Reklama

Kopenhaga: Porozumienie mało ambitne

Większość uczestników szczytu zgadza się, że jego wyniki są rozczarowujące w porównaniu z nadziejami, jakie w nim pokładano. "Jeśli porozumienie przejdzie w głosowaniu, uznam je za umiarkowany sukces" - powiedział główny oenzetowski koordynator negocjacji klimatycznych Yvo de Boer. "Mogliśmy jednak osiągnąć więcej" - zaznaczył.

Reklama

Kluczowe państwa zaangażowane w negocjacje klimatyczne osiągnęły w nocy z piątku na sobotę na szczycie w Kopenhadze wstępne porozumienie. Musi ono jeszcze zostać przyjęte przez 193 członków ONZ w głosowaniu, które odbędzie się w sobotę nad ranem. Nawet wówczas wyniki szczytu nie będą prawnie wiążące.

Organizacje pozarządowe nie pozostawiły na porozumieniu suchej nitki. Krytycznie wypowiedział się o nim również Lumumba Stanislas Di-Aping, szef delegacji Sudanu i przewodniczący grupy G77, skupiającej 130 państw rozwijających się.

Także większość uczestników szczytu zgadza się, że jego wyniki są rozczarowujące w porównaniu z nadziejami, jakie w nim pokładano.

"Jeśli porozumienie przejdzie w głosowaniu, uznam je za umiarkowany sukces" - powiedział główny oenzetowski koordynator negocjacji klimatycznych Yvo de Boer. "Mogliśmy jednak osiągnąć więcej" - zaznaczył.

Agencja Associated Press mianem "układu kopenhaskiego" nazywa porozumienie zawarte w piątek wieczorem pomiędzy Obamą a liderami czterech krajów rozwijających się: Chin, Indii, Brazylii i RPA. Inne agencje wskazują jednak, że zostało ono zatwierdzone przez około 25 najważniejszych państw zaangażowanych w negocjacje klimatyczne, w tym kluczowe kraje UE.

W trzystronicowym dokumencie zrezygnowano z liczbowych celów redukcji emisji gazów cieplarnianych w skali całego świata. Ograniczono się jedynie do zapisu, że działania na rzecz ich zmniejszenia powinny być wystarczające, aby wzrost temperatury na świecie do 2050 r. nie przekroczył 2 st. C w porównaniu z epoką przedindustrialną.

Wcześniej omawiane projekty porozumienia zawierały zobowiązanie do zmniejszenia do 2050 r. globalnej emisji takich gazów o 50 proc. w stosunku do poziomu z 1990 roku.

Jako aneks do porozumienia dołączono dotychczasowe deklaracje państw w sprawie emisji gazów cieplarnianych - w niektórych przypadkach zostały one już przyjęte w procesie legislacyjnym, w innych są tylko w sferze planów.

Unia Europejska zamierza do 2020 r. zredukować emisje gazów cieplarnianych o 20 proc. w stosunku do 1990 r., Japonia zaś o 25 proc. W USA emisje mają się w tym czasie zmniejszyć o 17 proc. w stosunku do 2005 r., czyli zaledwie o 3-4 proc. w stosunku do 1990 r.

Chiny, największy producent CO2 na świecie, zapowiedziały zmniejszenie emisji na jednostkę PKB o 40-45 proc. w porównaniu z poziomem z 2005 r. Przy szybkim tempie wzrostu gospodarczego Państwa Środka oznacza to, że emisje będą nadal rosły. Indie deklarują gotowość ograniczenia emisji o 20-25 proc. w porównaniu z 2005 r.

W myśl zawartej w piątek wieczorem ugody, państwa uprzemysłowione wyasygnują w latach 2010-2012 30 mld, aby pomóc państwom wschodzącym dostosować się do zmian klimatycznych i z nimi walczyć. Przy tym, UE wyłoży 10,6 mld dol., Japonia 11 mld dol. a USA 3,6 mld dol. W latach 2012-2020 pomoc dla gospodarek wschodzących sięgnąć ma 100 mld rocznie.

W dokumencie poruszono również problem weryfikacji działań podejmowanych przez państwa rozwijające się na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi. Był to jeden z głównych punktów stojących na przeszkodzie porozumieniu, ponieważ Chiny nie dopuszczały możliwości międzynarodowych inspekcji.

