Jeden z najbardziej znanych polskich reżyserów Andrzej Kondratiuk, autor filmów "Hydrozagadka", "Wniebowzięci", laureat wielu nagród, zmarł w środę w Warszawie, w wieku 79 lat - poinformowało Stowarzyszenie Filmowców Polskich (SFP).
Był jednym z najwybitniejszych reprezentantów kina autorskiego w Polsce. "W ciągu blisko pół wieku pracy artystycznej zrealizował kilkadziesiąt dzieł filmowych. Stworzył przy tym własny, niepowtarzalny styl, w jakim je tworzył" - podkreśla SFP.
"Już jeden z jego pierwszych filmów, +Obrazki z podróży+ przyniósł mu I Nagrodę na warszawskim Festiwalu Etiud PWSFTviT. Jego krótkometrażowe +Ssaki+, które stworzył wespół z Romanem Polańskim, zdobyły Złotego Smoka na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Kolejny film, +Dziura w ziemi+, przyniósł mu Nagrodę Specjalną na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Karlowych Warach. Niezwykłą popularność przyniosła mu +Hydrozagadka+, która dzisiaj zestawiana jest w gronie najbardziej kultowych polskich komedii" - przypomniało stowarzyszenie.
Andrzej Kondratiuk, reżyser, scenarzysta i operator filmowy, urodził się 20 lipca 1936 r. w Pińsku. Określany był mianem "reżysera prywatnego", ze względu na specyficzny rodzaj kina, które tworzył - bezpośredni, autorski, osobisty.
Od połowy lat 70., wraz z żoną, aktorką Igą Cembrzyńską, mieszkał w małej wsi Gzowo, gdzie powstawały realizowane skromnymi środkami filmy, będące - w mniejszym lub większym stopniu - zapisem własnego życia reżysera.
"Z rozmaitych wypowiedzi reżysera - pisał o nim historyk filmu Tadeusz Lubelski - wynika, że do owego prywatnego statusu zmierzał od samego początku. (...) Przedmiotem jego marzeń było kino, które realizuje się samemu z własnej twórczej potrzeby i według własnego planu".
Przypadające na okres wojny dzieciństwo Kondratiuk spędził z rodzicami w Kazachstanie, by po powrocie do kraju osiedlić się w Łodzi. W latach 1955-60 studiował na wydziale operatorskim tamtejszej PWSTiF, a przez krótki czas (1962-63) również na wydziale reżyserii, wraz z młodszym bratem Januszem Kondratiukiem.
Początkowo Andrzej Kondratiuk realizował etiudy, filmy krótkometrażowe, okolicznościowe wydania Polskiej Kroniki Filmowej. Był autorem drukowanego w tygodniku "Przekrój" opartego na abstrakcyjnym humorze komiksu fotograficznego. Po kilkuletniej przerwie (1974-79) powrócił do filmowania by, poza głównym nurtem polskiego kina, stworzyć własny styl i sposób produkowania, często bywając nie tylko reżyserem, scenarzystą i operatorem, ale także muzykiem, montażystą i scenografem.
Pytany o to, czy nigdy nie czuł pokusy, by robić filmy pod publiczność, Kondratiuk odpowiedział w jednym z wywiadów: "Odpowiednia dawka seksu, mordobicia, łez - sądzę, że takie filmy też potrafiłbym zrobić. Tylko po co? Schlebiać niewybrednym gustom - to upokarzające. Trzeba być naprawdę w biedzie, żeby takie filmy realizować" ("Gazeta Wyborcza").
Był współautorem scenariusza do nagrodzonego w Krakowie i Oberhausen krótkometrażowego filmu Romana Polańskiego "Ssaki" (1962). Jego makabreska "Chciałbym się ogolić" (1966) również zdobyła wyróżnienie na MFF Krótkometrażowych w Oberhausen. W 1966 r. zrealizował dla TVP serial "Klub profesora Tutki", adaptację cyklu opowiadań Jerzego Szaniawskiego z Gustawem Holoubkiem w roli głównej.
Jego pełnometrażowym debiutem była "Dziura w ziemi" z Janem Nowickim (1970. W tym samym roku powstała też słynna komedia "Hydrozagadka". W filmie po raz pierwszy zagrała późniejsza żona reżysera, stała odtwórczyni ról w jego filmach i współtwórczyni dzieł Iga Cembrzyńska.
Po realizacji filmu "Skorpion, panna i łucznik" (1972), symbolicznej opowieści o przyjaźni, miłości i zdradzie, w 1973 r. Kondratiuk wyreżyserował dwie komedie z udziałem legendarnego duetu: Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza - "Jak to się robi" i "Wniebowziętych".
Po kilku latach przerwy powrócił, realizując "Pełnię" (1979) z Tomaszem Zaliwskim i Tadeuszem Fijewskim, film uznawany za zwrot i przełom w twórczości Kondratiuka, łączący w sobie realizm i baśniowość.
Począwszy od "Gwiezdnego pyłu" (1982, Nagroda Specjalna Jury FPFF w Gdyni) Kondratiuk sam zajmował się nie tylko reżyserią i scenariuszem do filmu, ale bardzo często także scenografią, kostiumami, realizacją zdjęć, a czasem nawet muzyką i produkcją filmu. Sam też pojawiał się w swoich dziełach jako aktor.
Zrealizowane w 1984 r. "Cztery pory roku" przyniosły mu m.in. nagrodę Brązowe Oko Leoparda na MFF w Locarno. W filmie wzięła udział wyłącznie rodzina reżysera - żona, rodzice, brat i sam reżyser, a całość kręcona była w prywatnym domu Kondratiuków w Gzowie.
Później powstały takie filmy, jak nagrodzony Złotym Ekranem "Big Bang" (1986), współczesna wersja mitu o Fauście - "Mleczna droga" (1990), oraz dwa krótkometrażowe filmy TV: "Ene...Due...Like...Fake..." (1991) i "Wesoła noc smutnego biznesmena" (1993).
Za obraz "Wrzeciono czasu" (1995), scharakteryzowany przez samych twórców jako "film dla nie lubiących krwi i przemocy na ekranie, zalecany od lat czterdziestu", reżyser otrzymał Nagrodę Specjalną Jury FPFF w Gdyni, Złotą Taśmę od Koła Piśmiennictwa SFP oraz Nagrodę Specjalną MFF o Miłości w Moskwie. Film był kolejną, po "Czterech porach roku", częścią rodzinnej "sagi" Kondratiuków, której trzecią część stanowił zrealizowany w 1997 r. "Słoneczny zegar".
Kondratiuk zrealizował także: "Córę marnotrawną" (2001), "Bar pod młynkiem" (2004) oraz poetycką refleksję o przemijaniu pt. "Pamiętnik Andrzeja Kondratiuka" (2006).
"Zawsze byłem inny, trochę z boku" - mówił o sobie Andrzej Kondratiuk.
"Jestem jak podróżnik z opowiadania Tołstoja, który bardzo tęsknił za ojczyzną. A na pytanie, gdzie się urodził, odpowiedział: na statku, tylko nikt nie pamiętał dokąd płynął. A dokąd ja płynę? Do kina, do filmu, który jest niepodobny do innych. Nie wiadomo, do jakiej szuflady mnie włożyć. Najlepiej wziąć oryginał i skremować, wpakować do szuflady z wygrawerowanym napisem: +artysta osobny+. To będzie wielka ulga dla krytyków" - powiedział w jednym z wywiadów ("GW").
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.