O przemycie nielegalnych wydawnictw i maszyn do drukowania w czasach PRL, w który często zaangażowani byli księża, czytamy w obszernym tekście Pawła Sowińskiego na łamach Polityki.
Autor artykułu pisze o transportach z zagranicy, w których pod pozorem pomocy charytatywnej dostarczano książki, powielacze, w gromnicach np. ukrywano mikrofilmy. "Niektóre przesyłki przyjeżdżały do Polski niespodziewanie albo winne miejsce, niż przypuszczali krajowi odbiorcy. Nazwiska obdarowanych bywały zaszyfrowane, część dostaw nie miała żadnego konkretnego adresata. W obawie przed Służbą Bezpieczeństwa, ale też chyba z chęci objęcia pomocą charytatywną różnych części kraju, transporty trafiały coraz do innego kościoła. Część sprzętu przepadała bez wieści, część trafiła w ręce przypadkowych osób, ale było to w tych okolicznościach nieuniknione. Bez wsparcia Kościoła - trzeba wyraźnie podkreślić - cała ta akcja przemytnicza nie byłaby w ogóle możliwa" - czytamy.
Zaapelował też, aby pozostali wierni tradycji polskiego oręża.
"Śmiało można powiedzieć, że pielgrzymujemy. My przedstawiciele władz państwowych (...)".
W kraju w siłę rosną inne, zwaśnione z nimi grupy ekstremistów.
"Nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu"
Tylko czerwcu i lipcu strażacy z tego powodu interweniowali ponad 800 razy.