Chrześcijanie w Zimbabwe ostrzegają przed kolejną falą przemocy, która zagrozi krajowi, jeśli dojdzie do upadku rządu jedności narodowej. Wszystko wskazuje, że tak właśnie się stanie – czytamy w oświadczeniu Przymierza Chrześcijan w Zimbabwe, zrzeszającego największe wyznania chrześcijańskie w tym kraju.
Do powstania rządu doszło w lutym, po długim i krwawym konflikcie między prezydentem Robertem Mugabe i liderem opozycji, a obecnie premierem Morganem Tsvangiraiem. Dzięki zagranicznej mediacji udało się doprowadzić do podziału władzy między dwoma stronnictwami. Jednakże 15 października opozycja oświadczyła, że nie jest już w stanie kontynuować rządów z nieuczciwym partnerem.
Premier Tsvangirai jest też oburzony, że pomimo zapowiedzi nie zostali zwolnieni więźniowie polityczni. Co więcej w ostatnich dniach policja nie wpuściła do kraju oenzetowskiego obserwatora ds. walki z torturami oraz okrutnym traktowaniem więźniów. Resorty siłowe nadal bowiem pozostają pod kontrolą prezydenta Mugabe. W związku z nowym kryzysem oficjalni przedstawiciele katolików, anglikanów, ewangelików i zielonoświątkowców ostrzegają, że w Zimbabwe dojdzie do kolejnego przelewu krwi, a konsekwencje nowego konfliktu będą odczuwane w całym regionie.
Na szczęście obawy chrześcijan Zimbabwe póki co okazały się przedwczesne. Partia premiera Tsvangiraia postanowiła „dać szansę dialogowi” i w piątek (6 listopada) wznowiła współpracę z prezydentem Mugabe. Nie wiadomo jednak, jak długa utrzyma się koalicja dwóch rywali.
Oświadczenie to kardynał Ryś wydał w związku z wydarzeniami 10 lipca.
Pierwsze miejsce w rankingu zajęła Korea Północna, drugie - Somalia, trzecie - Jemen.
"To zły dzień dla parlamentu, demokracji i Trybunału Konstytucyjnego".
Msze i uroczystości zaplanowano w wielu miejscowościach w całym kraju.