Palestyńczycy z obojętnością podchodzą do poniedziałkowych wyborów parlamentarnych w Izraelu.
„Bez względu na to kto wygra, nasza sytuacja się nie zmieni. Do powstrzymania kolonizacji i poszanowania praw Palestyńczyków może skłonić Izrael jedynie presja międzynarodowa” – uważa ks. Jamal Khader, proboszcz w Ramallah i dyrektor szkół łacińskiego patriarchatu Jerozolimy. Podkreśla on, że dziś w Izraelu żadna z partii, nawet lewicowa, nie będzie się sprzeciwiać rozwojowi izraelskich kolonii, a dla Palestyńczyków jest to kwestia podstawowej wagi, bo od tego zależy istnienie ich państwa. Dlatego swe nadzieje wiążą dzisiaj jedynie z zewnętrzną presją na Izrael, embargiem na produkty pochodzące z izraelskich kolonii.
„Partia Benjamina Netanjahu po raz kolejny dowiodła, że pokój z Izraelczykami nie jest możliwy, jeśli nie wywiera się na Izrael presji, by zaakceptował i uznał prawa Palestyńczyków. Rozwój kolonii żydowskich na terenach palestyńskich jest stałym elementem izraelskiej polityki, co uniemożliwia funkcjonowanie państwa palestyńskiego, a co za tym idzie zaprowadzenie sprawiedliwego pokoju między dwoma narodami. Na Izrael trzeba więc wywierać presje – powiedział Radiu Watykańskiemu proboszcz z Ramallah. – Widzimy tymczasem, że amerykańskie władze zaakceptowały w planie prezydenta Donalda Trumpa wszystkie warunki, jakie stawiali Izraelczycy. Nasza pozycja jest więc bardzo słaba, tym bardziej, że wspólnota międzynarodowa przestała się nami interesować. Nie było żadnych reakcji na plan prezydenta USA, nikt się nie upomniał o Palestyńczyków, którzy mają przecież prawo do samookreślenia. Nasza pozycja jest więc słaba. Wiemy jednak, że nie wolno nam rozpaczać, nie wolno nam się zgodzić na takie warunki.“
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.