- Gdy myślę: "ojciec Góra" to przychodzi mi na myśl: "Kocham was!" - wspomina s. Krzysztofa, pasterka, która katechizuje w Rypinie i animuje grupę młodzieży, tańczącą tańce lednickie. To właśnie ta młodzież na wieść o śmierci o. Jana Góry poprosiła o Mszę św. za niego.
- Jeszcze kilka dni temu człowiek by nie pomyślał o tym, by szukać w pamięci jakichś wspomnień o ojcu Janie. Do ojca się po prostu dzwoniło... - mówi ze wzruszeniem s. Krzysztofa, która jeździ na spotkania młodych i rekolekcje lednickie z młodzieżą rypińską. Jej podopieczni są w szoku i na razie trudno im sobie wyobrazić Lednicę bez o. Góry. Poprosili o Mszę św. za niego, która zostanie odprawiona dziś o 17.45 w parafii Trójcy Świętej w Rypinie. Siostra Krzysztofa znała bliżej twórcę spotkań młodzieży na Polach Lednickich, współpracując przy ich organizacji, jeżdżąc od kilku dobrych lat pod tę wyjątkową Bramę Rybę. Wspomina, że gdy było się w Poznaniu, nie można było nie wpaść na 5 minut do ojca.
Jaki był? - To był po prostu Ojciec. On nigdy nie chciał być dla ludzi młodych kolegą, chociaż na początku swojego kapłaństwa miał takie zapędy. Jedna ze studentek powiedziała mu kiedyś: „My nie chcemy kolejnego kolegi, my potrzebujemy ojca”. I on zawsze mówił, że uczył się ojcostwa przy studentach. Gdy się go później spotykało, to był ojcem dla nas wszystkich. Bez względu na to, czy na Lednicę jechali ludzie koło czterdziestki, czy całkiem młodzi. To było bardzo mądre i wymagające ojcostwo. On zawsze mówił do młodych: „Ja wam stawiam wysoko poprzeczkę, bo wy musicie być mądrzy. Bo was na to stać. Ja was mam przyprowadzić do Pana Boga i wy macie być ukształtowani tak, jak mówił ojciec św. Jan Paweł II” - opowiada siostra pasterka.
Archiwum Aleksandry Sztyler
Młodzież wykonuje tańce lednickie przed Bramą Rybą
Zawsze mówił do młodzieży: „Kocham was” - to jedno z najważniejszych przesłań, jakie jej zostawił. - Jak widział, że komuś się powinęła noga w życiu, coś mu nie wychodzi, coś się wali, to mówił: „Ja cię kocham, ale ty się popraw...”. Gdy myślę: „ojciec Góra”, przychodzi mi do głowy właśnie to „Kocham was”. I nie tyle to słyszane na wielkich spotkaniach na Lednicy, ile podczas zwykłych sytuacji, np. to wtedy, gdy sprzątaliśmy, albo siedzieliśmy u niego, albo tańczyliśmy. Mówił: „Cudownie skaczecie, sufit mi zarwiecie. Weźcie już tyle nie ćwiczcie... ale wiecie - kocham was!” - wspomina s. Krzysztofa.
Ojciec Góra był Bożym wojownikiem; czasem mówił mocne słowa, bo chciał, by młodzi zrozumieli, jak bardzo mu na nich zależy. Tak bardzo chciał, by byli mądrzy i dokonywali dobrych wyborów. - On bardzo chciał, byśmy świadomie wybierali Chrystusa. Mamy być zawsze gotowi ofiarować się za Chrystusa i żeby nasza wiara była oczyszczona; taka nie pod publiczkę, bazująca na emocjach, tylko twarda, konkretna, autentyczna. To, moim zdaniem, część dziedzictwa, jakie nam zostawił - mówi siostra.
Tym dziedzictwem jest też jego miłość do Jana Pawła II. Nie chciał, opowiada nasza rozmówczyni, żeby poprzestać na zachwycaniu się kremówkami, bo to za mało. On chciał, by poznawać Jana Pawła II głębiej. W programie dnia tygodniowych rekolekcji na Lednicy było czytanie pism polskiego Papieża. Niepisaną tradycją były też odwiedziny w pokojach o. Jana, gdzie znajdował się parkiet Jana Pawła II; ten, który leżał na Franciszkańskiej 3. - Ojciec przywiózł go z Krakowa, bo tam trwał remont. Taką tradycją tych rekolekcji było to, że wieczorami chodziło się do pokoi ojca i szło się na parkiet Jana Pawła II - wspomina s. Krzysztofa. U o. Jana rozmawiało się o Janie Pawle II. Czytało się też „Pana Tadeusza”, bo to była najlepsza lekcja polskości i patriotyzmu.
Archiwum Aleksandry Sztyler
O. Jan Góra był inspiratorem i organizatorem Spotkaniach Młodych na Polach Lednickich
I jeszcze coś. Najważniejsza rzecz. - Ojciec mówił po konferencji: „Teraz idę do konfesjonału i tam będę na was czekał. Chodźcie do spowiedzi, a później razem będziemy celebrować Eucharystię”. On to podkreślał, że jeśli razem mamy stanąć przy stole Eucharystycznym, to musimy najpierw być pojednani - mówi s. Krzysztofa. - Ojciec zasłabł w czasie Eucharystii, a zmarł w swoim biurze, w którym był o każdej porze dla młodych. To było dla niego najważniejsze miejsce w Poznaniu - ta kaplica i to biuro, gdzie było duszpasterstwo akademickie. Pierwsze, co przychodzi nam do głowy, to jest to, że Pan Bóg zabrał go w najlepszym momencie. Gdy leciały mi łzy, przyszło mi na myśl: „Ale czego ty ryczysz? Ty cię ciesz, bo on już spotkał Jana Pawła II. Tak za nim tęsknił”. Po ludzku jest nam przykro i pewnie te święta będą pod znakiem przygotowania do pożegnania o. Jana.
Ojciec Góra cieszył się na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Czekał też na 1050. rocznicę chrztu Polski i 800-lecie dominikanów. Nie tylko na nie czekał, ale już wiele robił. Już trwają przygotowania do przyszłorocznej Lednicy.
Jakie będzie to spotkanie bez niego? - On nadal tu będzie. To, że podjęto decyzję, że ojciec spocznie na Polach Lednicy, to dla nas wszystkich znak. Będziemy czuli na plecach oddech ojca Jana. Wiadomo, że wierzymy w świętych obcowanie i on tam jeszcze więcej może nam pomóc. Tam, na górze. A co do skuteczności o. Jana nigdy nie mieliśmy przecież żadnych wątpliwości... Wierzymy, że on tam będzie takim niesamowitym orędownikiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.