Dobiega końca zaangażowanie Polski w operacji wojskowej w Czadzie. Przez kilkanaście miesięcy - początkowo w misji UE, a potem ONZ - polscy żołnierze zajmowali się tam m.in. monitorowaniem sytuacji w regionie oraz zabezpieczeniem konwojów z międzynarodową pomocą humanitarną. Teraz ich obowiązki przejmą wojskowi z Mongolii.
Uroczystość przekazania obowiązków odbędzie się w najbliższą środę, a już teraz z wizytą w Czadzie jest szef MON Bogdan Klich. Minister odwiedził w niedzielę polskich żołnierzy w bazie "North Star" nieopodal miejscowości Iriba, około 1000 kilometrów od stolicy kraju, Ndżameny.
Wycofanie żołnierzy z Czadu, a wcześniej także ze Wzgórz Golan i Libanu, jest efektem rządowej strategii przyznającej priorytet operacjom NATO i UE. Przewiduje ona, że Polska może mieć jednocześnie poza granicami kraju ok. 3,5 tys. żołnierzy. MON nie ukrywa, że redukcja zaangażowania w tych trzech misjach pozwoli zwiększyć liczebność polskiego wojska w Afganistanie. "Część misji wygaszamy, a inne wzmacniamy" - argumentował w niedzielę w rozmowie z dziennikarzami szef MON.
Początkowo rząd chciał, by misja w Czadzie zakończyła się w połowie roku. Termin jednak przesunięto, gdy okazało się, że Polska poniosłaby znaczną część kosztów wycofania żołnierzy i sprzętu. Teraz część tych wydatków poniesie ONZ. "Pozostając nieco dłużej zaoszczędziliśmy ok. 20 mln dolarów" - podał Klich.
Do kraju wróci ok. 100 kontenerów i ponad setka pojazdów, w tym m.in. 16 transporterów Rosomak, LandRoverów, trzy cysterny paliwowe i dwie spycharko-ładowarki. "Wycofywaniem sprzętu zajmie się firma wyłoniona przez ONZ, do połowy lutego ma on wrócić do kraju. Takie są przynajmniej wstępne założenia kontraktu" - poinformował generał Jerzy Michałowski z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Część mienia - za ok. 9,7 mln zł - ONZ odkupi od polskiego wojska.
Polski kontyngent w Czadzie rozpoczął działanie w kwietniu 2008 roku, a pierwszym zadaniem przed jakim stanął była budowa bazy, bo miejsca przeznaczone do rozmieszczenia wojsk nie posiadały żadnej infrastruktury, poza pasami startowymi. Po zakończeniu prac inżynieryjnych, przybyciu na miejsce sił głównych i zgraniu zespołów, w połowie września 2008 roku kontyngent osiągnął pełną gotowość do wykonywania zadań tzw. FOC (Full Operational Capability).
Żołnierze przez trzy zmiany polskiego kontyngentu - dwie w ramach misji EUFOR i jedną w misji ONZ - odpowiadali m.in. za monitorowanie sytuacji w rejonie, w tym kontrolę osób i obiektów, ochronę personelu organizacji humanitarnych i współdziałanie z lokalnymi władzami.
Przez ten czas udało się zrealizować wiele projektów w ramach współpracy cywilno-wojskowej tzw. CIMIC (ang. civil military co-operation) m.in. remont szkoły w Iribie, wsparcie dla miejscowego szpitala czy naprawy przejazdów przez okresowo pojawiające się w porze deszczowej rzeki.
"Ze wszystkich misji Wojska Polskiego, z którymi mieliśmy do czynienia w roku bieżącym, ta najbardziej pokazuje swój humanitarny wymiar" - ocenił w niedzielę minister Klich. "Nie mamy tu żadnych interesów ekonomicznych, a nasza obecność polityczna w tej części Afryki nie była nigdy specjalnie znacząca. Sprawy pomocy humanitarnej dla tych którzy jej potrzebują były motywacją dla władz do podjęcia decyzji o rozpoczęciu misji w Czadzie" - powiedział. Jak dodał szef MON, one także spowodowały, że Polacy kontynuowali misję po zmianie sztandarów z UE na ONZ.
Ostatnia, trzecia polskiego zmiana kontyngentu w Czadzie, która właśnie oficjalnie dobiegła końca w ramach misji ONZ MINURCAT liczyła ponad 300 żołnierzy. Przerzut sił do kraju zaplanowano w dwóch turach w ciągu najbliższych dwóch tygodni; kontrakt z ONZ na transport personelu wygrały rosyjskie linie lotnicze VIM Airlines. Na miejscu pozostanie jeszcze przez jakiś czas kilkunastu żołnierzy, którzy będą odpowiadali za wycofanie sprzętu.
Społeczność międzynarodowa zdecydowała o wysłaniu sił w region, by ograniczyć skutki krwawego konfliktu w Darfurze (zachodni Sudan) w obszarach przygranicznych Czadu i Republiki Środkowoafrykańskiej. Od wybuchu w 2003 roku konfliktu w Darfurze, gdzie arabskie milicje dżandżawidów dokonywały brutalnych i krwawych czystek etnicznych na terenach zamieszkanych przez czarnych Afrykanów, zginęło około 300 tys. osób; ok. 2,5 mln zostało zmuszonych do opuszczenia domów. Powszechnie uważa się, że to obecnie jeden z największych kryzysów humanitarnych na świecie.
W skład sił MINURCAT wchodzą kontyngenty z m.in. Austrii, Bangladeszu, Brazylii, Ekwadoru, Egiptu, Gabonu, Hiszpanii, Jordanii, Kirgistanu, Nigerii, Pakistanu, Polski, Portugali i Tunezji.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.