Dziecięce domki dla lalek to nie tylko świecka sprawa.
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
- Zaczęło się od tego, że chciałam stworzyć wymarzony domek dla swojego dziecka. Jeden odrestaurowany domek w ciągu 10 lat przerodził się w dużą kolekcję - mówi Aneta Popiel-Machnicka
To jedyne muzeum, do którego wchodzi się... przez szafę. Dalej jest jeszcze bardziej bajkowo. Ponad 100 bogato wyposażonych, zabytkowych domków dla lalek możemy oglądać w nowo otwartym muzeum w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki. Wśród nich są tradycyjne "mieszkania", składające się z pokoju, kuchni i łazienki, ale są też domki "specjalistyczne". Można zajrzeć do kliniki weterynaryjnej, salonu fryzjerskiego, sklepów spożywczych, mięsnych i z belami kolorowych tkanin, poczty, dawnej apteki, sal lekcyjnych i gimnastycznych, straganu-jatki z wyrobami mięsnymi, salonu sukni ślubnych, arabskiego namiotu, a nawet do pokoju pisarza, którego opuściła wena. Ręcznie robione detale zadziwiają perfekcyjnym wykonaniem i pomysłowością. Książki w domowej biblioteczce mają prawdziwe kartki, w salonie fryzjerskim w oknach zobaczymy przedwojenne reklamy kremu "Uroda", w piórnikach uczniów ułożone są kredki wykonane z kawałków wykałaczek, a w niedosprzątanej łazience kawalerskiego mieszkanka na kabinie prysznicowej bez trudu dojrzymy zacieki z brudu i rdzy. Za to bawarska kuchnia lśni porządkiem i rzędem patelni, równiutko zawieszonych na wieszakach.
- Z wieloma "eksponatami" wiążą się cudowne historie - mówi Aneta Popiel-Machnicka, kolekcjonerka i renowatorka dawnych dziecięcych zabawek. - Na aukcji w Londynie kupiłam drewniany, oświetlony dom z siedmioma pomieszczeniami i piętrową klatką schodową. Okazało się, że wykonał go ok. 1945 r. polski lotnik Dywizjonu 306. Kupiłam go od jego wnuczki. Zdarzyło mi się też otrzymać paczkę od anonimowego ofiarodawcy, w którym znalazłam dawne cenne laleczki i kartkę z napisem: "U pani będzie im lepiej".
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
Wszystkie detale wykonane są z niezwykłą pieczołowitością
Adam Podstawka, sanitariusz pracujący w Rybnickim Szpitalu Psychiatrycznym, w 1934 r. zrobił ze skrzynki po warzywach pokoik dla lalek swojej córeczce Krysi. Pieczołowicie dorobił do niego mebelki ze sklejki i pudełek po cygarach, z ozdobnymi uchwytami z gwoździków i koralików. Zręczne ręce Anety Popiel dorobiły na szydełku filigranowe serwetki i zasłonki w oknach, uszyły i wyhaftowały pościel (ręcznie wypełnioną pierzem) oraz becik dla celuloidowej małej laleczki, a nawet utkały i przystrzygły wzorzysty, wełniany dywan. Nad małżeńskim łożem wisi obraz Świętej Rodziny, a na nocnych stolikach stoją pasyjka i lampa naftowa. Na komódce, za innym obrazem, zatknięte są rodzinne stare zdjęcia. Wszystko zgodne z wyglądem przedwojennych śląskich wnętrz. W miniaturowej skali.
Starych, zapomnianych domków dla lalek A. Popiel-Machnicka szuka na strychach, targach staroci i na aukcjach. Zamiast drogich, renomowanych domków, które kiedyś wcale nie były dziecięcymi zabawkami, ale dodawały prestiżu właścicielom bogatych willi, woli te, które trzeba uratować i po swojemu urządzić. A mebluje zgodnie z duchem epoki i własną fantazją.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.