Władze chińskie zdymisjonowały w sobotę szefa Komunistycznej Partii Chin w Urumczi, stolicy regionu autonomicznego Sinkiang na północnym zachodzie kraju, gdzie w ostatnich dniach doszło do wystąpień napływowej ludności chińskiej (Han) wymierzonych przeciwko rdzennym Ujgurom.
Informując krótko o dymisji szefa partii w Urumczi, chińska agencja Xinhua nie podała przyczyny jego zwolnienia.
Agencja Associated Press pisze, że tysiące protestujących w Urumczi w czwartek i piątek domagały się zdymisjonowania szefa partii Li Zhi za to, że nie zdołał zapewnić bezpieczeństwa w mieście.
Do protestów w mieście doszło po tajemniczych atakach igłami od strzykawek, w których ofiarami byli głównie Chińczycy (Hanowie).
Ludzie wyszli na ulice po kilku dniach pogłosek o bandzie, która atakuje igłami, głównie Hanów. Władze miejskie potwierdziły, że w związku z tajemniczymi atakami zatrzymano 15 osób, z których cztery postawiono w stan oskarżenia.
Telewizja w Sinkiangu podała, że do służb medycznych zgłosiło się ponad 470 pokłutych osób. Choć nie podano przyczyn ataków, według telewizji ponad 430 ofiar kłucia to Hanowie.
Urumczi, stolica autonomicznego regionu Sinkiang-Ujgur na północnym zachodzie Chin, było w lipcu sceną zamieszek na tle etnicznym. W starciach Ujgurów z napływowymi Chińczykami zginęło wówczas blisko 200 osób, głównie Hanów.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.