Rządowy projekt nowelizacji ustawy o CBA to niebezpieczny bubel prawny, który rozszerza kompetencje Biura - podkreślali w środę posłowie opozycji podczas debaty w Sejmie. Klub Lewicy wnioskuje o odrzucenie go w całości. Tylko PO i PSL są za dalszymi pracami.
Projekt jest realizacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2009 r., który zakwestionował niektóre zapisy ustawy, m.in. o gromadzeniu przez CBA tzw. danych wrażliwych (czyli m.in. o przynależności partyjnej, pochodzeniu rasowym i etnicznym, stanie zdrowia, życiu seksualnym, karalności). Wyrok ten wszedł w życie 3 lipca. Do tego czasu Sejm miał zmienić ustawę, ale tak się nie stało.
Minister Jacek Cichocki, który w kancelarii premiera odpowiada za służby specjalne, przedstawiając projekt posłom, zapewniał, że rezygnacja w nim z definicji korupcji w żaden sposób nie wpłynie na zakres działania CBA. "Ani go nie zawęzi, ani go nie rozszerzy" - mówił.
Wyjaśnił, że rezygnacja z definicji korupcji wynikała z tego, iż nie udało się stworzyć tak precyzyjnego zapisu, by nie było do niego wątpliwości czy zastrzeżeń. Cichocki przypomniał też, że ustawa precyzyjnie określa zakres działania Biura i definicja korupcja nie jest do tego potrzebna.
Poseł PO Konstanty Miodowicz opowiedział się za skierowaniem rządowego projektu do dalszych prac w komisji administracji i spraw wewnętrznych, po zasięgnięciu opinii speckomisji.
Przypomniał, że na początku czerwca upłynęła czwarta rocznica uchwalenia ustawy o CBA. "Krótka jest historia tej służby. Długa natomiast lista towarzyszących jej działalności skandali i politykierskich wybryków. Poczynania CBA nadal budzą emocje. Dyskusyjne jest nadanie CBA statusu służby specjalnej" - powiedział Miodowicz.
Jak dodał, CBA jest jedyną spośród służb specjalnych pozbawioną jasnego zapisu dotyczącego kontroli działalności szefa Biura przez Sejm. "Brak też zapisów gwarantujących koordynacyjną wobec CBA rolę kolegium ds. służb specjalnych, a powoływanie i odwoływanie zastępców szefa CBA, w przeciwieństwie do ABW i AW nie są opiniowane przez Sejm" - podkreślił.
Zdaniem posła PO, projekt nowelizacji zawiera starannie przygotowane, obszerne uzasadnienie. "Luki w przepisach i ich niejednoznaczność ujawniły również pożałowania godne perturbacje towarzyszące odejściu z Biura poprzednika obecnego szefa" - powiedział Miodowicz.
"Ewentualne kontrowersje może budzić nie to, co w rozpatrywanej regulacji jest, lecz to, czego i dlaczego w niej nie ma" - zakończył Miodowicz.
Jarosław Zieliński (PiS) zapowiedział, że jego klub nie poprze proponowanych zmian. Zaznaczył, że rząd miał ponad rok na dostosowanie tych przepisów do wyroku TK.
"Choć rząd miał rok na przygotowanie nowelizacji o CBA, przedstawiony przez niego Sejmowi projekty to prawny bubel. Pod nieudolnym pozorem dostosowania ustawy do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 23 czerwca 2009, rząd zmierza do niekontrolowanego rozszerzenia uprawnień biura, co zwłaszcza przy braku dostatecznej kontroli może stanowić poważne zagrożenia dla praw i wolności obywatelskich" - mówił Zieliński.
Poseł PiS miał zastrzeżenia m.in. do zaproponowanej w projekcie instytucji pełnomocnika ds. kontroli przetwarzaniach danych wrażliwych. "W tak ważnej sferze praw i wolności obywatelskich służba specjalna musi być kontrolowana przez instytucję dla niej zewnętrzną" - mówił.
