Uzdrowienia... po prostu są. Zdarzają się. Są czymś wpisanym w rzeczywistość. Ale nie powszechnym. Po prostu dlatego, że postać tego świata przemija.
Do tego tekstu sprowokowały mnie wczorajsze czytania. Jezus, który chodził po ziemi i uzdrawiał. Wskrzeszał. Jezus, który (u Jana) mówił, że ci, co uwierzą, jeszcze większych rzeczy będą dokonywać, bo On idzie do Ojca. Cuda, jakie towarzyszyły działalności apostołów i ich następców. Jak to jest z tymi uzdrowieniami? Czy tylko nam brakuje wiary?
Mam wielkie doświadczenie modlitwy wysłuchanej. Wysłuchanego krzyku, nawet jeśli sama o nim później zapominałam. Bóg nie potrzebuje wielu słów, wystarczy Mu jedno zdanie. Ale też czasem wiem, że Jego plan jest inny, niż ja bym chciała. I mam poczucie, że właściwie nie powinnam prosić, choć w samej prośbie nie ma nic złego. Nie powinnam, bo On chce inaczej.
Daleka jestem od negowania możliwości uzdrowienia. I tego fizycznego, i duchowego. Nie wykluczam żadnego cudu, z wskrzeszeniem włącznie. Grób też nie jest dla Boga przeszkodą (mamy na to dowód w Ewangelii). Ale jednak nie modlimy się o hurtowe wskrzeszenia naszych bliskich zmarłych, tylko o niebo dla nich. Oni już osiągnęli cel. My do nich dojdziemy. Nie ma innej drogi, niż śmierć (chyba oczywiście, że wcześniej będzie Paruzja).
Dochodzę do sedna. Wszystko jest możliwe dla tego, który wierzy. Ale ten, który wierzy Bogu, myśli, działa i pragnie zgodnie z Jego wolą. Chrześcijanin to nie czarodziej z magiczną różdżką, realizujący swój plan, a Bóg to nie złota rybka, spełniająca życzenia. Chrześcijanin to człowiek który rozmawia z Bogiem i słucha Jego woli. Bóg nie stworzył śmierci, to prawda. Weszła na świat z powodu grzechu. Ale wolą Boga dla tego świata jest jego przemijalność. Ta przemijalność dotyczy także naszej tu obecności i naszych ciał, naznaczonych kruchością i śmiertelnych.
Możliwość uzdrowienia nie jest “opcją zwyczajną”. Jest – jak pisał Marek Ewangelista – znakiem, towarzyszącym tym, którzy uwierzą. Nie można z uzdrowień robić normy. Normą jest kruchość i przemijanie. Zresztą, przekleństwem byłaby konieczność wiecznego życia w świecie, w którym nie panuje doskonała miłość, życia wśród zła i grzechu bez szans na lepszy świat.
Uzdrowienia... po prostu są. Zdarzają się. Są znakiem dla świata, pytaniem o wiarę, potwierdzeniem prawdziwości Ewangelii. Dla mnie są czymś wpisanym w rzeczywistość. Ale nie powszechnym. I nie tylko dlatego, że brak nam wiary. Po prostu dlatego, że postać tego świata przemija.
Córka Jaira umarła. Młodzieniec z Nain umarł. Umarł ostatecznie także Łazarz i wszyscy uzdrowieni. Nie można sugerować, że wiara usunie nam problem cierpienia, choroby czy śmierci. Bóg nie obronił przed cierpieniem i śmiercią nawet własnego syna.
Jakaś część naszego cierpienia jest wynikiem grzechów. Naszych i drugiego. Staje się wezwaniem do nawrócenia, do pokuty, do cierpliwego uzupełniania tych braków dobra, które grzech spowodował. Na naszą miarę. To jest nasze zadanie, dane nam przez Boga. Zmieniać świat wokół nas wypełniając go miłością.
Jakaś część naszego cierpienia jest wynikiem naszej kruchości. Po co jest? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Ale widziałam ludzi, którym dopiero całkowita zależność pozwoliła uwierzyć w miłość bliskich. Kruchość jest wezwaniem do miłości, do wspólnoty, wskazuje na naszą współzależność. Może taka jest jej rola, byśmy nie pogrążyli się całkiem w naszych egoizmach?
To nie znaczy, że nie należy jej usuwać, w takim zakresie jak to dla nas możliwe. Nie jest właściwe, gdy z lęku bądź lenistwa trwamy w cierpieniu, które można usunąć. Bywa jednak, że trzeba się na naszą kruchość i wszystko, co niesie, po prostu zgodzić. Z wiarą, że jest w niej nie tylko zadanie, ale i dar dla nas.
Jeśli Bóg to dla nas przewidział, jest na pewno.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.