Nowa szefowa niemieckiej Fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie Gundula Bavendamm zadeklarowała we wtorek w wywiadzie dla dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" chęć współpracy z historykami z Polski i Czech przy tworzeniu ośrodka w Berlinie.
"Będę bardzo zadowolona, jeżeli uda mi się pozyskać do pracy (w Radzie Naukowej Fundacji) kogoś z Polski i być może też kogoś z Czech" - powiedziała Bavendamm, zaznaczając, że nowa Rada Naukowa powinna zdawać sobie sprawę, że jest "organem służebnym" wobec Fundacji.
W poprzedniej Radzie Naukowej zasiadało dwóch polskich historyków: Krzysztof Ruchniewicz i Piotr Madajczyk. Obaj zrezygnowali w lecie zeszłego roku ze współpracy na znak protestu przeciwko decyzjom personalnym oraz założeniom merytorycznym planowanej wystawy stałej eksponującej ich zdaniem zbyt mocno niemiecki punkt widzenia. Z Rady Naukowej odeszło wówczas także kilku historyków niemieckich.
Bavendamm podkreśliła w rozmowie z "FAZ", że o ile w pracy kierowanej przez nią fundacji "wypędzenie Niemców będzie tylko jednym z wielu akcentów, to na wystawie stałej ten temat będzie tematem głównym". "Pomysłodawcą tej placówki są wypędzeni. Trzeba uznać ich autorstwo, nie stając się jednak placówką usługową dla wypędzonych" - wyjaśniła.
Bavendamm została wybrana w poniedziałek przez Radę Fundacji na nową szefową placówki, której głównym zadaniem jest utworzenie w Berlinie ośrodka dokumentacyjno-informacyjnego poświęconego przymusowym migracjom w XX wieku. 44-letnia historyk obejmie stanowisko 1 kwietnia.
Bavendamm kieruje od 2010 roku Muzeum Aliantów w Berlinie poświęconym obecności wojsk USA, Wielkiej Brytanii i Francji w Berlinie Zachodnim w latach 1945-94. Bavendamm specjalizowała się w historii Francji w I wojnie światowej oraz obecności USA w RFN.
Niemieckie media zwracają uwagę, że nowa dyrektor nie zajmowała się dotychczas problematyką powojennych przymusowych wysiedleń.
Działalność fundacji przygotowującej wystawę stałą, mającą być podstawą placówki, od ponad roku niemal zupełnie zamarła wskutek nietrafionych decyzji personalnych.
W grudniu 2014 roku w atmosferze skandalu ustąpił pierwszy szef fundacji Manfred Kittel, któremu zarzucano jednostronne eksponowanie problematyki niemieckich wypędzonych, a pomijanie kontekstu międzynarodowego.
Jego następca Winfrid Halder otrzymał nominację wbrew opinii większości historyków z rady naukowej fundacji, którzy kwestionowali zarówno procedurę wyboru, jak i kwalifikacje naukowe kandydata. Halder zrezygnował w listopadzie z "powodów osobistych" z objęcia stanowiska. Działalność fundacji nadzorował ostatnio Uwe Neumaerker - dyrektor Pomnika Pomordowanych Żydów Europy.
Krytycy Fundacji Wypędzenie zwracają uwagę na nadreprezentację Związku Wypędzonych (BdV) w radzie fundacji. W gremium zasiada sześciu przedstawicieli BdV, a tylko czterech posłów koalicji rządowej.
Spór o upamiętnienie niemieckich ofiar przymusowych wysiedleń przez wiele lat zatruwał stosunki polsko-niemieckie. Inicjatywa zbudowania Centrum przeciwko Wypędzeniom wyszła pod koniec lat 90. od ówczesnej szefowej BdV Eriki Steinbach. Jej propozycja spotkała się z bardzo krytycznym przyjęciem w Polsce i Czechach.
W celu rozwiązania konfliktu w 2005 roku odpowiedzialność za projekt, realizowany dotąd przez ziomkostwa skupione wokół Steinbach, przejął niemiecki rząd. Bundestag powołał do życia Fundację Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie i podporządkował ją merytorycznie renomowanej placówce naukowej, Niemieckiemu Muzeum Historii (DHM). Berlin nie zgodził się - uwzględniając polskie protesty - na wejście Steinbach do rady fundacji.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.