Reklama

"To ja musiałem przejść Jordan"

Prymas Wyszyński nie doczekał czasów pełnej wolności, tak jak Mojżesz nie przeszedł Jordanu. To ja musiałem go przejść i osiągnąć tę wolność, którą liczymy od 1989 r. – powiedział KAI kard. Józef Glemp.

Reklama

Zdaniem Prymasa Polski "swoją duchowością Polska może przyczynić się do odrodzenia Kościołów lokalnych w 'starej' Europie.

Publikujemy pełny tekst wywiadu z kard. Józefem Glempem:

18 grudnia kończy Ksiądz Kardynał 80 lat i przestanie być Prymasem Polski. Czy dobrze się stało, że godność ta wraca do arcybiskupa gnieźnieńskiego?

– Ona nigdy nie była oderwana od Gniezna, które jest źródłem prawdziwego prymasostwa. Owszem, byli też prymasi okazjonalni, np. kard. Aleksander Kakowski posługiwał się tytułem prymasa Królestwa Polskiego. Wynikało to jednak z okoliczności politycznych.

Prawdziwe prymasostwo zawsze jest złączone z Gnieznem, a szczególnie ze znajdującymi się tam relikwiami św. Wojciecha. Formalnie prymasostwo ustanowiono w 1416 r., ale już poprzedni arcybiskupi gnieźnieńscy byli przewodniczącymi episkopatu, a ich rola rozciągała się na całą Polskę i na całą Litwę. W czasach rozbiorów prymasostwo było utajnione. Kard. Mieczysław Halka-Ledóchowski był nawet karany za to, że się posługiwał tytułem prymasa Polski.

Dopiero po odrodzeniu Polski w 1918 r. kard. Edmund Dalbor bardzo sumiennie podjął tę godność, którą potwierdził w 1925 r. konkordat ze Stolicą Apostolską. Wytrawnym prymasem był kard. August Hlond, zwłaszcza w czasie II wojny światowej. W 1946 r. Stolica Apostolska rozwiązała – istniejącą od 1821 r. – unię personalną archidiecezji gnieźnieńskiej z poznańską i związała ją podobną unią z archidiecezją warszawską. Miało to na celu umocnienie pozycji prymasa, która wtedy musiała być także polityczna. Kard. Hlond, a później jego następca, kard. Stefan Wyszyński, mieli większą możliwość oddziaływania z Warszawy jako stolicy Polski.

Jednakże związek Gniezna z Warszawą od początku był traktowany jako tymczasowy. Kiedy w 1992 r. przestałem być arcybiskupem gnieźnieńskim, pozostał mi tytuł kustosza relikwii św. Wojciecha, które znajdują się w Gnieźnie. Związek prymasa z Gnieznem trwał ciągle, chociaż trzeba powiedzieć, że przez prawie trzy wieki siedzibą prymasów był Łowicz, a byli także prymasi, którzy wcale do Gniezna nie przyjechali.

Obecnie, już w innych okolicznościach, tytuł ten wraca do arcybiskupa gnieźnieńskiego. Rolę polityczną prymasa przejął przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, swoją pozycję ma także arcybiskup warszawski. Nie można jednak wykluczyć, iż w przyszłości prymas albo arcybiskup warszawski zostanie wybrany przewodniczącym episkopatu.

Wynika z tego, że nadeszły nowe czasy, w których nie potrzebujemy już prymasa-interreksa, ani nowego „prymasa tysiąclecia”. Wystarczy osoba sprawująca funkcję bardziej honorową niż przywódczą...

– Nie tylko honorową. Prymas będzie urzędował w Gnieźnie jako „pierwszy wśród biskupów”, co mu się niejako należy z definicji. Ale będzie także dbał o jedność episkopatu, bo jest członkiem Rady Stałej z urzędu, co oznacza, że nie podlega wyborowi na krótką kadencję. Dopóki będzie arcybiskupem Gniezna, dopóty będzie zajmował miejsce w strukturach Konferencji Episkopatu. Jak to będzie wyglądało w praktyce – dopiero się okaże. Nie można też wykluczyć, że zajdą okoliczności, w których prymas jako wypróbowana instytucja jeszcze się przyda.

