Jeżeli wpływy ze składki na ubezpieczenie zdrowotne będą zdecydowanie niższe niż dotąd, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia może zaciągnąć kredyt - powiedziała minister zdrowia Ewa Kopacz. Zaznaczyła jednak, że nie poleca tego rozwiązania.
NFZ poinformował w środę, że w 2010 roku nakłady na świadczenia zdrowotne będą niższe o ponad 1,5 mld zł w porównaniu z bieżącym rokiem.
Jak mówiła w czwartek Kopacz, tzw. ustawa algorytmowa przewiduje, że prezes NFZ, w przypadku braku środków na finansowanie świadczeń zdrowotnych, może zaciągnąć kredyt. Wymagana jest do tego opinia ministra zdrowia.
"Minister zdrowia jest od tego, żeby pacjentom nie zabrakło procedur, które ratują życie i ja jestem do tego przygotowana. Na to pieniądze muszą się znaleźć. Czy to będzie forma kredytu, czy pieniądze z KRUS, czy to będą inne pieniądze, które zasilą NFZ - o których już dzisiaj poważnie rozmawiamy" - podkreśliła Kopacz.
Kopacz pytana o możliwość podniesienia składki na ubezpieczenie zdrowotne, oceniła, że byłoby to "karanie pacjentów".
Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz informował na początku lipca, że wystąpił do ministrów finansów oraz zdrowia o podwyższenie składki na ubezpieczenie zdrowotne od 2011 roku o 0,25 proc. Takiemu rozwiązaniu sprzeciwił się premier Donald Tusk, a także Kopacz.
W planie finansowym na 2010 rok na świadczenia medyczne przewidziano ponad 53,6 mld zł, w tym ponad 2,2 mld zł z funduszu zapasowego. W 2009 r. w planie NFZ na świadczenia zaplanowano ponad 55,1 mld zł.
"Jeśli chodzi o rok 2010, to na pewno będzie to rok bardzo trudny. Zostanie zahamowana dynamika wzrostu nakładów na lecznictwo. (...) Realnie w stosunku do planu obecnego nakłady będą niższe" - mówił w środę Paszkiewicz. Jak podkreślił, na razie Fundusz nie przewiduje zaciągania kredytów. Takie rozwiązanie byłoby rozważane, gdyby wpływy ze składki ubezpieczeniowej spadły - jak powiedział - drastycznie.
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.