Nie ulega wątpliwości, że to b. prezydent Zabrza Jerzy G. zabił Lecha F. - uznał Sąd Apelacyjny w Katowicach i utrzymał w środę wyrok 25 lat więzienia. Trzem pozostałym oskarżonym, którzy skrępowali i pobili ofiarę, a potem zostawili ją sam na sam z G., sąd wymierzył kary od 8 do 15 lat więzienia.
Prokuratura oskarżyła b. prezydenta o to, że w 2008 r. zabił Lecha F., bo nie był w stanie mu zwrócić wynoszącego kilkaset tysięcy złotych długu. Ciało mężczyzny znaleziono w lesie w Wymysłowie w pow. będzińskim. 70-letni dziś G. od początku stanowczo odpierał zarzuty. Kwestionował zarówno podawany przez prokuraturę motyw, jak i swój udział w opisywanych w akcie oskarżenia wydarzeniach.
Według sądu, nie ulega wątpliwości, że G. zadał śmiertelne ciosy nożem - pozostali oskarżeni zostawili z nim ofiarę, którą wcześniej pobili i skrępowali. Jak relacjonował sędzia Michał Marzec, Lech F. był przytomny i starał się oswobodzić. Zmarł od ciosu nożem zadanego przez G.
Pozostali oskarżeni, choć przyznali się, że skrępowali F., zaprzeczali, by pobili go kijem bejsbolowym. Sąd nie dał wiary ich wyjaśnieniom. Na postawie materiału opinii biegłych i wyjaśnień oskarżonych - uznał, że to Robert T. użył drewnianej pałki; uderzył F. w głowę. Stąd surowsza kara - 15 lat więzienia.
Sąd I instancji przyjął, że trzej wspólnicy G. działali z zamiarem ewentualnym zabójstwa, czyli powinni byli liczyć się z tym, że zadanie F. ciosu kijem może skutkować śmiercią - wymierzył im za to po 15 lat więzienia. Sąd apelacyjny skorygował te ustalenia, przyjmując, że można to przypisać jedynie Robertowi T. i utrzymał wobec niego karę 15 lat więzienia. Pozostali zostali skazani za pozbawienie wolności F. i pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Wraz z przyjęciem takiej kwalifikacji sąd apelacyjny złagodził im karę - do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.