Dziś katolicyzm w niektórych przypadkach robi wrażenie tożsamościowej etykietki dopiętej do ideologii narodowej. Pytanie, co z tym zrobić i jak stoi przed nami i dzisiaj.
W poniedziałek 3 kwietnia na Uniwersytecie im. kard. Stefana Wyszyńskiego odbyła się kolejna już konferencja na temat Prymasa Tysiąclecia. Poprzednia – rok temu – poświęcona była obchodom Milenium Chrztu Polski, tegoroczna kwestii być może trudniejszej: postawie prymasa (a pośrednio całego Episkopatu Polski) wobec oporu społecznego i opozycji w latach 1945-1981. Konferencję zorganizowało wspólnie UKSW, Muzeum Jana Pawła II i prymasa Wyszyńskiego oraz IPN. Podstawą referatów były zatem materiały źródłowe: zapiski prymasa, protokoły posiedzeń Konferencji Episkopatu oraz materiały wywiadu PRL.
Szczegółowe badania historyków zwykle nie budzą większego zainteresowania. Oczekuje się raczej prostych wniosków i krótkich zdań, nadających się do zastosowania jako motto lub hasło. To coś, co łatwo podchwycić i wykorzystać do legitymizacji własnych pomysłów. Kompletnie ignorując przy tym pytanie, dlaczego ten człowiek tak powiedział? Dlaczego tak myślał? Jakie fakty brał pod uwagę oceniając rzeczywistość? W końcu: co go ukształtowało?
To nie są proste pytania. Jeszcze bardziej skomplikowane są odpowiedzi. Ale jeśli słyszę, że prymas Hlond (bo to on był jeszcze prymasem w 1945 r.) był zwolennikiem wyjścia kapłanów z konspiracji i uważał, że duchowni nie powinni być zaangażowani w polityczne formy oporu i konspiracji, to myślę od razu o jego doświadczeniu jako administratora apostolskiego i pierwszego biskupa diecezji katowickiej. W pierwszych latach po plebiscycie. Doprawdy, nacisk na to by księża zajmowali się duszpasterstwem, nie czynną polityką, nie dziwi mnie w najmniejszym stopniu.
W marcu 1968 roku polscy biskupi wypowiedzieli się w sprawie protestów młodzieży. List, w którym poruszono kwestie antysemityzmu powstał, był zmieniany, w końcu nigdy nie został odczytany, czyli tak jakby go nie było. Biskupi ostrożni, jak sami uznali dwa lata później zbyt ostrożni, sytuacja się zmieniała (1968 rok to także przecież interwencja w Czechosłowacji), publikację przekładano aż dokument stał się zapewne przeterminowany. Za to w grudniu 1970 roku komunikat z posiedzenia z 29 grudnia został odczytany w kościołach 1 stycznia. Przypominam: to nie były czasy współczesne, ani jeśli chodzi o metody dostarczania informacji ani możliwości druku. „Nie możemy być tak ostrożni jak w marcu” - stwierdzili biskupi...
To tylko wycinki wielu poruszonych na konferencji problemów. Warto zauważyć jeszcze jedną myśl, bardziej już dotyczącą samego prymasa. O jego stosunku do narodu, o związkach Kościoła z narodem mówiono już wiele. Kościół jego zdaniem był inkorporowany w naród, miał bronić narodu – biologicznie i w każdym innym wymiarze. Tak, ale na konferencji padło jeszcze jedno stwierdzenie. Otóż prymas miał uważać, że język narodowy musi być wyłącznie kościelny. To znaczy: nie można pozwolić, by przejęli go komuniści. Owszem, jak wiadomo, próbowali.
Trzeba chyba zadać pytanie, ile w tym stwierdzeniu było świadomości, że jest to język w tym kraju nośny i że może być wykorzystany do złego? Na ile to przejęcie języka narodowego miało na celu odebranie go komunistom, by ich nie wzmacniał? Mówiąc wprost: na ile było pragmatyczne? Z pewnością nie jest tak, że kard. Wyszyński był ideologiem narodowym.
Bardzo bym chciała, by ktoś spróbował na to pytanie odpowiedzieć.
To nie jest pytanie bez znaczenia. Język narodowy w naszym kraju nadal jest nośny. Nie posługuje się nim dzisiaj Kościół, został zagospodarowany ideologicznie przez kogo innego. To katolicyzm w niektórych przypadkach robi wrażenie tożsamościowej etykietki dopiętej do ideologii narodowej. Porzucenie kategorii „naród” nie wyszło na dobre.
Pytanie, co z tym zrobić i jak stoi przed nami i dzisiaj. Warto może w tym momencie zgłębić myśl prymasa Tysiąclecia. Byle naprawdę zgłębić, nie przebiegać wzrokiem po hasłach. Bo podpinanie się Kościoła pod ideologię narodową, choć dziś zapewne technicznie dość proste, nie byłoby chyba przez niego dobrze ocenione...
PS. Organizatorzy zapowiedzieli kolejną konferencję za rok. Mam nadzieję, że dojdzie do skutku :-)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.