Do 301 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych gigantycznej lawiny błotnej, która w nocy z piątku na sobotę zniszczyła miasto Mocoa na południowym zachodzie Kolumbii - wynika z czwartkowego bilansu. Zaginionych jest ponad 300 osób, w tym dwaj obcokrajowcy.
Wcześniejszy bilans mówił o 290 zabitych. 332 osoby zostały ranne.
W czwartek w zgliszczach kontynuowane są poszukiwania. 314 osób uznano za zaginione, w tym Kanadyjczyka i Niemca. W niektórych częściach Mocoa nadal nie ma wody i prądu; na miejsce wysłano dodatkowych policjantów, by nie dopuścić do plądrowania opuszczonych budynków. W ośrodkach ewakuacyjnych przebywa 2,8 tys. ludzi, czyli 500-600 rodzin. Według Czerwonego Krzyża skutki lawiny błotnej odczuło ok. 45 tys. z ok. 70 tys. mieszkańców miasta.
Wszczęto śledztwo, którego celem jest ustalenie, czy w Mocoa egzekwowano przepisy budowlane oraz czy urzędnicy podejmowali działania, by przygotować się na klęski żywiołowe. Jak pisze Associated Press, rządowe agencje, eksperci ds. użytkowania gruntów i organizacje ekologiczne od lat ostrzegały, że Mocoa jest narażone na niebezpieczne powodzie. Według lokalnych mediów, drugie śledztwo koncentruje się wokół gubernatora regionu, burmistrza i ich poprzedników.
W nocy z piątku na sobotę z powodu ulewnych deszczy z brzegów wystąpiły trzy okoliczne rzeki. Na miasto zeszła potężna lawina błotna, której czoło miało do czterech metrów wysokości. Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos ogłosił w Mocoa stan wyjątkowy. Była to największa taka katastrofa od maja 2015 roku, gdy w lawinie błotnej w Salgar na zachodzie kraju zginęły 92 osoby.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.