Andrzej Łapicki - aktor i reżyser, pamiętny Pietuch w "Salcie" i Andrzej w "Jak daleko stąd, jak blisko" Tadeusza Konwickiego, przez Andrzeja Wajdę obsadzony w roli Poety w "Weselu", skończy w środę 85 lat.
Łapicki podkreślał niejednokrotnie, że film to niespełniona dziedzina jego działalności artystycznej. "Nie dostarczył mi dostatecznej satysfakcji. Poza +Saltem+, +Jak daleko stąd jak blisko+ i kilkoma filmami Andrzeja Wajdy, na czele z +Weselem+, które zawsze będzie aktualne, nie wypowiedziałem się jako aktor filmowy w pełni, nie zaistniałem (...) jako reprezentant swojego pokolenia. Film to moja nie wypełniona karta" - uważa artysta.
Aktor urodził się 11 listopada 1924 roku w Rydze. Podczas okupacji rozpoczął studia w tajnym Polskim Instytucie Sztuki Teatralnej, w którym uczyli wówczas m.in.: Maria Wiercińska, Marian Wyrzykowski i Jan Kreczmar. Dyplom uzyskał już po wojnie.
Na scenie zadebiutował w 1945 roku w krakowskim teatrze im. Juliusza Słowackiego rolą Kosyniera w wystawionym przez Teatr Wojska Polskiego "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego. Trzy lata później związał się z warszawskim zespołem Erwina Axera (Teatr Współczesny), u którego jako Fred w "Ladacznicy z zasadami" (1948) Jean-Paule'a Sartre'a odniósł swój pierwszy duży sukces.
"To nie była rola wybitna, tylko pierwsza, dzięki której zaistniałem w teatrze. (...) Axer ustawił mnie dobrze w tej roli i nagle wszystko się we mnie otworzyło, pokonałem barierę wstydu, zrozumiałem, co i kiedy mam robić na scenie" - wspominał po latach artysta.
Od roli Eisenringa w sztuce Maxa Frischa "Biedermann i podpalacze", również wyreżyserowanej przez Axera (1959) w karierze Łapickiego rozpoczęła się epoka prawdziwych kreacji aktorskich. "Łapicki ma tutaj urzekającą skalę głosu, dystynkcję i nową intelektualną jadowitość - pisał Jan Kott - jego przedzierzgnięcia w epilogu z pseudokardynała w łysego Belzebuba i patologicznego kelnera były aktorskimi majstersztykami". Role w "Sposobie bycia" Kazimierza Brandysa, "Play Strindberg" Friedricha Duerrenmatta, "Jadowitości" Jana Kotta to kolejne sukcesy Łapickiego na teatralnych scenach.
W 1972 roku aktor rozstał się Teatrem Współczesnym i przeszedł do Teatru Narodowego. Pierwsza rola na narodowej scenie to Autor w "Trzy po trzy" Aleksandra Fredry. Grał też Pana Młodego w "Weselu", a także Arnolfa w molierowskiej "Szkole żon" - rolę, o której podobno zawsze marzył. "To jedno z moich najważniejszych osiągnięć" - mówił o swej kreacji Łapicki.
W latach 1983-89 był członkiem zespołu aktorskiego Teatru Polskiego w Warszawie pod dyrekcją Kazimierza Dejmka. Do współpracy z tą sceną powrócił w 1995 r. piastując tam do 1999 stanowisko dyrektora artystycznego. Łapicki miał wspaniały pomysł, by z Teatru Polskiego uczynić Dom Fredry na wzór Comedie Francaise w Paryżu, którą określa się jako Dom Moliera.
Rok 1972 przyniósł wielkie filmowe role Łapickiego m.in. w "Piłacie i innych" Andrzeja Wajdy oraz w "Jak daleko stąd, jak blisko" Tadeusza Konwickiego. Łapicki nie po raz pierwszy współpracował z tymi reżyserami - z Konwickim spotkał się już w 1968 roku przy "Salcie", a w 1969 roku zagrał we "Wszystko na sprzedaż" Wajdy. W 1999 roku wykreował postać księdza w "Panu Tadeuszu", wyreżyserowanym przez Wajdę.
Jako reżyser Łapicki debiutował w 1957 roku w Teatrze Współczesnym "Uśmiechem Giocondy" Aldousa Huxleya. Później wystawił m.in. "Śluby panieńskie", "Damy i huzary", "Dożywocie", "Męża i żonę" oraz "Zemstę" Aleksandra Fredry. W 2005 roku wyreżyserował spektakl "EuroCity" na podstawie sztuki Aleksandra Fredry "Z Przemyśla do Przeszowy". Jak podkreślał Łapicki - było to jego "pożegnanie z reżyserią, bo pożegnanie z aktorstwem nastąpiło już dawno".
W 2008 roku Łapicki dał się jednak namówić szefowi Teatru Narodowego Janowi Englertowi i zagrał w "Iwanowie" Antoniego Czechowa (reż. Jan Englert). Łapicki gra w spektaklu postać Matwieja Sjemionowicza Szabelskiego.
"Wykonałem numer, który może posłużyć jako przykład przyszłym pokoleniom. Jeżeli nie jesteś zadowolony z tego, co robisz - przestań występować. Dwanaście lat nie graj, potem wracasz i wtedy każdy powie: nie, on wcale nie był taki kiepski, jak myślałem. To jest moja recepta na sukces" - żartował Łapicki w jednym z wywiadów.
W listopadzie 2008 roku Łapicki został uhonorowany za rolę w "Iwanowie" nagrodą Feliksa Warszawskiego, jako odtwórca najlepszej drugoplanowej roli męskiej. "Dziękuję Jankowi Englertowi, który wyjął mnie z szafy, otrzepał z naftaliny, kopnął i wypchnął na scenę" - mówił Łapicki podczas uroczystości. Wieczór 11 listopada, dzień swoich 85. urodzin Łapicki spędzi właśnie na deskach Narodowego, wcielając się w rolę Szabelskiego.
Łapicki dwukrotnie był rektorem stołecznej PWST (1981-87, 1993-96); przez wiele lat pełnił funkcję prezes Związku Artystów Scen Polskich (1989-96), a w latach 1989-91 był też posłem na Sejm z ramienia "Solidarności".
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.