Zacytuję: „dostrzegam w naszym polskim światku skrzeczący brak elementarnej wiedzy i świadomości w dziedzinie etyki”.
Felieton sprzed tygodnia zaowocował licznymi dopowiedzeniami Czytelników. To znaczy, że dotknąłem tematu aktualnego i ważnego. Przeczytałem i też dopowiadam: Panie Rochu, zapewniam, że każdego tygodnia jeżdżę osobiście do miasta na zakupy. Zaś panu M.R. ośmielam się uświadomić, że żaden projekt czy jagielloński czy andegaweński nigdy nie był przedmiotem moich wypowiedzi. Te uwagi, oczywiście, są marginalne. Istotę sprawy ujął mój redakcyjny kolega z „Gościa”, kopiuję słowa z jego e-maila: „po lekturze felietonu o wrzodach i mądrości oraz komentarzy pod nim naszła mnie myśl taka: nawet elementarne kwestie etyki są kwestionowane a może nierozumiane – w tym wypadku z powodów politycznych”. Trudno się nie zgodzić z tą opinią.
Tezy Szanownych Czytelników są bardzo różne. Wszelako mają wspólny mianownik. Wspomniana ocena mego kolegi celnie to ujmuje: kwestionowanie a może nierozumienie elementarnych zagadnień etyki. Zresztą właśnie od takiej sugestii zacząłem, teraz cytuję siebie: „dostrzegam w naszym polskim światku skrzeczący brak elementarnej wiedzy i świadomości w dziedzinie etyki”.
Tak, właśnie wiedzy. Etyka to – sięgając nawet starożytności – jedna z dziedzin wiedzy. Będąca jedną z najbardziej praktycznych i na co dzień koniecznych gałęzi nauki zwanej filozofią. A filozofię wyrzucono, niestety, na śmietnik. W naszej części świata czynili to ludzie, którzy usiłowali wyeliminować filozoficzny system wyrastający z tradycji europejskiej – a jest to system bogaty i rozrośnięty, jak dąb z korzeniami głęboko w przeszłości i konarami skierowanymi w różne strony świata i życia. Otóż zwolennicy jednego systemu – zwanego marksizmem – usiłowali uśmiercić, a przynajmniej zepchnąć do uniwersyteckiego lamusa całą resztę owego wspaniałego dębu – z jego korzeniami i konarami. Miała zostać jedna gałąź, marksistowska. Ale że jest jedna i nie ma korzeni – nie przetrwała. Zniszczenia jednak zostały (tu odsyłam do Leszka Kołakowskiego).
Filozofia jest uważana za jakąś dziwną łączkę dla ekscentryków, żyć z tego nie można, myśleć trzeba (co bywa męczące). Aby zaś filozofię rozumieć, korzenie najpierw poznać trzeba. A tu nawet historii od dawna w szkołach nie uczą. Co zostało? Z etyki mniej niż niewiele. Przygotowanie do pierwszej spowiedzi ze schematem dekalogu – a i to w katechizmach zaciera się coraz bardziej i odstaje od dziecięcego „tu i teraz”. W katechezie starszych klas brakuje systematycznego i szerszego wątku etycznego. A ci co na religię nie chodzą? Dawniej wypełniała ten obszar literatura, w której tematy etyczne były nie tylko obecne, ale uczyły wartościowania. Od lat wielka literatura jest praktycznie w szkołach średnich nieobecna, gimnazjów nie wspomnę. Przedmiot „etyka” w szkołach nie istnieje (poza fakultatywnym sformułowaniem na świadectwie).
To tylko niektóre i to szkicowo wskazane problemy. Na problemy etyczne nakładają się jeszcze filtry pochodzące z innych obszarów życia. Szczególnie mocne są filtry polityczne oraz ekonomiczne. Zauważmy, że zarówno polityka jak i ekonomia etykę odrzucają jako szkodliwą zawadę. Na wszystko dodatkowy wpływ ma żywiołowo wykorzystywany szybki przepływ tak informacji jak i manipulacji.
To tylko zarys niektórych problemów. Twierdzę, że społeczeństwo pozbawione świadomości etycznej zmierza ku samozagładzie. Europy i Polski to także dotyczy. Do zrobienia i odrobienia mamy wszystko. A jeśli pamiętacie jeszcze Jana Pawła II, to nie zapomnijcie, że był on ze specjalizacji uniwersyteckiej filozofem, autorytetem w dziedzinie etyki. Łatwiej było śpiewać mu „Barkę”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.