Reklama

"To ja musiałem przejść Jordan"

Prymas Wyszyński nie doczekał czasów pełnej wolności, tak jak Mojżesz nie przeszedł Jordanu. To ja musiałem go przejść i osiągnąć tę wolność, którą liczymy od 1989 r. – powiedział KAI kard. Józef Glemp.

Reklama

Osobnym zagadnieniem jest sprawa Ameryki Północnej: Kanady i Stanów Zjednoczonych, gdzie duszpasterstwo polonijne podlega lokalnym strukturom kościelnym. Mamy tam jednak polskie seminarium duchowne w Orchard Lake. Nie o to bowiem chodzi, by „dostarczyć” tam kapłanów już wykształconych, jak to bywa w Europie. Ważne jest, żeby przyszli kapłani kształcili się, przynajmniej przez ostatnie lata nauki, już w Ameryce, poznając mentalność tamtejszych ludzi i tamtejszy sposób prowadzenia pracy duszpasterskiej. Dzięki temu udaje się nam, przynajmniej w większości, zapewnić to, że nasi rodacy stają się częścią amerykańskiego społeczeństwa, zachowując wiarę katolicką. Uważam, że jest to dobre rozwiązanie. Podobnie jest w przypadku Australii. Trochę inny charakter ma Ameryka Południowa, zwłaszcza Brazylia.

Czuję się z Polonią bardzo związany, bo poświęciłem jej tyle czasu, co żaden prymas. Więcej ośrodków polonijnych odwiedził tylko abp Szczepan Wesoły, który zna je wszystkie na wylot, za wyjątkiem Wschodu. Wielką znajomość Polaków na Wschodzie i Zachodzie posiada bp Ryszard Karpiński, długoletni delegat episkopatu ds. duszpasterstwa emigracji.

Ja sam miałem możność dotarcia do Polaków w dawnych krajach Związku Radzieckiego i zapoznania się z ich postawami duchowymi. To nie jest Polonia! Są to Polacy mieszkający na obszarach azjatyckich Rosji i we wschodniej Europie. Odwiedzałem ich jeszcze w czasach ZSRR. Pamiętam spotkania w Moskwie, na Białorusi, na Syberii, w Kazachstanie... Ci Polacy zostawiają głęboki ślad nie tylko kultury polskiej, ale i duchowości, łącznie z wiarą, która w ich przypadku bardzo mocno się identyfikuje z narodowością.

Dużo mówimy o działalności Księdza Prymasa. A jakie są źródła duchowości Józefa Glempa jako chrześcijanina?

– Pochodzę z bardzo biednej rodziny. Wychowywałem się w bardzo trudnych warunkach. Przed wojną nasza sytuacja była jeszcze stosunkowo dobra. Natomiast podczas wojny musiałem pracować w niemieckim gospodarstwie rolnym koło Inowrocławia, bez możliwości chodzenia do szkoły i kościoła. Obaj księża z parafii zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego, a szkoła była tylko dla Niemców. Młodzież polska prawdopodobnie miała być przetransportowana, po zwycięskim pochodzie wojsk Hitlera, na Ukrainę i tam pracować jako robotnicy i rolnicy, do czego nie była nawet potrzebna znajomość niemieckiego. Źródłem nadziei była wtedy wiara, że się przetrwa. W niedzielę głośno się odmawiało różaniec i litanie, a każdego dnia pacierz. Religijność była pielęgnowana na sposób domowy. Kiedyś przyjechał na rowerze ksiądz do chorego – bardzo odważny ks. Kazimierz Sójka z Inowrocławia – i odprawił Mszę św., co stało się dla mieszkańców wioski duchowym zastrzykiem. W Inowrocławiu był jeden kościół tylko dla Niemców, a drugi dla Polaków. Ale jechać tam było niebezpiecznie, bo chłopcy z Hitlerjugend zasadzali się na polskich rówieśników, żeby ich pobić.

