Z tłumu świętych Jezus błogosławi ręką bez dłoni. Ukryty wśród Nepomucenów, św. Jacków, Andrzejów czeka... Trochę zafrasowany swoim kalectwem, ale cierpliwy... jak kamień.
Tę rękę można naprawić. Nie takie rzeczy robią w Piekarach Śląskich. Tu nawet świętego Piotra można na Andrzeja przerobić.
W cieniu piekarskiej bazyliki od 111 lat „rodzą się” święci. Wyszły ich stąd całe tabuny, odkąd w 1898 kupiec Kazimierz Schaefer założył Zakład Sztuki Kościelnej. Wraz z bratem Aleksandrem – artystą– postanowił produkować wszystko, co potrzebne do sprawowania kultu.
– Była hafciarnia, gdzie produkowano ornaty, pracownia rzeźbiarska, zakład odlewniczy i drukarnia, w której powstawały księgi liturgiczne – opowiada Barbara Schaefer-Kobyłczyk, wnuczka założyciela. Dziś ona kieruje zakładem, któremu udało się przetrwać dwie wojny światowe i komunizm.
Z całego warsztatu Schaefera przetrwała do dziś pracownia odlewnicza i spory kawałek historii niezwykłej firmy. Od początku zakład nie miał większych przestojów. Nawet w czasie pierwszej wojny światowej produkcja trwała. Przed drugą wojną firma miała filie w Chorzowie, Katowicach i skład we Lwowie. Po wybuchu drugiej wojny światowej Niemcy zajęli zakład. Założyciel firmy zmarł. Po wojnie interes przejęły dzieci Kazimierza Schaefera. Do 1956 r. przetrwał zakład w Piekarach Śląskich i filie w Chorzowie oraz Katowicach – Mieliśmy sklep niedaleko Kościoła – opowiada Barbara Schaefer-Kobyłczyk. – Był jednym z najładniejszych w okolicy – zapewnia z dumą. Stare fotografie potwierdzają jej słowa. Ogromne kryształowe okno wystawowe robiło wrażenie.
Dziś Zakład Sztuki Kościelnej łatwo można by przeoczyć, gdyby nie tłumy figur. Poza tym dom z zewnątrz wygląda jak wiele innych na Śląsku. Dopiero po przejściu przez próg czuje się powiew niezwykłej historii.
Technika wyrabiania figur niewiele się zmieniła od dnia, kiedy zakład powstał. Materiały są bardziej nowoczesne, ale technologia jest ta sama. – Mamy około 270 modeli figur – mówi właścicielka. Robi się je z drewna lub z gliny. Na podstawie modelu tworzy się formę, która potem służy do odlania figury. Modele czasem są zmieniane, dopasowywane do indywidualnego zamówienia. – Najdziwniejszym zamówieniem, jakie pamiętam, miał być Jezus bez brody – opowiada Adam Ziętek, rzeźbiarz pracujący w zakładzie. – Generalnie staramy się sprostać różnym zachciankom, ale jednak mamy swoje zasady i nie wykraczamy poza pewne normy – podkreśla. – Przecież nie robimy ogrodowych krasnali, ale figury, przed którymi ludzie będą się modlić – dodaje Barbara Schaefer-Kobyłczyk.
Piekarskie figury mają duszę. Trzeba mieć do nich cierpliwość i włożyć serce w ich wykonanie. Zanim figura będzie gotowa, musi przejść kilka etapów obróbki.
Na początek forma musi być dobrze nabita. Masa nie może być zbyt luźna, żeby figura się nie rozsypała. Potem trzeba wszystkie nierówności wygładzić, figurę wyszlifować i pomalować. – Szczególnie dzieci nie dają się oszukać. Wszystko musi być zrobione bardzo dokładnie – mówi, ozdabiając pieczołowicie szatę pasterza Bartka, Czesław Ziętek, malarz, ojciec Adama. Boże Narodzenie coraz bliżej i firma przygotowuje komplet figur żłobkowych. W sumie ponad dwadzieścia elementów: Święta Rodzina, anioły, pasterze, mędrcy, zwierzęta…
Figury z Piekar są rozsiane po Polsce. – Niemal w każdym zakątku kraju widzę nasze figury. Stoją w Kościołach, na cmentarzach, kapliczkach – mówi pani Barbara. – Przygotowywaliśmy kiedyś figury do miejscowości Mokobody. Nie wiem już, o jakie postacie chodziło, ale gdy miały być odebrane, ogłoszono stan wojenny. 13 grudnia przyjechał transport. Z ciężarówki wysiada kierowca, a na koszulce ma napisane: „nie lubię ruskich”. Proszę sobie to wyobrazić – mamy stan wojenny, komuniści nas regularnie kontrolują, a tu coś takiego. Dopiero po pewnym czasie zauważyłam, że na plecach kierowcy było dopisane: „pierogów”. Tak czy inaczej byłam przerażona – wspomina szefowa zakładu.
- Mój ojciec zawsze powtarzał mi i mojemu rodzeństwu, że woli, byśmy zajęli się czymś innym, bo prowadzenie tego zakładu to bardzo ciężki kawałek chleba. Miał rację – przyznaje pani Barbara. Kieruje firmą od 1975 roku. Od pewnego czasu pomaga jej córka. Być może to ona będzie przyszłością niezwykłego zakładu.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.