Ostatecznie uzgodniono, że gospodarki rozwijające się będą samodzielnie nadzorowały swoje działania, raz na dwa lata przekazując wyniki ONZ.

Do porozumienia liderzy najważniejszych gospodarek dołączyli apel o wypracowanie obligującego prawnie układu klimatycznego przed końcem 2010 r.

Prezydent USA Barack Obama przyznał jednak, że osiągnięcie wiążącego porozumienia będzie bardzo trudne i czasochłonne, gdyż wymaga przełamania nieufności pomiędzy krajami uprzemysłowionymi a rozwijającymi się.

"Przeszliśmy już długą drogę, ale jeszcze dłuższą mamy przed sobą" - powiedział Obama po spotkaniu z chińskim premierem Wenem Jiabao, szefem indyjskiego rządu Manmohanem Singhiem i prezydentem RPA Jacobem Zumą.

Amerykański lider był jednak z przebiegu szczytu stosunkowo zadowolony. "Dzisiaj w Kopenhadze doszło do znaczącego i bezprecedensowego przełomu" - powiedział przed odlotem do Waszyngtonu. "Po raz pierwszy w historii najważniejsze gospodarki zebrały się, aby uznać, że ich obowiązkiem jest przeciwstawienie się groźbie zmian klimatycznych" - dodał.

Jak zauważył, gdyby negocjatorzy czekali, aż uda się wypracować pełne i wiążące porozumienie, szczyt nie dokonałby żadnego postępu. "Frustracja i cynizm mogłyby być tak duże, że zamiast jednego kroku naprzód, zrobilibyśmy dwa w tył" - powiedział Obama.

Zapewnił też, że zawarta w piątek w nocy ugoda przez lata będzie służyła jako fundament dla międzynarodowych działań zmierzających do zahamowania zmian klimatycznych.

Zadowolenia nie krył też francuski prezydent Nicolas Sarkozy. "Ugoda nie jest doskonała, ale lepszej nie dało się wypracować" - oznajmił.

"Pamiętajmy, że jeszcze rok temu nikt nie uważał, że takie porozumienie jest możliwe" - wtórował mu brytyjski premier Gordon Brown.

Mniej entuzjastycznie odniosła się do porozumienia francuska kanclerz Angela Merkel. "To była dla mnie bardzo trudna decyzja. Zrobiliśmy jeden krok, podczas gdy liczyliśmy, że uda się zrobić więcej" - oceniła. "Droga do nowego porozumienia wciąż jest bardzo długa" - podkreśliła.

Porozumienie, wypracowane dzięki bilateralnym spotkaniom liderów największych państw, zwłaszcza Baracka Obamy i Wena Jiabao, ostro skrytykował Lumumba Stanislas Di-Aping, szef delegacji Sudanu i przewodniczący grupy G77.

"Popełniono dziś poważne wykroczenie przeciwko ubogim, przeciwko tradycji przejrzystości i partycypacji na równych prawach wszystkich stron konferencji, a także przeciwko zdrowemu rozsądkowi" - powiedział. Już wcześniej na brak przejrzystości negocjacji w Kopenhadze utyskiwał prezydent Wenezueli Hugo Chavez.

Suchej nitki na ugodzie nie pozostawiły również organizacje pozarządowe. "Dostrzeżono potrzebę utrzymania wzrostu temperatur w granicach dwóch stopni, ale nie zobowiązano się, aby tego dokonać" - wskazał Jeremy Hobbs, prezes Oxfam International.

Lider Greenpeace'u Kumi Naidoo określił Kopenhagę jako "miejsce zbrodni na klimacie" dodając, że winni tej zbrodni uciekają teraz po fiasku konferencji na lotnisko.

"Negocjacje pod egidą ONZ zakończyły się porażką, bo nie zaowocowały porozumieniem, które choć na jotę zbliża się do tego, co niezbędne, by powstrzymać zmiany klimatyczne" - głosi oświadczenie organizacji.

Z kolei szef organizacji Friends of the Earth International Nnimmo Bassey uznał wynik konferencji w Kopenhadze za "katastrofę dla biednych", skazującą ich na skutki zmian klimatycznych.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Piątek
rano
2°C Piątek
dzień
2°C Piątek
wieczór
0°C Sobota
noc
wiecej »

Reklama