Już 298 dzieci zostało uratowanych od śmierci aborcyjnej podczas tegorocznej wielkopostnej akcji „40 dni dla życia” w USA. W całych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie już po raz piąty ludzie z różnych wspólnot religijnych czuwają i modlą się przed klinikami aborcyjnymi.
Codziennie na stronie internetowej organizacji 40daysforLife pojawiają się nowe świadectwa, opisujące jak konkretni ludzie rezygnują z umówionych wizyt w klinikach aborcyjnych lub w ostatnim momencie decydują się ocalić swoje nienarodzone dziecko.
Ostatnio uczestnicy akcji, czuwający przed centrum aborcyjnym w Mission Hills, w stanie Kalifornia, opisują, jak w pewnym momencie podjechała kobieta, która weszła do kliniki. Zaraz potem wyszła i powiedziała obrońcom życia, że nie zrezygnowała z aborcji, lecz musi wrócić do domu, bo zapomniała karty ubezpieczenia medycznego. Wtedy jedna z działaczek pro-life zasugerowała w rozmowie z kobietą, że może w ten sposób Bóg chce dać do zrozumienia, iż nie powinno jej tutaj być. „Ta kobieta przyznała rację i zapłakana odeszła. Nie wróciła!” – opowiada działaczka, relacjonując zdarzenie.
Podobnych historii jest więcej i nieustannie ich przybywa – podkreślają organizatorzy.
W ubiegłorocznej akcji „40 dni dla życia” uratowano od aborcji około 400 dzieci. Wzięło w niej udział 200 tys. osób.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.