Franciszek przypomniał Meksykowi o jego wielkim problemie; wydobył z zapomnienia tych, którzy od wieków są skazani na życie na marginesie.
Tak ostatnie wydarzenia papieskiej podróży komentuje Dominik Kustra z meksykańskiego oddziału stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Ma oczywiście na myśli tamtejszych Indian. Zauważa, że ich sytuacja jest podobna na całym kontynencie. Wynika to z powszechnego w Ameryce Łacińskiej rasizmu i papież Argentyńczyk dobrze o tym wie – podkreśla Dominik Kustra.
„Przez wiele lat, aż do dzisiaj, ludność tych plemion jest dyskryminowana, spychana na margines. W Chiapas jeszcze kilkanaście lat temu nie było dróg asfaltowych, wiele wiosek było pozbawionych prądu. Była to część zapomniana przez państwo. Ojciec Święty dobrze wie, na czym polegają problemy tych plemion, ponieważ jest Argentyńczykiem, a w Argentynie do dzisiaj jest ok. 1 mln Indian. Nikt z nas sobie nie wyobraża, jak oni żyją. To jest katastrofa. Dlatego ta wizyta Papieża jest ogromną nadzieją dla tych plemion.
Powiedział to jeden z ich przedstawicieli na zakończenie Eucharystii: «Ojcze Święty wszyscy nas spychają na bok, wszyscy o nas zapominają, a Ty dzisiaj jesteś z nami». Myślę, że to jest to, czego ten lud potrzebował. Zostać zauważonym przez całe społeczeństwo, a przede wszystkim być przygarniętym przez Kościół” – powiedział Dominik Kustra.
Może też im niebawem zacząć brakować żołnierzy i rąk do pracy.
Spotkanie rozpocznie się mszą w miejscowym kościele, później - muzyczny wieczór.