Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, powiedział w środę, że oczekuje na szybką i pozytywną odpowiedź białoruskich władz w sprawie udziału polskich ekspertów w badaniu szczątków w Głębokiem.
O złożeniu wniosku poinformowała w środę "Gazeta Wyborcza". Według gazety, przy szczątkach ofiar mordu w piwnicach soboru w białoruskim Głębokiem był kawałek przedwojennego polskiego paszportu.
"Myśmy po bardzo wstępnych sprawdzeniach informacji w naszych kartotekach, które posiadamy, skierowali wniosek do mojego odpowiednika po stronie białoruskiej, który jest odpowiedzialny za realizację umowy dwustronnej z 1995 r. z Brześcia o ochronie grobów i miejsc pamięci ofiar wojny i represji" - powiedział w radiu TOK FM Przewoźnik.
Poinformował, że - choć wcześniej pojawiały się problemy ze współpracą z Białorusinami w tych sprawach - to w ciągu ostatnich dwóch lat udało się z pomocą strony białoruskiej przeprowadzić m.in. akcję poszukiwania szczątków żołnierzy polskich poległych we wrześniu 1939 r. koło Kobrynia, w wyniku której odnaleziono 60 ciał, w tym zwłoki pierwszego generała zamordowanego przez Sowietów na kresach wschodnich.
"Te kilka dni będziemy musieli czekać, ale mam nadzieję, że to będzie odpowiedź pozytywna" - mówił Przewoźnik.
Jego zdaniem, najważniejsze jest teraz przygotowanie się do udziału w badaniach, a następnie do godnego pochówku zamordowanych. Przypomniał, że szczątki są w złym stanie, a fakt, że naruszono środowisko, w którym leżały zwłoki, utrudni prowadzenie prac. We wtorek portal "Biełorusskij Partizan" podał, że szczątki ludzkie w piwnicach soboru Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy znalazła młodzież z organizacji związanej z Cerkwią. Według portalu, proboszcz Siarhiej Gramyka powiedział, że wydaje się, iż śmierć ludzi była skutkiem przemocy, choć - jak zaznaczył - nie widać było śladów kul. Według portalu Radia Swaboda, znaleziono resztki odzieży męskiej, kobiecej i dziecięcej - na niektórych fragmentach były ślady krwi.
Część zwłok, których liczbę Radio Swaboda określa na ponad 20, nie ma ubrań i obuwia. Wśród znalezionych rzeczy osobistych była paczka papierosów z polskimi napisami - relacjonuje "Biełarusskij Partizan". "Najprawdopodobniej ludzie zginęli nie później niż w 1939 roku" - dodaje portal, nie wyjaśniając źródeł tej oceny. Radio Swaboda pisze, że odnaleziono przedmioty datowane na 1939 rok.
Oba portale podały, że prokuratura w Głębokiem wszczęła śledztwo.
Cytowany przez "Gazetę Wyborczą" białoruski historyk Ihar Kuzniecau przypuszcza, że odnalezione szczątki mogą należeć do polskich oficerów, urzędników i przedstawicieli inteligencji aresztowanych przez NKWD po wkroczeniu Armii Czerwonej 17 września 1939 r. na wschodnie tereny II Rzeczpospolitej.
Polaków odnaleziono również w Kuropatach, gdzie - jak się przypuszcza - spoczywa część ofiar z tzw. białoruskiej listy katyńskiej. Obejmuje ona, jak się szacuje, około 8 tys. nazwisk osób aresztowanych na Białorusi po wkroczeniu Armii Czerwonej, których los dotąd pozostaje niewyjaśniony.
Sowieckie represje wobec Polaków obejmowały zarówno składających broń żołnierzy jak i ludność cywilną. Zbiorowe egzekucje na terenie Białorusi miały miejsce w Grodnie, Wołkowysku, Oszmianie i Mołodecznie.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.