Kiedy w bliskowschodnich domach zaczyna brakować oliwy, to głód puka do drzwi.
Reflektory medialnego zainteresowania Syrią praktycznie zgasły. Coraz mniej jest informacji o niekończących się bombardowaniach, ludziach umierających od kul i coraz częściej również z głodu. Gdyby ograniczyć się do przekazu głównych serwisów informacyjnych można by wręcz uwierzyć, że wojna się już tam skończyła. A ona po cichutku wchodzi właśnie w swój dziewiąty krwawy rok – 15 marca. I nic nie wskazuje na to, by był to ostatni rok konfliktu.
Ikoną dramatu Syryjczyków jest bez wątpienia umęczone Aleppo. W czasie oblężenia przez islamskich fundamentalistów świat się tym miastem choć trochę interesował, teraz stało się zapomnianą ziemią. „Gdyby nie Kościół i organizowana przez nas pomoc nasi ludzie byliby totalnie pozostawieni na pastwę losu” – mówi o. Ibrahim Alsabagh. Jest on proboszczem parafii katolickiej w Aleppo. Gdy miasto było oblężone nie wyjechał, został z wiernymi. Gdy było najciężej wyprzedawał z franciszkańskiej parafii wszystko, co się tylko dało, by móc ludziom kupić najpotrzebniejsze leki i żywność. Na konkret życia przekuł chrześcijańskie miłosierdzie niosąc pomoc każdemu potrzebującemu - bez wyjątku na wyznawaną wiarę. Wciąż jest Miłosiernym Samarytaninem, ale i głosem przypominającym znieczulonemu sumieniu wspólnoty międzynarodowej, że mieszkańcy Aleppo nadal cierpią, a głód masowo zaczyna pukać do ich drzwi. 70 proc. miasta leży w gruzach, a bezrobocie, w tym kiedyś najważniejszym ośrodku przemysłowym Syrii przekracza 90 proc.
Ten syryjski franciszkanin zorganizował właśnie wielkopostną akcję – baniak oliwy dla każdej rodziny. O przyłączenie się do niej zaapelował do wszystkich swych przyjaciół i ludzi dobrej woli na całym świecie. „Jeśli przetrwaliśmy czas okupacji miasta, przetrwamy również czas głodu i trudności ekonomicznych. Wiemy, że Bóg cały czas był i nadal jest z nami, także poprzez ludzi, bez pomocy których nie przeżylibyśmy tych ośmiu lat wojny” – podkreśla franciszkanin. Zauważa, że to właśnie dzięki wdowiemu groszowi wielu ubogich ludzi, także z Polski, a nie pomocy potężnych organizacji międzynarodowych mieszkańcy Aleppo przetrwali. Teraz prosi dla nich o oliwę, gdyż jak mówi, tradycyjnie w żadnym domu na Bliskim Wschodzie nigdy nie brakowało chleba i oliwy, którymi zaspokajano głód. Teraz sytuacja radykalnie się zmieniła. W Aleppo galon oliwy kosztuje obecnie 50 euro, tyle co miesięczna pensja robotnika. Przez swą akcję chce też zaktywizować wyniszczony wojną sektor rolniczy i zapewnić właścicielom gajów oliwnych rynek zbytu.
To wołanie z Aleppo może być dla kogoś odpowiedzią na poszukiwanie sposobu na wielkopostną jałmużnę, do dzielenia się, którą zachęca nas papież Franciszek. Przypomina, że dawanie jałmużny, to jest porzucenie nierozsądnego stylu życia i gromadzenia wszystkiego dla siebie w iluzji zabezpieczania przyszłości, która do nas przecież nie należy. Doświadczenie mieszkańców Aleppo jest tego najlepszym dowodem.
Pomoc można przekazać na konto:
Nr konta: 97 1090 2590 0000 0001 3466 0247
Posiadaczem rachunku jest
Fundacja Komisariat Ziemi Świętej,
ul. Reformacka 4, 31-012 Kraków
Cel: oliwa dla Aleppo
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W wywiadzie dla Fox News ocenił, że porozumienie z Rosją na temat wojny "wyłania się".
UNICEF: przemoc wobec nieletnich przybiera często drastyczną postać.
Unijni przywódcy planują w lipcu szczyt z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w Pekinie
Białoruski funkcjonariusz w mundurze uczestniczył w probie forsowania polskiej granicy.
Zdaniem lidera Konfederacji sprawą powinna zająć się też Państwowa Komisja Wyborcza.
Pomijając polityczny wymiar tego wydarzenia, który Polacy różnie mogą oceniać... To trzeba zobaczyć.
Zaatakowali samo centrum miasta, zabijając 34 i raniąc 117 osób