Po wysłuchaniu w środę przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso szef Partii Europejskich Socjalistów Poul Nyrup Rasmussen powiedział PAP, że Barroso nie spełnił oczekiwań grupy europejskich socjalistów w Parlamencie Europejskim (PE) i w związku z tym nie poprą oni jego reelekcji podczas głosowania wyznaczonego wstępnie na 16 września.
"Jeśli Barroso nie może nas usatysfakcjonować w kwestiach socjalnych - czego dziś dowiódł - nie możemy go poprzeć. Więc pozostaje tylko zdecydować, czy grupa wstrzyma się od głosu, czy zagłosuje przeciwko" - powiedział PAP Rasmussen. Wytykał Barroso, że podczas przesłuchania ten nie zobowiązał się do zreformowania dyrektywy o delegowanych pracownikach, by zagwarantować im równe prawa socjalne, "ani nie zobowiązał się konkretnie, by załatać luki w dyrektywach o rynkach finansowych".
"Próbował nas przekonać, że jest miłym facetem, ale to nie wystarczy - powiedział Rasmussen. - Nie zdał egzaminu".
Był premier Danii, dziś eurodeputowany, zastrzegł, że ostateczną decyzję, jak głosować, władze drugiej pod względem wielkości grupy europejskich socjalistów oraz szefowie tworzących ją poszczególnych delegacji narodowych podejmą we wtorek wieczorem, na dzień przed głosowaniem w Strasburgu. "Ja jako przewodniczący Partii Europejskich Socjalistów nie mogę głosować za i wątpię, by grupa go poparła. Ostateczna decyzja, jak będziemy głosować konkretnie, zapadnie w przyszłym tygodniu, ale to jest pytanie, czy będziemy przeciw, czy się wstrzymamy" - powtórzył Rasmussen.
Frakcja, jak dodał, zgodzi się natomiast, by głosowanie nad kandydaturą Barroso odbyło się - jak chce prawica - już 16 września na sesji PE w Strasburgu. Zieloni domagają się, by głosowanie przełożyć na po 2 października, czyli po referendum w sprawie Traktatu z Lizbony w Irlandii.
Głosowanie będzie jednak tajne i w związku z tym dyscyplina głosowania będzie trudna do utrzymania, a socjaliści hiszpańscy i portugalscy zapowiedzieli już, że poprą Barroso w ślad za swoimi socjalistycznymi rządami, które już wcześniej opowiedziały się za reelekcją Portugalczyka. Podobnie za Barroso może głosować część posłów z nowych krajów członkowskich, ale nie wszyscy, jak powiedział PAP szef polskiej delegacji w grupie europejskich socjalistów Bogusław Liberadzki.
"Znacząca część delegacji polskiej będzie głosować przeciwko" - powiedział PAP Liberadzki. Jako przewodniczący to on powinien wskazać polskiej delegacji, jak głosować. "Ja osobiście skłaniam się ku głosowaniu przeciw" - przyznał Liberadzki. W liczącej 184 posłów grupie "Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów" (S&D) polska delegacja liczy 7 eurodeputowanych.
Poza zbyt mało socjalnym programem oraz biernością w odpowiedzi na kryzys finansowy i gospodarczy socjaliści zarzucają Barroso, że był zbyt uległy wobec liderów największych państw UE - prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, kanclerz Niemiec Angeli Merkel, czy premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna. "Potrzebujemy lidera, a nie kogoś, kto tylko dzwoni do Francji czy Niemiec, by spytać, co ma robić" - oświadczył Rasmussen.
"Pan Barroso jako przewodniczący KE dotychczas działał na rozkazy Rady, a w Radzie szczególnie dużo wagi przywiązywał do opinii wyrażanej przez 3-4 największe państwa członkowskie. Mamy poczucie, że nie wszystkie kraje są równe" - powiedział Liberadzki.
Według relacji europosłów, na zamkniętym spotkaniu Barroso próbował ich przekonać, że podczas drugiego mandatu nie będzie już tak uzależniony od Rady, czyli rządów państw UE. Nie może bowiem ubiegać się po raz trzeci o stanowisko szefa KE. Nie dał zdecydowanej odpowiedzi na pytanie, czy zagwarantuje im, iż nowy wysoki przedstawiciel ds. polityki zagranicznej (następca Javiera Solany) będzie pochodzić z socjaldemokratycznej rodziny politycznej.
Zdaniem Liberadzkiego, można przewidywać, że w tajnym głosowaniu nad Barroso przynajmniej połowa frakcji będzie przeciw.
Choć Barroso otrzymał na szczycie w czerwcu jednogłośne poparcie 27 przywódców państw i rządów, wciąż nie może być pewny swej reelekcji. Jego rodzina polityczna, czyli chadecka frakcja Europejskiej Partii Ludowej, która wygrała wybory do PE, sama nie ma jednak wystarczającej większości (EPL liczy 265 posłów, a większość w liczącym 736 europosłów PE to 369). Barroso może liczyć też na poparcie małej, postrzeganej jako dość eurosceptyczna grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (54) oraz części liberałów i demokratów.
Trzecia pod względem wielkości frakcja liberałów i demokratów (84 posłów) jest najbardziej podzielona w kwestii Barroso. "Kolejny raz to liberałowie mogą odegrać rolę języczka u wagi" - ocenił europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.