Tylko przez mój powrót do Kościoła katolickiego odkryłam co to znaczy być pro-kobiecą, w jedyny i niepowtarzalnie piękny sposób – mówi Lorraine v. Murray, autorka książki „Byłam feministką”
Lorraine, Twoja książka “Byłam feministką” jest dość odważna i intymna. Co skłoniło Cię do jej napisania?
To było głębokie pragnienie aby podzielić się historią mego nawrócenia. Chciałam pokazać czytelnikowi jak piękna i hojna jest Boża Łaska. Chciałam opowiedzieć historię kobiety, która wychowana jako chrześcijanka, w okresie studiów porzuciła wiarę i jak po latach Bóg wezwał ją z powrotem do siebie.
Nie było dla mnie przyjemnym odsłaniać tak wiele bolesnych i intymnych epizodów z mego życia. Czułam jednak, że szczerość towarzysząca pisaniu książki, może pomóc innym. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani, aby dzielić się przesłaniem o Bożej miłości i miłosierdziu. Ja uczyniłam to przez książkę.
I widzę, że ludzie różnie reagują na to że byłam feministką. Jedni są oburzeni, jakbym nie zauważała, że świat „idzie do przodu”. Inni sprawiają wrażenie zadowolonych, jakby chcieli powiedzieć: „to wspaniale, że ktoś czuje to w taki sposób jak ja”
Z jednej strony mamy więc wyznanie wiary, historię Twego nawrócenia. Z drugiej chcesz ukazać czym jest feminizm. Jak zaznaczasz - troska o sprawiedliwe traktowanie kobiet, możliwości rozwoju, kariery, tylko czubek „feministycznej góry lodowej”.
Wykształcenie i możliwości rozwoju, które promuje feminizm to jedno – i same w sobie są dobrą rzeczą. Ja też odebrałam porządną edukację, zrobiłam doktorat z nauk filozoficznych. Ale dzisiejszy feminizm ma niszczące założenia, co potwierdzam jako osoba, która przez wiele lat brała aktywny udział w ruchu feministycznym. Wchodząc głębiej znajdziesz tu bowiem kłamstwo, które stępia kobiecą duszę
Przede wszystkim feminizm próbuje wyrugować z kobiecej świadomości psychologiczne i emocjonalne różnice między mężczyzną i kobietą, które są dane nam przez Boga. Promuje niemoralność seksualną, rozbicie rodziny i podpowiada, że aborcja jest czynem usprawiedliwionym, gdy w rzeczywistości jest odbieraniem niewinnego życia.
I choć feministki mówią, że chcą aby kobiety miały coraz więcej wyborów – to jest jeden wybór, którego nie ścierpią – kobieca decyzja, by pozostać w domu i zatroszczyć się o rodzinę.
Co Ciebie pociągało w feminizmie?
Zaczęło się gdy byłam nastolatką. Ruch „kobiecego wyzwolenia” aktywnie się wtedy rozwijał a jednym z jego haseł była tzw. „wolna miłość”. Ten eufemizm, nie miał oczywiście nic wspólnego z miłością, po prostu zakładał seksualne kontakty z osobami, których praktycznie się nie znało. Jako początkująca feministka kupiłam to pojęcie. Myślałam: skoro przypadkowy seks nie szkodzi mężczyznom, to czemu miałby kobietom.
Poza tym feministki miały zamiar zmienić dotychczasowy system „damsko męskiej gry”, zachęcając kobiety do naśladowania zachowań męskich. Służyć temu miała kontestacja tradycyjnego małżeństwa, czy właśnie seks bez zaangażowania w relację międzyosobową.
To było bolesne doświadczenie – współżyć i nie angażować się. Łudziłam się, że ostatecznie moje emocje ulegną zmianie. Ale choć takie postępowanie łamało mi serce – i widziałam że moich przyjaciółek również - nie docierała do nas oczywistość, że feminizm ma to wszystko źle poukładane.
Kobiety zostały stworzone przez Boga tak aby seks łączyć z zaangażowaniem i miłością. I wiemy o tym w głębi serca, jak i o tym że oczywistym celem intymności seksualnej jest dziecko. Ale ja wtedy byłam zbyt naiwna by dostrzec kłamstwa feminizmu. Zamiast tego wnioskowałam, że powinnam zdobywać nowe doświadczenia seksualne częściej, aż w końcu osiągnę prawdziwe ‘wyzwolenie”
Dałam się również nabrać na drugie, wielkie kłamstwo feminizmu – wynikające bezpośrednio z pierwszego. Feministki są doskonale świadome, że przypadkowy seks może doprowadzić do ciąży, nawet jeśli kobieta stosuje środki antykoncepcyjne. Po porostu nie ma środków, które w pełni zapewniają, że wynikiem seksu nie będzie ciąża.
Dla feministek, ten oczywisty fakt nie jest jednak wystarczającym powodem aby unikać przedmałżeńskiego seksu. Zamiast tego, w ich postępującym dalej łamaniu Bożego porządku wiążącego seks z poczęciem dziecka, one proponują inne „rozwiązanie” – to które doprowadza do śmierci milionów niewinnych dzieci, odkąd aborcja została zalegalizowana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.