W jego opinii kuriozalną kwestią jest również umiejscowienie pełnomocnika w strukturze Biura. "Podporządkowanie go premierowi tworzy rodzaj dwuwładzy w CBA i nie daje jednocześnie dostatecznych gwarancji ochrony danych osobowych" - dodał Zieliński.
Reprezentujący Lewicę Janusz Krasoń stwierdził, że czas wreszcie przyznać, iż projekt związany z budową CBA nie powiódł się i trzeba się z niego wycofać. "Nie ładować kolejnych milionów w CBA, rozwiązać je, a te zadania powierzyć sprawnie działającej policji, ABW i innym formacjom" - dodał.
"W Polsce są instytucje wyspecjalizowane, prężnie działające, które wyposażone w odpowiednie środki i możliwości są w stanie skutecznie walczyć z korupcją" - zaznaczył Krasoń. Powiedział również, że CBA budowane było przez polityków, z wadliwym prawem, co potwierdził TK, a efekty jego czteroletniej pracy są "mizerne".
"Pozostaje pytanie, czy Rzeczpospolita jest w stanie naprawić CBA, i czy jesteśmy w stanie tą strukturą przy tym prawie skutecznie ścigać zjawiska korupcyjne. W naszej opinii dalsze funkcjonowanie tej służby jest nieuzasadnione" - dodał Krasoń.
Przyznał, że on sam szanuje obecnego szefa Biura Pawła Wojtunika i uważa go za kompetentnego, doświadczonego funkcjonariusza. "Ale sama konstrukcja, samo powołanie tego Biura i akt prawny, który reguluje jego działalność, nie dają szans na skuteczną realizację obowiązków" - zaznaczył.
Poseł PSL Przemysław Łuczak opowiedział się za skierowaniem projektu do dalszych prac w komisji, po konsultacji z prokuratorem generalnym. "Nadużywanie, nadinterpretacja i samowola wykorzystywania dokumentów i pokazywania faktów w innym świetle powodowało, że nie można było się zgodzić z takim sprawowaniem władzy" - tak o dotychczasowych działaniach CBA mówił Łuczak.
Zdaniem przedstawiciela ludowców, należy doprowadzić do tego, aby służby działały w ramach prawa i pod nadzorem. "Nie może być takiej sytuacji, że parlament nie ma wpływu, nie ma prawa nadzorować jakiejkolwiek służby specjalnej" - zaznaczył Łuczak.
"Dlaczego mamy mieć dziesięć służb specjalnych w kraju, skoro możemy mieć dwie służby, które mogą to samo spełnić bez opracowywania nowych przepisów" - przekonywał poseł PSL.
Zdaniem Jana Widackiego (DKP-SD), bez zdefiniowania korupcji zakres działań CBA pozostaje "rozmyty i nieograniczony". "Jeśli nie potrafilibyśmy zdefiniować korupcji, to nie możemy tworzyć służby do zwalczania zjawiska niezidentyfikowanego o nieograniczonym zasięgu" - powiedział Widacki.
Podkreślił, że CBA jest "wspólnym dzieckiem PiS-u i PO". "Za dwa lata działalności CBA pod kierownictwem Mariusza Kamińskiego ponosi odpowiedzialność dzisiaj rządząca koalicja" - mówił Widacki. Jak dodał, nowelizacja ustawy jest wymuszona przez wyrok TK. "Jest to jedynie drobna kosmetyka. (...) Jest to pudrowanie rany w sytuacji, kiedy potrzebna jest interwencja chirurgiczna" - powiedział Widacki.
"Rodzi się zatem pytanie, czy jest sens utrzymywania odrębnej służby poza strukturą MSWiA, służby która ujawnia około 3 procent wszystkich przestępstw korupcyjnych. Ja już nie mówię, jaki procent z tych przestępstw sama ta służba wygenerowała, co jest przedmiotem śledztwa" - mówił Widacki.
Pierwsze czytanie projektu miało odbyć się w Sejmie dwa tygodnie temu, ale wtedy sprawa "spadła" z porządku obrad po zastrzeżeniach Głównego Inspektora Danych Osobowych, z którym nie konsultowano ostatniej wersji projektu. Projekt odesłano wtedy do kancelarii premiera.
