We wrześniu Marcin G. popełnił samobójstwo w ośrodku deportacyjnym. "The Observer" pisze o nieprawidłowościach, jakich dopuszczono się wobec Polaka.
Tekst "Observera" opiera się na przedstawieniu okoliczności śmierci 28-letniego Marcina G., który we wrześniu popełnił samobójstwo w ośrodku zatrzymań Harmondsworth w pobliżu lotniska Londyn Heathrow. Na podstawie rozmów z innymi zatrzymanymi dziennikarz odtworzył jego ostatnie dni, w tym prośby o udzielenie wsparcia psychologicznego, które zostały zignorowane przez brytyjskie władze.
Pomimo zatrudnienia na placu budowy, G. był bezdomny od października ubiegłego roku. Policja zatrzymała go po sprzeczce dotyczącej zakupu marihuany w Streatham w południowo-zachodnim Londynie i przewiozła do ośrodka deportacyjnego w Harmondsworth.
Według relacji innego z przetrzymywanych, Marcina M., G. miał w przeddzień swojej próby samobójczej "płakać, błagać strażników o pomoc i mówić, żeby wezwali pogotowie, bo jego zdrowie psychiczne wymagało natychmiastowej interwencji", ale nie uzyskał pomocy. Następnego dnia targnął się na swoje życie i w stanie krytycznym został przewieziony do szpitala, gdzie przy życiu utrzymywała go jedynie aparatura medyczna. Wyłączono ją kilka dni później po konsultacji z matką Polaka.
W opublikowanym przez gazetę liście podpisanym przez 59 innych zatrzymanych podkreślono, że za śmierć Polaka odpowiadają brytyjskie władze, które nie podjęły wystarczających kroków, aby zapobiec tragedii. "Jest haniebne, że nikt nie poniósł odpowiedzialności za tak niski poziom opieki. Jesteśmy ludźmi, a nie zwierzętami" - napisano.
"The Observer" opisał sytuację w brytyjskich ośrodkach deportacyjnych. Autorzy zaznaczają, że śmierć Marcina G. była trzecim samobójstwo w tego typu brytyjskich instytucjach w odstępie miesiąca. Odnotowano wiele innych prób samobójczych zakończonych niepowodzeniem. Wśród osób usiłujących targnąć się na swoje życie byli Polacy.
Rodzina G. oskarżyła na łamach gazety brytyjskie władze o próby ukrycia okoliczności śmierci, wskazując m.in. na to, że kluczowi świadkowie wydarzeń w Harmondsworth zostali deportowani, co utrudni postępowanie wyjaśniające. Brytyjskie MSW zwlekało także z podaniem do publicznej wiadomości informacji o śmierci, która zbiegła się w czasie z emisją krytycznego filmu dokumentalnego o mechanizmie deportacyjnym w telewizji BBC One.
Ewa Jany, partnerka brata G., zaznaczyła w rozmowie z dziennikarzem, że "brytyjskie MSW zachowuje się tak, jakby bało się Polaków". "Musimy dowiedzieć się, dlaczego Marcin był zatrzymany na tak długo i dlaczego się powiesił" - dodała.
Jak wynika z oficjalnych statystyk, pomiędzy wrześniem 2016 a 2017 z Wielkiej Brytanii deportowano 5,3 tys. obywateli Unii Europejskiej, o 13 proc. więcej niż rok wcześniej i najwięcej, odkąd prowadzone są statystyki.
Jednocześnie zaznaczono, że rośnie także liczba bezdomnych, którzy są deportowani z powrotem do swoich państw bez uznania ich praw wynikających z traktatów o Unii Europejskiej. W przyszłym miesiącu brytyjski sąd ma zdecydować o tym, czy działania podejmowane przez rządowe agendy są legalne.
W rozmowie z "Observerem" przedstawiciele ambasad Rumunii i Słowacji otwarcie powiedzieli o swoim zaniepokojeniu tym zjawiskiem, a nawet próbach interwencji na poziomie politycznym w brytyjskim rządzie. Źródło w polskiej ambasadzie zapewniło o tym, że "współpracuje" z władzami w tej sprawie.
W odpowiedzi władze w Seulu poderwały myśliwce i złożyły protest dyplomatyczny.
O spowodowanie uszkodzeń podejrzana jest załoga chińskiego statku Yi Peng 3.
Program stoi w sprzeczności z zasadami ochrony małoletnich obowiązującymi w mediach.
Seria takich rakiet ma mieć moc uderzeniow zblliżoną do pocisków jądrowych.
Przewodniczący partii Razem Adrian Zandberg o dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.
Załoga chińskiego statku Yi Peng 3 podejrzana jest o celowe przecięcie kabli telekomunikacyjnych.