Setki turystów odwiedziło w sobotę 5-tysięczną gminę Lelów koło Częstochowy, by skosztować tradycyjnych miejscowych potraw: żydowskiego czulentu i polskiego ciulimu. Dwudniowe święto, promujące tradycję i kulturę obu narodów, zorganizowano po raz siódmy.
Samorząd Lelowa, znanego m.in. z pielgrzymek ortodoksyjnych Żydów - chasydów do znajdującego się tam grobu cadyka Biedermanna, postanowił wykorzystać kulinarny dorobek dawnej społeczności i przekuć go w atrakcję turystyczną.
Wójt gminy Jerzy Szydłowski przypomina, że kulinarne tradycje Lelowa są bardzo stare - ich udokumentowane początki datują się ok. 400 lat temu. Samorządowcy nie chcą jednak ograniczać świętowania do kuchni, wpisując w jego program liczne koncerty, warsztaty (np. tańca żydowskiego) i pokazy. Pomysł spodobał się turystom - w pierwszym święcie, w 2003 r., uczestniczyło zaledwie ok. 120 osób, w ostatnich latach nawet 5 tys. osób, przyjeżdżających tu nie tylko z okolic Częstochowy, ale i Górnego Śląska. Większość z nich kosztuje i porównuje ze sobą ciulim i czulent. Aby przygotować obie potrawy na święto, potrzeba m.in. kilku ton ziemniaków.
Przygotowywany na kilkadziesiąt sposobów ciulim to potrawa regionalna - rodzaj zapiekanki. Miejscowe gospodynie wieczorem mieszają utarte ziemniaki, siekane razem z kośćmi żeberka, boczek i przyprawy, a następnie w żeliwnym garnku pieką w piecu chlebowym przez całą noc, aż kości rozpuszczą się.
Czulent to potrawa żydowska bazująca na fasoli, kaszy, ziemniakach i gęsim tłuszczu. Z ciulimem łączy go sposób pieczenia. Przygotowują go przyjeżdżający w te strony żydowscy wyznawcy chasydyzmu - ortodoksyjnego nurtu judaizmu. Czulentu można również spróbować w lokalnych restauracjach.
Tradycyjne przygotowanie obu potraw jest pracochłonne. Przed obchodami święta Lelowianie muszą m.in. obrać i zetrzeć kilka ton ziemniaków. Część z nich od niedawna wyręczają maszyny do obierania.
Przed drugą wojną światową społeczność żydowska w ich miejscowości liczyła ok. 2 tys. osób i była praktycznie równa polskiej. Ich obyczaje wpływały na siebie nawzajem, co poskutkowało m.in. podobieństwem charakterystycznych miejscowych potraw.
Degustacji ciulimu i czulentu towarzyszą w lelowskie święto występy artystów. W sobotę wystąpili polscy artyści, niedziela będzie dniem kultury żydowskiej, także tzw. klezmerskiej.
Poza miejscowymi potrawami, Lelów słynie z pielgrzymek ortodoksyjnych Żydów do grobu cadyka Biedermanna, zwanego Lelowerem. Według podań, cadyk Biedermann (1746-1814) podczas rytualnych chasydzkich tańców miał odzyskać pełnię władzy w nodze. Od tamtej pory wyznawcy przypisywali mu moc uzdrawiania i przybywali do niego i aż do dziś odwiedzają jego grób.
Obecnie, po siedmiu latach starań, finalizowane jest przekazanie terenu dawnego cmentarza z grobem cadyka środowiskom żydowskim. Na cmentarzu, zniszczonym przez Niemców w czasie II wojny światowej, powstały później zabudowania gminnej spółdzielni, od której teren musiał wykupić Skarb Państwa, by można przekazać go gminie żydowskiej, a potem chasydzkiej fundacji. Szczególny status cmentarza w kulturze żydowskiej powoduje, że nie może on być przedmiotem handlu.
Od końca lat 80., kiedy ustalono położenie grobu cadyka Biedermanna, co roku do Lelowa przyjeżdżają chasydzi z całego świata, głównie z Izraela, USA, Kanady i Australii, aby uczcić przypadającą w styczniu rocznicę jego śmierci.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.