Reklama

„Kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm”

Do Izraela jadę głównie ze względu na język, ale też szukałem takiego miejsca, gdzie mogę się zetknąć z judaizmem w myśl hasła: „Kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm” – powiedział ks. dr Romuald Jakub Weksler-Waszkinel w rozmowie z KAI.

Reklama



KAI: Ksiądz powiedział, że bardzo przeżywał fakt, gdy dowiedział się, że jest Żydem...

- Najtrudniejszy był okres od 1978 r., kiedy się dowiedziałem o tym, do 1992 r. Miałem dużo czasu, żeby się nasłuchać i naczytać o Żydach. Przez te 14 lat poszukiwałem swojego nazwiska. Dopiero w 1992 r. siostra Klara Jaroszyńska z Lasek przyjechała z Izraela ze zdjęciem mamy i informacją o moim nazwisku. W tym też roku pojechałem po raz pierwszy do Izraela. Odbyło się wtedy pierwsze, cudowne spotkanie z moim stryjem. Szedł prosto na mnie, a zapytany, skąd wie, że to ja, odpowiedział: „Idziesz tak, jak twój ojciec”. Przeszedł mnie wtedy taki metafizyczny dreszcz. W jego domu zobaczyłem później lekarstwa, które i ja biorę. Dowiedziałem się też, że – tak jak i ja – jest daltonistą. Zrozumiałem też, co to jest genetyczny kod.

Te 14 lat było najcięższe. To wtedy wszędzie widziałem antysemityzm i byłem może fanatyczny. Teraz jestem monotematyczny, ale nie fanatyczny. Wtedy doświadczałem antysemityzmu. Niektórzy patrzyli na mnie krzywo, tylko dlatego, że za dużo mi powiedzieli o swoich poglądach. Ja się po prostu wstydzę to powtarzać i żal mi tych ludzi. Jest taka książka żony Marka Edelmana – Aliny Margolis – „Nigdy tego nie powtórzę”. Ja też nigdy nie powtórzę pewnych rzeczy. W wielu polskich środowiskach antysemityzm jest naprawdę tak głęboki, że powinniśmy się przestać oszukiwać i mówić, że go nie ma. Myślę, że istnieje potrzeba wielkiej nowenny soborowej, w duchu deklaracji Soboru Watykańskiego II „Nostra aetate” i wspaniałego listu episkopatu Polski z 1990 r. z okazji 25-lecia jej ogłoszenia, która by tego dotyczyła.

W Polsce jeszcze za mało żyjemy Soborem, wielkim wydarzeniem w dziejach Kościoła, o którym wybitny polski filozof, prof. Stefan Swieżawski mówił, że jeszcze w XXV w. będą o nim mówić. Po 1989 r. zachłysnęliśmy się wolnością, ale niestety teraz oddychamy nacjonalistycznie. Powinniśmy postrzegać naród w sensie jagiellońskim, Rzeczpospolitej wielu narodów i religii, a nie tylko chrześcijaństwa i to rozumianego bardzo wąsko. O tym mówili i pisali Jan Paweł II, Swieżawski, Jerzy Turowicz, wielkie postacie, o których dziś nic się prawie nie mówi. Szkoda, że do głosu dochodzą w polskim Kościele środowiska nacjonalistyczne. Niestety krzyczą one źle i robią źle.

KAI: Czy Ksiądz odnalazł świat żydowski, czy on Księdza?

- Dla mnie jest ważne to, że nie świat żydowski mnie odnalazł, lecz ja go odnalazłem. Sam doszedłem do tego, nie wiedząc wcześniej nic. Mama powiedziała mi tylko, że miałem ojca krawca i brata Samuela. Na miliony wymordowanych Żydów mały krawiec z małego miasteczka. Jakże miałem ich odnaleźć? Był to wielki znak Opatrzności, że spotkałem siostrę Klarę Jaroszyńską. Opowiedziałem jej, że żyję, gdyż zostałem uratowany „za pięć dwunasta”. Dzięki niej dowiedziałem się o moich rodzicach i rozpocząłem dalsze poszukiwania.

Kiedy pojechałem do Izraela w 1992 r., mój stryj prawie nic nie pamiętał o moich rodzicach. U niego trauma wojny była straszna. Sam stracił żonę i dwie córki. Mieszkał ze swoją siostrą. Płakał wraz ze mną, dla niego to był cud, że przeżyłem. Dotychczas znał losy tylko mojego brata Samuela, który zginął z matką w Sobiborze, a o mnie nie wiedział nic. Spotkanie z nim wywarło na mnie duży wpływ. Wtedy też mnie zaatakował z powodu mojego chrześcijaństwa: „A nienawiść dwóch tysięcy lat? Jak możesz to znieść?”. Odpowiedziałem, że ja mam 49 lat i kocham Chrystusa. Zapytał, ilu tak uważa jak ja. Odpowiedziałem, że jest jeden najważniejszy i mieszka w Watykanie. I nie tylko mówi, że kocha Żydów, ale też to pokazuje. Niezmiernie się cieszę, że mój pierwszy dzień pobytu w Izraelu to będzie także rocznicą wyboru Jana Pawła II.

KAI: Spotykał się Ksiądz z Janem Pawłem II?

- Tak. Nie było wprawdzie zbyt dużo spotkań, ale ilekroć zwracałem się z czymś do Jana Pawła II, to tylekroć dostawałem odpowiedź. Dzięki uprzejmości obecnego kard. Stanisława Dziwisza, metropolity krakowskiego byłem też raz, razem z ks. prof. Łukaszem Kamykowskim, zaproszony do Ojca Świętego na kolację. Kiedyś napisałem, że „moja siła jest w Watykanie”. Po śmierci Jana Pawła II, po ludzku rzecz biorąc, bardzo mi zabrakło wsparcia, ale wiem, że mam je teraz w niebie.

Benedykt XVI jest także bardzo życzliwy dla Żydów. Mówiłem w wielu wywiadach o naszym spotkaniu w byłym obozie koncentracyjnym Auschwitz. Stałem wtedy w grupie Żydów i miałem na głowie kipę. Oni wszyscy podawali rękę, a ja ukląkłem. Cofnął swoją rękę, nie wiedział bowiem, dlaczego Żyd przed nim klęka, a potem zdumiony spostrzegł koloratkę. Powiedziałem mu, że jestem Żydem od Jezusa.

KAI: Czego Księdzu życzyć podczas pobytu w Izraelu?

- Wypełnienia woli Bożej, tego chcę najbardziej. Jeżeli mam tam umrzeć, to się tego nie boję. Śmierć nie jest straszna, głupie życie jest straszne. Nie wykluczam też, że wrócę szybciej niż planuję. Chcę także nabrać dystansu do pewnych rzeczy.

Rozmawiał Krzysztof Tomasik

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
wiecej »

Reklama