Wszystko wskazuje na to, że umowa stowarzyszeniowa z Ukrainą będzie ratyfikowana - oświadczyła premier Beata Szydło na zakończenie unijnego szczytu, który przyjął deklarację w tej sprawie. Nieprzyjęcie umowy byłoby przejawem kolejnego kryzysu w UE - oceniła.
"Udało się osiągnąć konsensus. Uratowaliśmy umowę z Ukrainą, ponieważ groziła przed dzisiejszym szczytem sytuacja, że Holendrzy nie przyjmą tych rozwiązań i nie będzie ratyfikacji umowy z Ukrainą" - powiedziała premier na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu.
Przywódcy państw UE przyjęli w czwartek deklarację dotyczącą sposobu rozumienia umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Ma ona stworzyć warunki dla jej ratyfikacji przez Holandię. Obywatele tego kraju, który jako jedyny w UE nie ratyfikował jeszcze układu z Kijowem, wyrazili w referendum sprzeciw w tej sprawie. Referendum było niewiążące. "Przy aktywnej roli Polski i zgłoszonych poprawkach udało się doprowadzić do tego, że dokument został przyjęty" - podkreśliła szefowa rządu.
Według źródeł dyplomatycznych dla Polski najtrudniejszy do zaakceptowania był pierwszy punkt dokumentu, stwierdzający, że umowa stowarzyszeniowa "nie nadaje Ukrainie statusu kraju kandydującego do UE, ani nie ustanawia zobowiązania do przyznania Ukrainie takiego statusu w przyszłości". Pytana o ten zapis, premier odparła, że "nie było innego wyjścia, Rada Europejska musiała przyjąć ten dokument". "Celem było uratowanie tej umowy" - podkreślała. Zapisy konkluzji są satysfakcjonujące, dobre, spełniają oczekiwania Polski - mówiła. "Można się spierać o wybrzmienie poszczególnych słów, ale najważniejszą kwestią jest to, że udało się to porozumienie uratować" - zaznaczyła.
Jak podkreśliła premier, w umowie stowarzyszeniowej nigdy nie było mowy o akcesji Ukrainy do Unii. "To są dwa odrębne procesy, a unijny traktat jasno wskazuje, że wszystkie państwa europejskie, które spełnią odpowiednie warunki, mają prawo ubiegać się o przystąpienie do UE. Ukraina ma przed sobą taką możliwość" - mówiła Szydło deklarując poparcie Polski dla europejskich aspiracji Kijowa. W jej ocenie nieprzyjęcie przez RE deklaracji ws. umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą stanowiłoby kolejny przejaw kryzysu jedności w UE. Dzisiaj się udało, Rada Europejska stanęła na wysokości zadania - zaznaczyła. "Nie było tak, że wszyscy byli mili dla premiera Rutte (Mark Rutte, premier Holandii - PAP)" - mówiła premier. "Szefowie państw mówili bardzo wyraźnie, że oczekują od niego doprowadzenia do końca procesu ratyfikacji, do czego on się zobowiązał" - zaznaczyła.
W ocenie szefowej rządu w czasie szczytu "dla wszystkich 28 państw członkowskich było jasne, że jeśli nie dojdzie do przyjęcia tych konkluzji i jeśli nie będzie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, to będzie to kolejny kryzys pokazujący, że nie ma jedności, że Unia Europejska ma problemy, nie potrafi znaleźć kompromisu i mówić jednym głosem". Według Szydło sprawa Ukrainy jest papierkiem lakmusowym, czy Unia jest w stanie uniknąć kolejnego po Brexicie kryzysu.
Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański podkreślał, że na treść przyjętej deklaracji należy patrzeć w kontekście referendum w Holandii, które było - jak to ujął - "olbrzymim ciosem" w zbliżenie pomiędzy UE a Ukrainą. W jego ocenie dzięki deklaracji Wspólnota odzyskuje inicjatywę w tej kwestii. Jak dodał, ratyfikacja umowy stowarzyszeniowej doprowadzi do ustanowienia najbardziej zaawansowanej formy współpracy, jaka dzisiaj jest możliwa pomiędzy UE a Ukrainą.
W jego ocenie nieratyfikowanie umowy stowarzyszeniowej oznaczałoby zamrożenie relacji pomiędzy UE a Ukrainą na długie lata. "Jeżeli ktokolwiek zostałby na lodzie, to byłaby to Ukraina. Dziś zrobiliśmy wszystko, by do tego nie dopuścić" - mówił Szymański. Wiceszef MSZ zwrócił uwagę, że w konkluzji UE doceniła wysiłek reformatorski Ukrainy i podkreśliła, iż liczy na kontynuowanie procesu zbliżenia. "Jesteśmy gotowi do wspierania bardziej ambitnych form współpracy, ale to jest niemożliwe bez uratowania tego, co dziś mamy na stole" - podkreślił Szymański. Według niego dalej idące zbliżenie z Ukrainą nie jest też możliwe bez gotowości reszty Unii, która - jak mówił - "dziś ma bardzo wiele problemów ograniczających ambicje i perspektywy, jeśli chodzi o stosunki zewnętrzne".
Polska podczas szczytu złożyła propozycje, by sankcje wobec Rosji zostały przedłużone nie o 6, a o 12 miesięcy. "Chciałam w ten sposób podkreślić zdecydowany sprzeciw wobec polityki rosyjskiej. Ta propozycja była dyskutowana, rozmawialiśmy to tym, ale większość państw chciała, by było to sześć miesięcy. Dla mnie najważniejsze jest to, że sankcje są utrzymane" - mówiła Szydło. Premier powiedziała, że nasz kraj jest też za sankcjami wobec Rosji za jej działania w Syrii. W UE nie ma jednak teraz większości, która chciałaby forsować taki pomysł. Nieoficjalnie źródła dyplomatyczne podkreślają, że mogłyby się pojawić zakusy, by wprowadzając sankcje wobec Moskwy za działania w Syrii, znieść sankcje nałożone uprzednio w związku z agresją na Ukrainę.
Przywódcy unijni dyskutowali także o problemach migracji - porozumienie w tej sprawie ma zostać wypracowane do połowy 2017 r. "My bardzo jasno stawiamy sprawę, że zaangażowanie Polski w pomoc humanitarną i ochronę granic zewnętrznych będą po naszej stronie wypełniane i będziemy bardziej aktywni" - mówiła Szydło. Poinformowała, że pod koniec roku rząd zwiększył finansowanie pomocy humanitarnej; większe środki na ten cel zostały zabezpieczone w budżecie również na przyszły rok. Premier dodała, że nie wszystkie kraje w UE zgadzają się na proponowaną przez Grupę Wyszehradzką koncepcję tzw. elastycznej solidarności, zakładającej uzależnienie wkładu państwa w rozwiązanie kryzysu migracyjnego od jego możliwości. "Będzie na ten temat dyskusja. Najważniejsze, że jest zrozumienie wśród państw członkowskich, że nie można siłą narzucać pewnych rozwiązań i że te mechanizmy, które były do tej pory przyjęte, nie działały" - zaznaczyła Szydło.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.