Politycy i politolodzy są zgodni - kandydaci na prezydenta pełniący jednocześnie funkcje publiczne nie muszą, a nawet nie powinni brać urlopu na czas kampanii wyborczej. Mogłoby to bowiem - oceniają - doprowadzić do paraliżu państwa. Zwracają jednak uwagę na konieczność rozdzielania działalności publicznej kandydatów od kampanii prezydenckiej.
W tegorocznych wyborach prezydenckich kandydują m.in. marszałek Sejmu pełniący obowiązki głowy państwa Bronisław Komorowski oraz wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak.
W ocenie politologa dra Jarosława Flisa kandydaci pełniący jednocześnie funkcje publiczne, takie jak marszałek, prezydent czy minister nie powinni na czas kampanii ich zawieszać lub brać urlopu. Jak podkreślił w rozmowie z PAP, nikt nigdy nie oczekiwał także, aby prezydent ubiegający się o reelekcję na czas kampanii rezygnował ze sprawowania funkcji głowy państwa. "To byłoby niepoważne" - ocenił.
Flis przypomniał, że w poprzednich kampaniach prezydenckich nikt nie domagał się tego od prezydenta Lecha Wałęsy czy Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy ubiegali się o reelekcję, ani nikt tego pewnie by nie oczekiwał od tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego, gdyby ten zdecydował się kandydować. "A jeżeli nikt tego nie oczekuje od prezydenta, który pełni najwyższy urząd w państwie, to dlaczego miałyby rezygnować z pełnienia swoich obowiązków osoby na innych stanowiskach?" - pyta.
Flis, a także poseł Lewicy Wacław Martyniuk zwracają uwagę, że za kilka miesięcy odbędą się wybory samorządowe, w których Polacy będą wybierać m.in. prezydentów miast. "Czy to oznacza, że obecni prezydenci miast mają na czas kampanii rezygnować ze swoich funkcji, co doprowadzi do paraliżu wielu miast? Czy radni mają rezygnować ze swoich funkcji na czas zabiegania o reelekcję? Czy w końcu posłowie mają na czas kampanii wyborczej przestać zwoływać posiedzenia Sejmu? Można mnożyć tego typu przykłady" - zauważył politolog.
Również Andrzej Dera (PiS) zwraca uwagę, że kandydat pełniący funkcję publiczną nie może na czas kampanii tak po prostu zawiesić swojej działalności, bo to mogłoby doprowadzić do paraliżu państwa. Jak dodał, są funkcje, w tym m.in. urząd prezydenta, od których w ogóle nie można wziąć urlopu. "Myślę, że marszałek Komorowski ograniczy w czasie kampanii swoje wystąpienia sejmowe, ale nie może wziąć urlopu z bycia marszałkiem czy pełniącego obowiązki prezydenta. To jest funkcja państwowa, opisana w konstytucji i nikt takiego prawa urlopu nie przewidział i nie może dać" - podkreślił.
Według Franciszka Stefaniuka (PSL) także wicepremier Pawlak nie może zawiesić na czas kampanii funkcji ministra gospodarki. Bo nawet jeśli jego obowiązki przejęliby zastępcy - podkreśla - to odpowiedzialności za prace resortu nikt z niego nie zdejmie. Z kolei Janusz Piechociński (PSL) pytany, czy wicepremier zamierza wziąć urlop na czas kampanii powiedział, że w sposób naturalny należy rozważać taką możliwość, aby uniknąć niepotrzebnych konfliktów.
Sam Pawlak zapowiedział już, że na część kampanii wyborczej weźmie urlop. "Na te działania, które są związane z kampanią, tak" - mówił.
Podkreślił, że nie będzie przebywał na urlopie ciągłym aż do zakończenia kampanii, bo zamierza uczestniczyć np. w posiedzeniach Rady Ministrów. Zaznaczył, że być może w drugiej części kampanii wyborczej weźmie nieprzerwany urlop.
Waldy Dzikowski (PO) nie widzi powodu, by marszałek Komorowski rezygnował w tej kampanii z którejkolwiek z pełnionych funkcji. "Wypełnia podwójne obowiązki marszałka i głowy państwa, ponieważ nakłada na niego ten obowiązek konstytucja. Rezygnacja byłaby niezasadna i nierozsądna" - powiedział polityk PAP.
Jak dodał, Komorowski będzie wypełniać obowiązki, które nakłada na niego państwo i konstytucja i jednocześnie uczestniczyć w kampanii wyborczej. Zaznaczył, że ludzie oczekują od Komorowskiego jako kandydata na prezydenta, aby zaprezentował im siebie i swój programu.
Zdaniem Flisa rozdzielenie działalności publicznej od tej stricte politycznej w kampanii nie będzie dla kandydatów proste. Politolog zwraca uwagę, że będzie to skomplikowane zwłaszcza dla Komorowskiego i Pawlaka. W ich przypadku mogą pojawić się zarzuty, czy jeżdżąc po kraju robią to jako urzędnicy publiczni, czy partyjni kandydaci. Jak dodał dobry obyczaj nakazuje, by imprezy i dojazdy kandydata na imprezy typowo wyborcze były finansowane z budżetu partyjnego.
Z tą opinią zgadzają się także politycy. Martyniuk zaznaczył, że wszystko to, co jest związane z kampanią, powinno być oddzielone od pełnionej funkcji. "Na spotkania wyborcze kandydaci powinni jeździć prywatnymi samochodami lub transportem finansowanym przez partię polityczną. Kampania wyborcza powinna być prowadzona tylko z pieniędzy partyjnych" - podkreślił.
Dera dodał zaś, że wszyscy kandydaci powinni być bardzo wyczuleni na to, by nie wykorzystywać swoich funkcji publicznych do prowadzenia kampanii. "Doświadczenie uczy, że w momencie, gdy kampania już formalnie rusza, politycy przesiadają się z limuzyn służbowych do partyjnych. Tak się działo wcześniej i tak będzie teraz. Każdy sztab tego pilnuje i zapewniam, że nikt takiego błędu nie popełni" - powiedział Dera.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.