W czerwcu 2009 r. TK, na wniosek Lewicy, zakwestionował część zapisów ustawy o CBA. Orzekł m.in., że definicja korupcji jest zbyt szeroka i nie odróżnia zachowań korupcyjnych od przypadków przyjmowania nienależnych korzyści, które np. nie wiążą się z wykonywaniem funkcji publicznej. TK zakwestionował też zapisy o gromadzeniu przez Biuro danych wrażliwych. Według Trybunału, były one "zbyt szerokie" i nadmiernie ingerowały w sferę prywatności. TK odroczył uchylenie zakwestionowanych przepisów na rok.
Rządowy projekt zmian w CBA zakłada m.in. rezygnację z definicji korupcji oraz powołanie w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym pełnomocnika, który odpowiadałby za kontrolę gromadzonych w Biurze danych wrażliwych.
Prawo przewiduje niszczenie pozyskanych przez CBA, a nieprzydatnych danych wrażliwych, ale dziś tego na bieżąco nikt nie kontroluje. Dlatego projekt wprowadza nową instytucję: pełnomocnika, który - jako funkcjonariusz CBA - miałby dostęp do wszelkich materiałów i dbałby o niszczenie danych nieprzydatnych dla konkretnego postępowania. Powoływałby go szef CBA; jego odwołanie mogłoby nastąpić tylko za zgodą premiera (chodzi o to, by sam szef CBA nie mógł się pozbyć takiego pełnomocnika). Gdy pełnomocnik stwierdzi naruszenie przepisów, nie tylko musiałby podjąć działania dla ich wyjaśnienia, ale także zawiadomić o tym premiera i szefa CBA. Pełnomocnik przedstawiałby premierowi coroczne sprawozdanie o ochronie danych osobowych w CBA.
Początkowo projekt zakładał kontrolę sądową nad gromadzeniem tych danych przez CBA, ale z tego zapisu też wycofano się po uzgodnieniach międzyresortowych (skrytykowała to m.in. Krajowa Rada Sądownictwa i prezes Sądu Najwyższego).
Projekt precyzuje też zasady dostępu CBA do baz danych (np. ZUS, rejestru skazanych itp.). Zgodnie z nim, administratorzy zbiorów mają udostępniać CBA dane na podstawie pisemnego wniosku szefa CBA lub osoby upoważnionej. Mogą też zgodzić się na ich teletransmisję bez konieczności składania każdorazowo pisemnych wniosków o dane, jeżeli ich systemy odnotowują, kto, kiedy, w jakim celu oraz jakie dane uzyskał oraz że są zabezpieczone przed wykorzystaniem ich niezgodnie z celem. Uzasadnienie podkreśla, że rozwiązanie to wzorowane jest na przepisach dotyczących Policji i Straży Granicznej. Te same zasady mają odnosić się do wystąpień CBA do innych służb specjalnych RP o dane uzyskane w wyniku czynności operacyjno-rozpoznawczych. Służby te mogłyby jednak odmówić przekazania CBA żądanych informacji lub ograniczyć ich zakres, jeżeli "mogłoby to uniemożliwić wykonywanie ich ustawowych zadań lub spowodować ujawnienie danych o osobie udzielającej tym podmiotom pomocy".
W projekcie jest też zapis, że szef CBA zostaje funkcjonariuszem Biura (trwa bowiem spór, czy b. szef Biura Mariusz Kamiński - odwołany w ub. roku przez premiera Donalda Tuska - jest takim funkcjonariuszem; on sam uważa, że nim nie jest). Ponadto projekt dopuszcza współpracę międzynarodową CBA z innymi służbami specjalnymi, pod warunkiem zgody premiera.
Projekt precyzuje też zasady przyznawania premii i nagród w CBA oraz innych świadczeń. W uzasadnieniu zapewniono, że po wejściu nowych przepisów sytuacja materialno-bytowa funkcjonariuszy "nie będzie zagrożona i nie ulegnie pogorszeniu". "Należy oczekiwać, że koszty funkcjonowania CBA nie będą wyższe niż aktualnie ponoszone" - dodano.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.