Ograniczenie handlu w niedziele nie powinno negatywnie wpłynąć na polską gospodarkę - uważa związany z Uniwersytetem Ekonomicznym w Katowicach prof. Andrzej Barczak, który popiera ten pomysł.
Sejm uchwalił w piątek ustawę o ograniczeniu handlu w niedziele. Od 1 marca 2018 r. będą dwie niedziele handlowe w miesiącu - pierwsza i ostatnia; w 2019 r. handlowa będzie ostatnia niedziela każdego miesiąca, od 2020 r. ma obowiązywać zakaz handlu w niedziele. Teraz ustawą zajmie się Senat.
"W niedziele powinno być zamknięte wszystko, za wyjątkiem stacji benzynowych" - powiedział prof. Barczak PAP, proszony o komentarz do uchwalonej ustawy. Zwrócił uwagę, że podobne ograniczenia w handlu istnieją od lat w części krajów europejskich.
"Twierdzenia, że gospodarka na tym straci uważam za zawracanie głowy. Przecież gospodarka niemiecka, francuska, austriacka nic nie tracą. Życie codzienne w tamtych krajach jest ustabilizowane - wiadomo, że w niedziele wszystko jest pozamykane, za wyjątkiem miejsc turystycznych" - powiedział ekonomista.
Przypomniał, że w niektórych krajach - aby zrekompensować zamknięcie centrów handlowych w niedziele - wydłuża się godziny handlu w inne dni.
W opinii prof. Barczaka przyjęte przez Sejm prawo będzie skutkowało zmianą w mentalności, w przyzwyczajeniach i organizacji życia Polaków i trzeba się będzie do nich przyzwyczaić. W dłuższej perspektywie ustawa nie powinna mieć wpływu na gospodarkę - ocenia.
"Gospodarka jest elastyczna. Kiedy galerie handlowe i sklepy będą zamknięte w niedziele, a przedłużony handel w soboty, nic się nie stanie. Trzeba się tylko przyzwyczaić do zmian, kiedy się do tego dostosujemy, nie będzie problemów z obrotami" - uważa.
W ostatnich kilkunastu miesiącach różne stanowiska w sprawie handlu w niedzielę prezentowali m.in. przedstawiciele partii politycznych, związków zawodowych, Kościoła i organizacji zrzeszających handlowców.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.