Reklama

„Kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm”

Do Izraela jadę głównie ze względu na język, ale też szukałem takiego miejsca, gdzie mogę się zetknąć z judaizmem w myśl hasła: „Kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm” – powiedział ks. dr Romuald Jakub Weksler-Waszkinel w rozmowie z KAI.

Reklama

Wieloletni wykładowca KUL, zaangażowany w dialog chrześcijańsko-judaistyczny i polsko-żydowski, wyjeżdża na dwa lata do Izraela. Pochodzący z rodziny żydowskiej kapłan wyraził radość, że jego pierwszy dzień pobytu w Izraelu - 16 października - przypada w rocznicę wyboru Jana Pawła II.

KAI: Wyjeżdża Ksiądz do Izraela. Jak formalnie otrzymał Ksiądz pozwolenie na dwuletni pobyt w tym kraju?

- Kiedy uznałem, że nie będę już więcej „walczył” w Polsce, zgłosiłem się do do Agencji Żydowskiej, instytucji organizującej emigrację Żydów do Izraela. Powiedziano mi tam, że nie mam szans, bo jestem księdzem katolickim, i to dosyć znanym. W związku z tym podpadam pod casus nieżyjącego o. Daniela Rufeisena, karmelity żydowskiego pochodzenia, który zmienił religię. Na nic się zdało tłumaczenie, że nie zmieniłem. Myślałem, że już nic się nie da zrobić i się z tym pogodziłem. Tymczasem przyszło pozwolenie pobytu na dwa lata.

KAI: Państwo Izrael będzie jakoś wspomagało Księdza?


- Nie, państwo nic mi nie pomoże. Dostałem tylko oficjalne zezwolenie na pobyt. Zrobiono dla mnie wyjątek, gdyż nikomu nie pozwalają od razu na tak długi okres pobytu. Zaczynam od pobytu w kibucu religijnym. Mieści się on w Galilei, niedaleko Tyberiady. Żeby było wszystko jasne, w tym kibucu znajduje się szkoła języka hebrajskiego, a mnie bardzo zależy na jego nauczeniu się. Jadę tam więc głównie ze względu na język, ale też szukałem takiego miejsca, gdzie mogę się zetknąć z judaizmem w myśl hasła: „Kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm”. Uważam, że jestem to winien i moim żydowskim rodzicom, i mojemu kapłaństwu.

Spędzę tam pięć miesięcy. W kibucu pozostanę oczywiście sobą - katolickim księdzem, ale chcę jak najlepiej poznać żydowskie modlitwy, szabat i uroczystości, słowem uczestniczyć we wszystkim tak, aby od wieczora do rana żyć życiem żydowskim. Nie uważam, żeby to było coś niewłaściwego. Podobnie wyglądało życie, którym żył Pan Jezus. Oczywiście życie religijne Żydów współczesnych i ówczesnych różni się. Chcę czytać Biblię i inne teksty. Będę szukał Jezusa w świątyni, będę szedł z Nim do synagogi i z Nim się modlił. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę od tego zacząć swój pobyt w Izraelu.

Mój wyjazd stał się możliwy dzięki wsparciu naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Poczytuję to za ważny gest w dialogu katolicko-judaistycznym, w dialogu, który niestety wciąż często przypomina takie przeciąganie liny i próby nawracania. Tymczasem nawrócenie rozpocznijmy od siebie, wyjdzie to wszystkim na dobre. Później zaś poproszę o przyjęcie mnie przez Kościół języka hebrajskiego.

KAI: Ksiądz nie dostał pełnej aliji – prawa powrotu do kraju przodków?


- Tak. Prawo państwa Izrael mówi, że Żydem jest ten, kto narodził się z matki Żydówki i nie zmienił religii. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że nigdy religii nie zmieniłem i to jest moja cecha szczególna. Moi polscy rodzice ochrzcili mnie nie dlatego, aby nawrócić Żyda na chrześcijaństwo. Oni po prostu dali dziecku to, co uważali za najwspanialsze dla samych siebie, czyli chrześcijaństwo. Byli prostymi ludźmi. Moja mama długi czas była analfabetką, sama nauczyła się czytać i pisać. Natomiast ojciec skończył trzy klasy szkoły podstawowej. W takim domu nie usłyszałem nigdy złego słowa o Żydach ani o innych narodowościach. Wręcz odwrotnie.

