Tylko przez mój powrót do Kościoła katolickiego odkryłam co to znaczy być pro-kobiecą, w jedyny i niepowtarzalnie piękny sposób – mówi Lorraine v. Murray, autorka książki „Byłam feministką”
Aborcji i jej skutkom – również w Twoim życiu - poświęcasz wiele uwagi. Przyznajesz, że jako feministka stanowisko Kościoła uważałaś za „coś kompletnie staroświeckiego i wręcz śmiesznego”.
Tragicznie, byłam jedną z kobiet która kupiła to oszustwo. Uważałam, że kobieca wolność do uzyskania edukacji i kariery, triumfuje nad prawem do życia niewinnego dziecka. Więc gdy jako niezamężna kobieta znalazłam się w ciąży, wybrałam „najprostsze rozwiązanie”.
We wszystkich feministycznych artykułach, z którymi się zapoznałam – a było ich sporo – nie było wzmianki o emocjonalnych powikłaniach, które tak często są rezultatem przerwania ciąży.
Udałam się do feministycznej kliniki, podpisałam dokumenty. Wyobrażałam sobie że to będzie jak wyrwanie zęba. Tym czasem był to pierwszy uszczerbek w moim feministycznym pancerzu. „Procedura” – jak to określałam – była przerażająco bolesna, fizycznie i emocjonalnie.
I choć tego dnia w klinice, poczułam ulgę, bo „problem” został „rozwiązany” - nie zdawałam sobie sprawy, że to był początek horroru. Moje kobiece emocje zostały przepełnione przerażeniem i żałością nad tym, co się w rzeczywistości wydarzyło.
Zaczęłam doświadczać nawrotów wspomnień i koszmarów w nocy. Gdy widziałam dzieci w centrach handlowych, czułam jak łzy cisną mi się do oczu. Najgorsze było, że czułam się przeraźliwie samotna. Nawet moje feministyczne przyjaciółki, które zapewne przeszły te same „procedury”, starannie unikały jakiejkolwiek wzmianki o własnej aborcji.
Lata mijały, a ja czułam narastającą gorycz, i niekończący się żal. Bez znaczenia było już co feministyczne „mądrale” wypisywały w swoich artykułach. Prawda o tym czego dokonałam stawała się oczywista: odebrałam życie i nigdy już nie przejdę ponad tym spokojnie.
Te wydarzenia pośrednio doprowadziły, że po latach wróciłaś do Kościoła… Pojawiła się nadzieja na odbudowanie w sobie poczucia odrzuconego macierzyństwa?
Tylko przez mój powrót do Kościoła Katolickiego odkryłam co to znaczy być pro-kobiecą, w jedyny i niepowtarzalnie piękny sposób. W Kościele ostatecznie zobaczyłam wszystkie kłamstwa feminizmu, którym uległam. Dotarło do mnie, że niemożliwym jest opowiadać się za prawami kobiet (być pro-woman), jednocześnie będąc przeciw dziecku (anti-child). Zrozumiałam że feministycznym „planie gry”, dzieci są wielkimi przegranymi.
Znalazłam przebaczenie mych grzechów w sakramencie spowiedzi. Kilka lat później, przeszłam przez specjalny program – dotyczący podstaw wiary – dla kobiet i mężczyzn, którzy dopuścili się aborcji w swej przeszłości. Na spotkaniach czytaliśmy Pismo Święte i modliliśmy się za siebie. To pomaga uleczyć duszę.
Jednak skazy, które pozostały od feministycznych kłamstw, nigdy całkowicie nie znikną. Gdybym mogła cofnąć czas, chciałabym temu małemu dziecięciu pozwolić się rozwijać. Jak miliony innych kobiet, które żałują że dopuściły się aborcji, dałabym wszystko, by móc spojrzeć na malutką twarz mojego drogiego dziecka, który nigdy nie ujrzało światła dnia…
Zwolenniczki „prawa do własnego brzucha” chcą zagłuszyć męski głos w debacie dotyczącej aborcji – no chyba, że jest to głos im przychylny. Ty wspominasz o obecności mężczyzn na postaborcyjnych spotkaniach terapeutycznych. Jak skutki aborcji dotykają mężczyzn?
Bardzo często aborcja jest przedstawiana od strony emocjonalnych i duchowych skutków matki. Ale również ojcowie rozpaczają z powodu aborcji dokonanej przez matkę swego dziecka (żonę lub jak to dziś często się zdarza – „partnerkę”).
Mężczyźni cierpią, gdyż kobiety podejmują decyzję, o której oni dowiadują się dopiero po fakcie. To znaczy, że mężczyzna traci syna czy córkę, nawet nie wiedząc, o nich. A gdy się w końcu dowiaduje jego serce pęka. W innych przypadkach mężczyzna wie o aborcji. Razem z kobietą decydują o jej dokonaniu. Potem , gdy uświadamiają sobie, czego w rzeczywistości się dopuścili, oboje cierpią głębokie poczucie winy i wypełnia ich smutek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.