5 grudnia rozpoczął się drugi etap sztafety 'Afryka Nowaka". Poniżej relacja z 35-37 dnia wyprawy, 9-11 grudnia 2009 r.
Nasz afrykański uczestnik sztafety przejechał na rowerze w I etapie część trasy, ale najbardziej wsławił się umiejętnościami kulinarnymi. Od początku wyprawy każdego wieczoru przygotowywał wspaniałe posiłki. Chętni oddawałem mu od czasu do czasu swój aparat fotograficzny. W II etapie Fadel otrzymał kolejną rolę – stał się asystentem Kaspra w dziedzinie kręcenia filmów. Wystarczyła krótka lekcja obsługi, a wczoraj i dziś samodzielnie kręcił nas z samochodu profesjonalnym sprzętem filmowym. Wczoraj wieczorem, po przejrzeniu nakręconego materiału, Kasper z uznaniem pokiwał głową…
Kącik miłośników sprzętu:
Firma Brennabor zapewnia nam serwis sprzętu. Dzięki temu możemy na bieżąco modyfikować nasze rowery w zależności od bieżących potrzeb. Oto zmiany na II etapie:
1. Zamówiliśmy i wymieniliśmy opony. Ponieważ 3/4 naszej trasy przebiegać będzie szosą, to zdecydowaliśmy się na założenie szosówek. Są to opony firmy Schwalbe – Marathon XR 1.75'. Na odcinek terenowy (Tussah–Zellah) założymy terenówki.
2. Wymieniliśmy nóżki – na tzw. motorowe. Są dużo stabilniejsze, a poza tym można dokonać podstawowych regulacji oraz napraw roweru bez konieczności odwracania go do góry nogami.
3. Zamówiliśmy także lusterka – niestety okazało się, że rura kierownicy ma za małą średnicę i gwint rozporowy lusterka się nie mieści. Spróbujemy jeszcze jakoś je zaadaptować.
Archiwalne/Skolekcjnował Łukasz Wierzbicki
Kazimierz Nowak (1897 - 1937)
Kazimierz Nowak jako pierwszy przemierzył Afrykę na... rowerze. Wyruszył z Trypolisu zaopatrzony w zapas łatek na dętki i 60 kg bagażu, przez Saharę i cały kontynent ku oddalonemu o kilkadziesiąt tysięcy kilometrów Przylądkowi Igielnemu.
Anenat, 12 lutego 1932 r.
Maryś Ty mój!
Piszę w namiocie, ale nie swoim, bo ten gdzieś daleko za mną pozostał, z karawaną, a ja na „chybił-trafił” przez dzikie pasmo wulkanicznych gór się przedarłem i wyprzedziłem karawanę, choć ta pospiesznie się posuwa wcale.
I jakoś udało mi się dostać do Anenat, tak poprzez góry, instynktem prawie. Słońce tylko paliło okropnie i wody nie miałem, ale gdy w dali w rozedrganym powietrzu ujrzałem palmy, radość sił dodała!
Przyjęcie miłe – kazano dla mnie rozbić namiot, jest łóżko polowe, 2 koce, na ziemi dywan, miednica z wodą i śnieżnobiały ręcznik, a nawet stół przykryty arabską materią i krzesła, dołem z palmowych liści wyplatany dywan. Oświetla wnętrze taka stajenna lampa, a przez odchylone wejście do namiotu na tle ciemnego nieba pokrytego gwiazdami czarno rysują się palmy, przy których płoną ogniska żołnierzy arabskich. Tu i tam „gusbaja” (rodzaj fletu) zawodzi smętnie.
Ot, jedna z tych pięknych afrykańskich nocy po dniu znojnym, ponad siły prawie, choć pięknym również – bo trud przebyty zaliczam zawsze do najmilszych chwil podróży. Ten trud właśnie to treść przecież mej włóczęgi.
I oto Maryś tu, w tym namiocie, w takiej małej oazie, list mię Twój doszedł, tak dawno wysłany – bo data stempla poczt. Boruszyn 17.12.1931, zatem prawie 2 miesiące szedł – ale doszedł! A czy wiesz, jak doszedł? Oto, moja Maryś, dzięki dobremu Majorowi Moccia, komendantowi Gat, który nie żałował i cały szereg radiodepesz wysłał dla mnie i w sprawie poczty i innych jeszcze, też bardzo ważnych, a najważniejsze to guma do klejenia, inaczej byłbym pieszo tylko iść musiał.
I oto ani nie wiem, jak podziękować za kochany list (nr 7.) i za słowa pociechy – i za wszystko, wszystko razem, Maryś! Smutno mi, ciężko i żałośnie nawet, bo ani nie mogę odpisać, z pomocą pośpieszyć, poradzić – nic! Jestem daleko! – bardzo daleko, i choć niegłodny i nic mi nie grozi – podzielić się z Tobą nie mam czym, jak chyba tylko opisami podróży. Ale jeżeli Maryś mój jest głodny, jeżeli nie wyszły z pomocą redakcje – o, Maryś! – wtedy się zachwieję – a to ani odwrotu niema dla mnie! I gdy o tym wszystkim naraz myślę, głowa pęka i sił brak czuję, i jakoś strasznie. Aż ciemno w oczach się robi! – zda się popadam się w przepaść.
O, Maryś Drogi! Ani pisać dziś nie umiem – z kochanym listem spać się położę, bo zmęczenie oczy zamyka, a troski się do oka cisną Maryś! Biedny mój, Kochany Maryś – Dobranoc!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.