Po wojnie wszystko wróciło do normy. Poszedłem do szkoły, w której religii uczył ksiądz prefekt. Ale wkrótce zaczęło się rugowanie religii i krzyży ze szkoły. Miał je zastąpić socjalizm, o którym mówiono nieustannie. Gdy byłem w klasie przedmaturalnej aresztowano kilku moich kolegów. Chodziło o to, żeby ich złamać. Jeden z nich się nie dał, ale wrócił do domu z nadszarpniętym zdrowiem, inny wrócił z prokomunistycznym nastawieniem, zresztą został potem ministrem.

Uchodzi Ksiądz Kardynał za osobę bardzo otwartą: często wypowiada się w mediach, niedawno zagrał nawet w filmie („Popiełuszko. Wolność jest w nas”)... A czy korzysta Ksiądz Prymas z telefonu komórkowego, surfuje po Internecie, wysyła maile?

– E-maili jeszcze nie umiem wysyłać, ale komputer mam i na nim piszę. Korzystam z Internetu, codziennie zaglądam na stronę KAI. Na szczęście mam dobrego sekretarza, który pomaga mi w sprawach trudniejszych technicznie.

Mówił mi kiedyś Ksiądz Kardynał, że przymierza się do pisania wspomnień. Kiedy będziemy mogli je przeczytać?

– Chętnie bym coś napisał o moim życiu, dosyć przecież ciekawym. Niedługo zakończę swoje prymasostwo, które będzie uwieńczone powstaniem Instytutu Prymasa Glempa w Inowrocławiu. Przeniosę tam wszystkie pamiątki i część biblioteki. Będę miał wtedy więcej spokoju i być może, jeśli mi starczy sił, zabiorę się do pisania.

Osiemdziesiąta rocznica urodzin skłania zapewne do myślenia o wieczności...

– Jestem do niej przygotowany. Nie boję się śmierci. Kończenie tego życia i przechodzenie do innego jest chyba głównym przedmiotem oczekiwania człowieka. Ale nadal będę się cieszyć z tego, ilekroć będę mógł coś jeszcze na tym świecie zrobić. Dziękuję Panu Bogu za to długie życie. Przechodziłem przecież różne koleje losu, także zdrowotne, ale Pan Bóg chciał, bym żył długo. W starszym wieku najczęściej przypominają się lata dawniejsze, więc co sobie przypomnę, będę starał się jeszcze przekazać innym. Wciąż chętnie celebruję liturgię, jeżeli mogę i jeśli mnie o to proszą. Mam dużo zaproszeń, zwłaszcza z parafii, w których byłem duszpasterzem 50 lat temu. Odnawiam znajomość z ludźmi, których przygotowywałem do I Komunii św., ślubu, a także poznaję tych, których chrzciłem. Niedawno jakaś dowcipna pani zapytała: „A czy sobie Ksiądz przypomina, że mnie ochrzcił?”. Odpowiedziałem jej: „No, trochę się od tamtej pory zmieniłaś”.

Co Ksiądz Kardynał uznałby za dziedzictwo swego 28-letniego prymasostwa, co chciałby, aby zostało po nim zapamiętane?

– Wierność Kościołowi, nauczaniu soborowemu i papieskiemu, a przede wszystkim odkrycie na nowo Opatrzności Bożej. Odświeżyłem myśl powrotu do wypełnienia zaległego wotum narodowego. Nie przychodziło to wcale łatwo, ale i nie za trudno, bo znalazło się wielu ludzi oddanych tej idei. Zaaprobował ją nawet Sejm i Senat, nie taki znowu wtedy katolicki, co znaczy, że tkwi w niej głęboki sens. Mury świątyni Opatrzności Bożej rosną, a jej idea dzięki energii nowego arcybiskupa warszawskiego coraz bardziej się udoskonala. Widać już pomyślne zakończenie budowy.

Świątynia będzie upamiętniała Boga czuwającego nie tylko nad Polską, ale także nad Europą. Polska religijność musi mieć już wymiar bardzo europejski. Jesteśmy przecież w strukturach europejskich. Z powstającym ośrodkiem kultu Opatrzności Bożej można też łączyć oczekiwanie wiernych, którzy chcieliby chrześcijaństwa pogodnego, wiernego, nie idącego na łatwiznę, tylko szukającego pogłębienia praktycznej znajomości Ewangelii.

Rozmawiali: Paweł Bieliński i Rafał Łączny

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
wiecej »

Reklama