podobne wskazówki i sygnały". Po mistrzostwach ujawniono, że dwaj mężczyźni planowali w lipcu 2006 roku zamachy w pociągach regionalnych przy pomocy bomb walizkowych. Atak nie powiódł się z powodu wadliwej konstrukcji ładunków.
Obecnie służby podsłuchały m.in. niepokojące rozmowy telefoniczne. Mają miejsce "bardzo konkretne dyskusje" o tym, jak można "wystrzelić" Niemcy z zachodniej koalicji, operującej w Afganistanie - cytuje "SZ" swego rozmówcę. "Uważają Niemcy za słabe ogniwo łańcucha" - powiedział anonimowy funkcjonariusz.
Inny rozmówca dziennika ujawnił, że "zdumiewający melanż ludzi Al-Kaidy oraz dżihadystów" dyskutuje o tym, jak "można wywrzeć presję na Niemcy". Termin wyborów parlamentarnych - 27 września - nie jest w tych dyskusjach bez znaczenia.
Władze w Berlinie obawiają się, że organizacje terrorystyczne chcą powtórzyć wobec Niemiec taktykę, która doprowadziła do wycofania wojsk hiszpańskich z Iraku. W wyniku zamachów bombowych w pociągach w Madrycie w marcu 2004 r. wybory parlamentarne wygrali socjaliści, przeciwni wojnie w Iraku. W Niemczech jednak żadna z głównych partii politycznych nie postuluje wycofania sił Bundeswehry z Afganistanu. Zdaniem ekspertów na zwiększone ryzyko narażeni są niemieccy żołnierze w regionach kryzysowych, zwłaszcza w Afganistanie, a także cywilni obywatele RFN. Nie jest jasne, czy uprowadzenie 12 czerwca dziewięciu cudzoziemców, w tym siedmiu Niemców, w Jemenie miało związek ze wzrostem zagrożenia terrorystycznego przed wyborami w Niemczech. Dwie kobiety z grupy porwanych zostały zamordowane już dzień po uprowadzeniu. Pozostali nadal są w rękach porywaczy.
W czwartek w Berlinie odbyło się spotkanie przedstawicieli Federalnego Urzędu Kryminalnego, Urzędu Ochrony Konstytucji oraz ekspertów MSW, poświęcone wzmocnieniu środków prewencyjnych. W przyszłym tygodniu planowane jest podobne spotkanie z udziałem przedstawicieli władz krajów związkowych Niemiec. Prowadzone są również rozmowy z władzami odpowiedzialnymi za zarządzanie kryzysowe w czasie katastrof - podała "Sueddeutsche Zeitung".
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.