Politycy sami szukali kontaktu ze mną, w tym prezydent miasta Gdańska i członkowie Prezydium Miasta Gdańska - zeznał w środę Marcin P. przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Jak przekonywał, sam chciał "odcinać się" od polityków.
Przewodnicząca komisji ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Marcina P., czy w zakresie swojej działalności i bieżącego funkcjonowania jego firma kontaktował się z politykami na Pomorzu.
"Nie zostawałem na Pomorzu w kontakcie z żadnymi politykami. Politycy sami szukali ze mną kontaktu, ja raczej próbowałem się zawsze od polityków odcinać" - odpowiedział Marcin P.
Dopytywany, którzy politycy szukali z nim kontaktu, stwierdził: "Na pewno prezydent miasta Gdańska poprzez port lotniczy w Gdańsku".
"Ja do końca nie pamiętam np. sytuacji ze sponsorowaniem filmu »Wałęsa«, bo mnie w tym czasie w biurze nie było, ale z relacji moich pracowników, o ile dobrze pamiętam pani Martyny Piwońskiej, to sam pan prezydent miasta Gdańska dostarczył mi propozycję i chciał ze mną rozmawiać na temat sponsorowania filmu o Wałęsie" - podkreślił.
"Chęć znalezienia kontaktu ze strony polityków różnych opcji zawsze był, chyba najczęstszy był jednak z członkami Prezydium Miasta Gdańska z tego względu, że spółka miała siedzibę na terenie Gdańska" - dodał Marcin P.
Marcin P. mówił też o przeciekach z ABW: "Tak, miałem takie przecieki, nie były to (przecieki) od Michała Tuska, to były przecieki z ABW, ale nie bezpośrednio przez ABW (były mi) dostarczane, były (mi dostarczane) przez osoby trzecie, związane z ABW, w tym także przez niektórych dziennikarzy".
Tygodnik "wSieci" ujawnił stenogramy z podsłuchów ABW założonych u Marcina P. Wynika z nich, że tuż po upadku OLT Express na przełomie lipca i sierpnia 2012 r. P. "spieniężał wszystko"; wiedział, że jest podsłuchiwany i miał informacje, że w Amber Gold pojawią się "cisi panowie z ABW".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.