Na ulicach stolicy Gabonu Libreville doszło w czwartek do starć między wojskiem a zwolennikami opozycji, kiedy Ali Ben Bongo, syn wieloletniego przywódcy tego kraju Omara Bongo, został ogłoszony zwycięzcą w przeprowadzonych w niedzielę wyborach prezydenckich.
Służby bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego, by rozpędzić tłum zwolenników opozycji, którzy zorganizowali siedzący protest na skwerze w pobliżu siedziby komisji wyborczej.
W zamieszkach poważnie ranny został jeden z przywódców opozycji Pierre Mamboundou.
Według informacji francuskich mediów do starć i grabieży doszło również w Port Gentil w centrum regionu, gdzie wydobywana jest ropa naftowa. Świadkowie informują, że wypuszczeni z zakładów karnych więźniowie opanowali ulice i podpalili stację benzynową.
"Są tu tysiące ludzi. Jest opozycja, ale nie tylko. Każdy korzysta z tej sytuacji, nie tylko więźniowie" - relacjonował świadek radiu France Info.
W mieście demonstrujący zwolennicy opozycji zaatakowali francuski konsulat, podpalając budynek. Protestujący oskarżają Francję, której kolonią był niegdyś Gabon, o popieranie Bongo.
Minister spraw wewnętrznych poinformował, że w wyborach prezydenckich Bongo, były minister obrony, uzyskał 41,73 proc. głosów. Drugie miejsce zajął były minister spraw wewnętrznych Andre Mba Obame, a trzecie Pierre Mamboundou. Oficjalnie obaj zdobyli po około 25 proc. głosów, jednak twierdzą, że to oni zwyciężyli, a niedzielne głosowanie zostało sfałszowane. Zapowiedzieli, że będą protestować przeciwko wynikom.
Rywale Bongo oskarżają go o to, że sfałszował wyniki wyborów, aby zapewnić sobie przejęcie władzy, sprawowanej wcześniej przez jego ojca. Omar Bongo w trakcie 42 lat rządów zapewnił stabilność w kraju, ale był oskarżany o wykorzystywanie petrodolarów do wzbogacenia swojej rodziny i przyjaciół.
W Gabonie działają światowe koncerny paliwowe, w tym francuski Total i amerykański Vaalco. Jest jednym z niewielu krajów subsaharyjskich, które wprowadziły euroobligacje.
Analitycy przewidują, że jeśli uda się przywrócić porządek, w Gabonie nie nastąpi zbyt wiele zmian i politycy nadal będą sprzyjali biznesowi. Ich zdaniem przed Bongo będzie stało zadanie zdywersyfikowania gospodarki i uniezależnienia jej od malejących zysków z ropy.
Didier Reynders jest podejrzewany o pranie brudnych pieniędzy.