Miałem w klasie koleżankę Niemkę, której bardzo dokuczaliśmy. Opowiedziałem o tym w domu podczas kolacji, jak rysujemy na jej ubraniu swastykę i plujemy na nią. Ojciec zapytał mnie, czy ja to też robię. Odpowiedziałem, że tak. Argumentowałem, że przecież jest to Szwabka, wróg i z Niemcem trzeba walczyć. Ojciec zapytał, czy ona mi coś złego zrobiła. Odpowiedziałem: „Ona nie, ale Niemcy!”. Ojciec powiedział wtedy: „Myślisz, że wszyscy Polacy byli tacy wspaniali podczas wojny? Pamiętaj: nie ma czegoś takiego jak Polak, Niemiec, Ruski. Są ludzie, dobrzy i źli. Dobrych trzeba kochać, a od złych to ty na razie uciekaj, bo jesteś za słaby, żeby z nimi walczyć”. Przykazał mi też, abym stanął w obronie swojej koleżanki. I stanąłem, bo słowa tatusia były święte. Oberwałem za to. Ale dzięki temu wychowawczyni o wszystkim się dowiedziała i sytuacja się zmieniła.

Taki był mój dom. Jeżeli więc mówię o moim chrzcie, to nie grały przy nim roli żadne ideologie, np. żeby Żyda wprowadzić do Kościoła. Polscy rodzice dali mi to, co uważali za najważniejsze i mieli najcenniejszego – Chrystusa. Ile to razy budziłem się w nocy i widziałem ojca modlącego się na kolanach.

KAI: Jakie pamiątki zabiera Ksiądz ze sobą?

– Przede wszystkim biorę zdjęcia moich dwóch mam i taty.
Biorę też moją najważniejszą pamiątkę – filakterie. Dał mi je mój stryj, kiedy byłem ostatnim razem w Izraelu. Ofiarował mi też wtedy swoją małą, skromną Biblię po hebrajsku. Zabiorę ją także. Zapakuję także etui w kształcie serca, w którym mam cztery kamyki przypominające o moim żydowskim tacie, mamie, mnie i brata. Na pewno będę tęsknił za moją młodszą ode mnie o dziewięć lat przyrodnią siostrą i jej rodziną. Jesteśmy bardzo zżyci, wiele mi pomagała i jest dla mnie dużym oparciem.

KAI: A najcenniejsze pamiątki po żydowskich rodzicach: samowar i wagę bierze Ksiądz także?

- Nie, samowar i wagę pozostawię tutaj. Chciałbym je przekazać powstającemu Muzeum Historii Polskich Żydów. Wezmę też wszystkie teksty Jana Pawła II. Tak się złożyło, że pierwszy mój dzień w Izraelu wypada 16 października. Zatem swój „nowicjat” izraelski zaczynam w dniu wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową.

Jan Paweł II był moim profesorem na KUL i jest moim mistrzem duchowym. To mój święty patron. Nie czekam na jego beatyfikację. Żenują mnie czasem pytania, kiedy zostanie wyniesiony na ołtarze. To raczej do nas powinno być skierowane to pytanie, kiedy mu choć trochę dorównamy, kiedy wreszcie go poznamy. A to, kiedy postawimy mu następny pomnik, to mnie w ogóle nie interesuje. I tak już ich mamy za dużo. Pomniki z brązu, które następne pokolenia będą może burzyć, mnie nie interesują. Interesuje mnie pomnik pamięci.

KAI: Co zabiera Ksiądz w swoim duchowym bagażu?

- Zabieram przede wszystkim Biblię. To jest mój bagaż duchowy, to jest przymierze Boga z człowiekiem, to jest Jezus Chrystus. Zawsze, kiedy mówię, że jestem Żydem od Jezusa, chcę podkreślić, że pragnę, aby Jezus był najgłębiej moim Mistrzem i Panem. Musimy pamiętać w naszym Kościele, że Jezus jest Żydem. Jest to wielka tajemnica. Przypomnijmy, że za Jezusem wołano „Synu Dawida” i o tym trzeba pamiętać. Katechizm Kościoła Katolickiego matkę Jezusa nazywa „młodą Żydówką z Nazaretu”. Nie ma innego Jezusa jak Żyda, czy to się komuś podoba, czy nie i Kościół to podkreśla. Zresztą podkreślała to w wielu swoich modlitwach św. Edyta Stein, patronka Europy. Chciałbym także, aby wszyscy Żydzi przyznawali się do Boga Izraela jak i do Jezusa Chrystusa, jeżeli w Niego wierzą.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Niedziela
dzień
5°C Niedziela
wieczór
4°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
wiecej »

Reklama