Ponadto, prymas nadal będzie się troszczył o Polaków poza granicami kraju jako duchowy opiekun emigracji. Jest on jej duchowym przewodnikiem, a nie duszpasterzem, bo tym zajmuje się delegat episkopatu ds. duszpasterstwa emigracji.

KAI: O kard. Wyszyńskim mówiono, że był Mojżeszem, który przeprowadził Kościół i naród przez „morze czerwone” komunizmu. Konsekwentnie jego następcę należałoby nazwać Jozuem, który je wprowadził do ziemi obiecanej...

Rzeczywiście, prymas Wyszyński nie doczekał czasów pełnej wolności, tak jak Mojżesz nie przeszedł Jordanu. To ja musiałem go przejść i osiągnąć tę wolność, którą liczymy od 1989 r. Dzięki niej mogliśmy wejść do Unii Europejskiej, co miało wpływ na pojęcie suwerenności Polski. Na Kościół spadły nowe zadania. Biskupi mają teraz bardziej się troszczyć o wszystkie Kościoły (por. 2 Kor 11, 28) w tej europejskiej wspólnocie, nie mogą pozostać bierni. Zawsze będziemy się czuli odpowiedzialni za pomoc tym Kościołom, które są słabsze. A ich słabość polega najczęściej na braku powołań. W Polsce, dzięki Bogu, mamy jeszcze dużo młodych kapłanów i ufam, że nadal ich będziemy mieli. Swoją duchowością Polska może przyczynić się do odrodzenia Kościołów lokalnych w „starej” Europie. Nie wolno jej też zaniedbywać misji. Naszych misjonarzy – świeckich, zakonnych, kapłanów – przybywa na wszystkich kontynentach. Mamy kilku biskupów polskiego pochodzenia, którzy pracują w innych krajach i są znani w świecie.

Z jakimi uczuciami obejmował Ksiądz przed 28 laty obowiązki Prymasa Polski?

– Z uczuciami wiernego syna Kościoła. Nie można tu użyć innych słów. One nie są ani pompatyczne, ani wyolbrzymione. Taka była rzeczywistość. Przyjąłem decyzję Ojca Świętego, podjętą po śmierci wielkiego prymasa Stefana Wyszyńskiego, którego pracy przyglądałem się z bliska. Znałem jej zakres i zdawałem sobie sprawę z wyzwań nowych czasów, które wymagały nowego spojrzenia.
Jan Paweł II był ciężko ranny, leczył się z nadzieją, że wyzdrowieje. Przedstawiłem się papieżowi jako prymas w rzymskiej klinice Gemelli. To spotkanie było dla mnie niezwykle ważne. Udzielił mi błogosławieństwa papieskiego, a jego słowa, chociaż krótkie, były pełne wiary w Kościół i w obecność w nim Chrystusa w Duchu Świętym.

Nie miałem kompleksów, że jestem jakimś „mniejszym” prymasem. Trzeba było podejmować to, co niosła chwila, i temu zaradzać. Był jeszcze pokój, była nadzieja, ale zaczęły już narastać groźne nastroje zapowiadające, że może dojść do starcia „Solidarności” z obrońcami socjalizmu. Zanosiło się na potężne zwarcie dwóch postaw nie tylko politycznych, ale i ideowych, dotyczących wolności. Robiłem wszystko, żeby przebiegło ono pokojowo. Taka też była postawa większości działaczy „Solidarności”, chociaż niektórzy chcieli podjęcia kroków rewolucyjnych. Opowiadałem się za opcją dogadania się i uniknięcia gwałtownych starć, bo uważałem, że na tyle już dojrzeliśmy, iż możemy rozmawiać i porozumienie się jest lepszym sposobem rozwiązania konfliktu niż walka.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
wiecej »

Reklama