W USA nie ustają zamieszki spowodowane konfliktem ze służbami porządkowymi.
Od pięciu dni na ulice Charlotte w stanie Karolina Północna wychodzą setki ludzi, by protestować przeciwko zastrzeleniu przez policję czarnoskórego mężczyzny, 43-letniego Keitha Lamonta Scotta. Zdarzenie miało miejsce 20 września. Jego rodzina twierdzi, że nie był on uzbrojony, jednak szef policji w Charlotte utrzymuje, że miał nie tylko broń, ale też narkotyki.
Śmiertelny strzał wywołał oburzenie mieszkańców miasta i liczne manifestacje. Te z kolei szybko przerodziły się w zamieszki i starcia z siłami porządkowymi, które użyły przeciwko plądrującym sklepy gazu łzawiącego, gumowych kul i granatów hukowo-błyskowych. Podczas walk 26-letni mężczyzna został postrzelony w głowę, jednak zapewniają władze, że nie przez policję. Gubernator Karoliny Północnej wprowadził w Charlotte stan wyjątkowy i skierował do miasta Gwardię Narodową. Wprowadzono też godzinę policyjną zapowiadając, że każdy, kto pozostanie na ulicy po północy, zostanie aresztowany.
Na te dramatyczne wydarzenia odpowiedział ordynariusz tamtejszej diecezji. Bp Peter Jugis wystosował list, w którym wzywa wiernych do „modlitwy o pokój i sprawiedliwość nie tylko dla ofiar przemocy w Charlotte, ale i w całym kraju”.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.