Ponad 2 mln 3 tys. Zambijczyków nie będzie miało co włożyć do garnka nawet w czasie świąt Bożego Narodzenia.
Choć władze udają, że sytuacja w kraju jest pod kontrolą, to głód z każdym dniem narasta. Z niesieniem pomocy nie nadążają nawet kościelne organizacje charytatywne.
„Tysiące ludzi każdego dnia puka do drzwi naszych misji prosząc o żywność, a my nie mamy czego dawać. Zapasy dawno stopniały” – mówi pracująca w tym kraju s. Rosaria Zakayombo. Za klęską głodu stoi trwająca od miesięcy ogromna susza wyniszczającą uprawy oraz fala powodzi, która nawiedziła ten kraj początkiem roku rujnując lokalne rolnictwo. Od marca do grudnia liczba głodujących wzrosła o prawie pół miliona.
Episkopat apelował do rządu, by ogłosił w kraju stan kryzysowy, by dać wspólnocie międzynarodowej jasny sygnał, że Zambia potrzebuje pilnej pomocy. „Ludzie szukają owoców na sawannie i walczą o worek męki, bo daje on nadzieję na przetrwanie, a nasi rządzący ukrywają prawdę o trwającej sytuacji. Głód zagląda w oczy coraz większej liczbie ludzi. Kryzys jest dużo większy niż się o tym mówi” – podkreśla przewodniczący episkopatu Zambii.
Bp George Cosmas Lungu wskazuje, że w najtrudniejszej sytuacji są kobiety i małe dzieci. Caritas Zambii przygotowała kilkaset tysięcy paczek ze świąteczną pomocą, ale jest to kropla w morzu potrzeb. Z powodu rządowej polityki wciąż utrudnione jest dostarczanie pomocy charytatywnej do tego kraju.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.