Od soboty do poniedziałku w Meksyku w wojnie gangów narkotykowych zginęło ponad 100 osób, w tym pracowniczka konsulatu USA oraz członkowie rodzin amerykańskich dyplomatów - poinformowała tamtejsza policja. Waszyngton ogłosił, że bezwarunkowo popiera twardą politykę prezydenta Meksyku Felipe Calderona wobec karteli narkotykowych.
Najwięcej zabójstw miało miejsce w południowo-zachodnim stanie Guerrero, gdzie w trakcie przedłużonego weekendu (poniedziałek był dniem wolnym) zginęło 45 osób. Guerrero jest strefą wpływów potężnego kartelu narkotykowego "la Familia".
Na północy kraju, w stanie Chihuahua, przy granicy z USA zamordowano w weekend 36 osób, w tym 16 w mieście Ciudad Juarez, gdzie zabito m.in. pracowniczkę amerykańskiego konsulatu, jej męża oraz męża innej współpracowniczki konsulatu. Ciudad Juarez jest miastem szczególnie dotkniętym przez wojnę narkotykową, w ostatnich dwóch latach zginęło tam ponad 4 600 osób.
Waszyngton i Meksyk podejrzewają, że za zbrodnie popełnione w Chihuahua odpowiada kartel Juarez. Waszyngton podkreśla, że w pełni popiera politykę Calderona, który do walki z narkobiznesem rzucił 50 tys. wojskowych i policjantów. Rzecznik Departamentu Stanu USA, Philip Crowley poinformował w poniedziałek, że liczni agenci FBI zostali oddelegowani do śledztwa w sprawie zabicia amerykańskich dyplomatów. Nigdy wcześniej w Meksyku nie doszło do tak licznych ataków na przedstawicieli USA.
Wojna karteli narkotykowych, które walczą o terytoria i trasy przerzutu narkotyków do USA pochłonęła w ciągu ostatnich trzech 15 tys. ofiar.
Według agencji Reutera atak na pracowników amerykańskiego konsulatu pchnie Meksyk ku jeszcze bardziej krwawej wojnie z kartelami narkotykowymi, choć jest za wcześnie - podkreślają przedstawiciele Departamentu Stanu USA, by powiedzieć z pewnością, że dyplomaci i ich rodziny były celem świadomie obranym przez mafijnych zabójców.
W Ciudad Juarez krwawe ataki "żołnierzy" karteli narkotykowych przybrały na sile w ostatnich miesiącach. Miasto jest "punktem zapalnym" w wojnie o dostęp do gigantycznego rynku zbytu dla narkotyków, jakim jest USA - pisze Reuters. W styczniu protesty mieszkańców miasta wywołało zamordowanie podczas przyjęcia 15 osób, głównie nastolatków niezwiązanych z mafiami narkotykowymi. Z Ciudad Juarez emigrują mieszkańcy miasta, a amerykańskie firmy zamroziły tam swoje inwestycje.
Waszyngton przeznacza setki milionów dolarów na szkolenie meksykańskiej policji, dostarcza śmigłowce i wyposażenie dla sił bezpieczeństwa walczących z kartelami narkotykowymi.
Departament Stanu USA ostrzega Amerykanów przed niebezpieczeństwami związanymi z podróżą do Meksyku. Około stu osób pracujących w konsulacie USA w Ciudad Juarez uzyskało zgodę DS na powrót do kraju ze względu na to, że mogą być celem ataków, choć Crowley podkreśla, że Waszyngton "nie jest gotów do wyciągnięcia wniosku, że (zabójstwa dokonane w weekend) wymierzone były w dyplomatów USA".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.