5 grudnia rozpoczął się drugi etap sztafety 'Afryka Nowaka". Poniżej relacja z 35-37 dnia wyprawy, 9-11 grudnia 2009 r.
Archiwalne/skolekcjonował Łukasz Wierzbicki Kazimierz Nowak z rodziną 13 luty 1932 r. w El Anenat
Mój Dobry Maryś!
Wnet północ, a ja dopiero dorywam chwilę wolną – na gawędę – i w namiocie moim piszę te zdania. Noc cudowna, Księżyc wysrebrzył piaski niedalekie, gwiazdy jasno świecą, migocąc filuternie, choć w namiocie mroźno. Właśnie służący przyniósł mi gorącą herbatę – rozgrzeję się trochę.
Maryś! Choć dzień cały nie pisałem do Ciebie – stale myślą byłem w Boruszynie, przebiegałem w pamięci wczoraj otrzymany list. Trapiła myśl o chorobie Twojej – o troskach i brakach, o których wspominasz, ale rozsądek każe nie poddawać się rozpaczy, która ani Wam nie pomoże – a mnie duchowo rozbija i odrywa od tego, co dziś celem być winno. Zatem Boga tylko o pomoc dla Was proszę – i piję tu, co dać może Afryka, zwiedzam, patrzę oczyma bystro, wczuwam się w czar i grozę pustyń, na postojach zasięgam języka, by dalej móc się poruszać. Uczę się po arabsku i choć pobieżnie narzecze Tuaregów chcę poznać. Oj, Maryś!, piękne takie życie cygańskie, piękne, ale nigdy nie uwierzysz, jak trudne! Inni, którzy ten ogromny szmat drogi przebyli, co ja, w ostatnich miesiącach, wydali tysiące złotych – ja nic zupełnie. Przeciwnie nawet – mam więcej, jak opuszczając Europę – czy wiesz, co to znaczy?! A to, co mam, pracą zdobyłem – pracą taką nad siły!
Nie posądź mnie ale o brak serca, o to, że mało obchodzi mnie moja trójka – nie, Maryś! przeciwnie – i dlatego właśnie całą siłą oddalam od siebie myśli czarne, by móc myśleć i myśli na papier rzucać – może przecież jakoś zahaczę, może choć na chleb dla Was zarobię! Wyślę znowu cały szereg listów i zdjęć do redakcji, a to praca, wymagająca skupienia – i skrzydeł! Dlatego też siłą oddalam smutki, marzę i myślę o Was, o chwili wspólnej, i gnam naprzód, w dal – może w końcu przezwyciężę wszystko!
Ot, widzisz, Maryś, dzień zbiegł cały, jutro odmarsz. Etap trudny, a mnie ani na spoczynek nie stanie czasu. Co zrobić – zapytasz co w dzień robiłem! Oto nic! – a jednak ani chwili wolnej nie było. Przede wszystkim zwiedzałem oazę, choć niewielką, ale zawsze ciekawą.
Palm mgła – choć nazwa „El Anenat” tłumaczona (z arabskiego) na polskie znaczy „źródła”. Jest ich aż około 40, z których zwłaszcza jedno ciekawe bardzo, bo leży parę metrów ponad powierzchnią kotliny Anenat, a patrząc na powierzchnię wody widać, jak się wydobywa z głębi, bulgocąc głośno. Jest to prawdopodobnie krater wygasłego wulkanu, przez który woda z niskich pokładów siłą ciśnienia się wydobywa. Potem, tuż niedaleko, olbrzymie stoi drzewo, okaz rzadki, jedyny może w tej części Afryki. Jest to akacja, której konar jeden wrósł w ziemię i wypuścił dalsze pędy, stanowiąc olbrzymią altanę, dającą boski cień kompanii wojska. Komendant, sympatyczny porucznik Corrieri, nazywa to drzewo „akacją Duveryer”, bowiem pisze o niej ten francuski podróżnik w swoich opisach – a i ja piszę, bo przecież przez długie miesiące nie widziałem tak wielkiego drzewa – i już na jakieś
Aha! Wiesz? – nie mając klisz (zaledwie 4 jeszcze), zrobiłem aż 6 zdjęć – nie myśl ale, że czarodziejem jestem. Jeden z podoficerów pożyczył mi aparat 9x12 i 6 „filmpack” sprezentował w zamian za wywołanie innych 6 filmpack – obopólny zatem interes. Jest to jedyny sposób, zanim kupię materiał – posługiwać się innymi aparatami!
Dużą część dnia zabrał wspólny stół, do którego zasiadłem w tow. komendanta El Anenat, porucznika Corrieri, i Dr. med., również w stopniu porucznika – znajomego z Gat. Przy stole rozmowa wspólna – ot, cały szereg tematów, a ostatecznie studiowanie map i szczegółów drogi do najbliższego, choć krótkiego etapu Ubari. I tak przyszła prawie północ! A teraz już pierwsza dochodzi – zaś wcześnie rano w drogę trzeba ruszyć. Pa zatem, Kochanie!
Całuję mocno moją Trójkę, Nusi również ślę ucałowania, a Tobie specjalnie długi pocałunek stęsknionego męża
Pa!
Twój Kazimierz
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.